20. Gra w butelkę

2.6K 126 32
                                    

Potter wraz ze wszystkimi innymi uczniami wrócili do szkoły pierwszego stycznia. Cały ten dzień spędziłam z Jamesem, Carterem, Lilith, Fredem, Elizabeth, Nigelem i Beryl. W pewnym sensie staliśmy się jedną wielką paczką.
Koło południa braliśmy się w pokoju Beryl i Elizabeth i zawołaliśmy kilka osób z naszego rocznika.
- Gramy w butelkę - oznajmił Fred.
Wszyscy się zgodziliśmy.
Szybko zorientowałam się, że to trochę inna butelka niż ta, w którą grałam ze starą paczką. Jako, że z Victorem, Meredith i tak dalej znaliśmy się bardzo długo to nie mieliśmy jakich pytań sobie zadawać, wszystko o sobie wiedzieliśmy. Nasze wyzwania dotyczyły na ogół jakichś wygłupów, a ta butelka, w którą graliśmy teraz... była bardziej jak typowa butelka, w którą grają nastolatkowie. Chyba wiadomo o co chodzi.
Modliłam się, żeby na mnie nie wypadło.
- O Cass, trafiło na ciebie! - zauważyła wesoło Beryl.
Super.
Jakoś nie podzielałam jej entuzjazmu.
- Pytanie czy wyzwanie? - zapytał Carter.
On w przeciwieństwie do mnie wogóle nie bał się tego "innego rodzaju" butelki. Tylko Lilith podzielała mój stres. Ale to nie ona została wylosowana tylko ja.
Co mogłam wybrać? Niby nie miałam żadnych tajemnic, ale z nie znanego mi powódu nie chciałam, by zadano mi jakieś pytanie.
- Wyzwanie - powiedziałam pocierając w zdenerwowaniu dłonią o dłoń.
Fred, Elizabeth, Nigel i Beryl uśmiechnęli się zadowoleni. O nie, coś kombinują.
- Pocałuj Jamesa - powiedział Nigel.
Gdybym miała w buzi picie to na 100% bym je teraz wypluła.
- Co? - wydukałam.
- Eeee... - James był tak samo skrępowany jak ja.
- Nie. Ja nie... - zaczęłam, ale przerwała mi Beryl:
- Oj no weź, tylko taki mały pocałunek.
- W usta oczywiście - dodał wyszczerzony Fred.
- Cass! Cass! Cass! - zaczęli krzyczeć wszyscy.
Powoli obróciłam się w stronę Jamesa. Jego brązowe oczy były szeroko otwarte, jakby się bał. Ała. Potter był tylko moim przyjacielem, a ja jego przyjaciółką, ale chyba nie jestem aż tak brzydka, żeby bać się mnie pocałować? A może on po prostu kocha jakąś inną dziewczynę? W sumie spytam go o to kiedyś.
Jeszcze przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a potem nachyliłam się i pocałowałam go. To był ułamek sekundy, ledwo poczułam jego usta, a i tak przeszedł mnie dreszcz.
O boże, pocałowałam mojego najlepszego przyjaciela. Pocałowałam Jamesa Pottera.
Wszyscy dookoła patrzyli się na nas jakby czegoś oczekiwali. Odchrząknęłam.
- Teraz ja kręcę - powiedziałam, żeby zakończyć demerwującą mnie ciszę.
Wypadło na Cartera.
- Pytanie - oznajmił odrazu.
Ja i Lil wymieniłyśmy spojrzenia. Dobrze wiedziałyśmy jakie zadać mu pytanie.
- Skoro ostatnio byłeś na tym balu z Elizabeth i wogóle, to czy ona ci się podoba? - zapytała Lilith.
Znowu zapanowała pełna oczekiwania cisza.
Carter westchnął.
- Tak - przyznał.
Jak on może z taką łatwością wyznawać uczucia i to przy wszystkich?!
- Oh - Elizabeth zaniemówiła. - Ja ciebie też - powiedziała do Cartera cała czerwona.
Chłopak wyszczerzył się i uklęknął na jedno kolano.
- Elizabeth McClary, czy będziesz moją dziewczyną? - zapytał.
- Tak!
Gryfonka wskoczyła na mojego przyjaciela (jak oczywiście ten już wstał), a on złapał ją i zakręcili się wkółko.
Ja i Lilith przybiłyśmy sobie za plecami piątkę. Ale z nas profesionalne swatki!
Gra nie trwała długo, bo szybko się wszystkim znudziła. Z resztą i tak każdy patrzył tylko na wtulonych w siebie Cartera i Elizabeth - nową szkolną parę.
Jacy oni byli uroczy!
- Co robimy? - zapytał wszystkich James.
- Chodźmy na dwór - zaproponował Fred.
- Przecież jest zimno - odparłam. Należałam do osób, które wolą być zawsze w cieple.
- Oj no dawaj, odpowiednio się ubierzemy i porzucamy śnieżkami. Będzie fajnie! - zachęcał mnie James.
- Zróbmy wielką bitwę na śnieżki! - zaproponował ktoś kogo imienia nie znałam.
- No dobra - westchnęłam.
Wszyscy rozbiegli się do swoich dormitoriów po zimowe ubrania, a było to dosyć duże zamieszanie zważając na to, że na butelce były osoby z wszystkich czterech domów.
Włożyłam zimową kurtkę, czapkę, szalik, komin, rekawiczki i inne zimowe elementy ubioru.
- Nie idziemy na Alaskę tylko na podwórko przed Hogwartem - stwierdziła rozbawiona Lilith, a ja przewróciłam oczami.
Wszyscy spotkaliśmy się przy głównym wejściu do Hogwartu, a że był dzień wolny to na korytarzach każdy spotkał trochę osób z innych roczników. Zaprosiliśmy wszyscy. Jak wielka bitwa na śnieżki, to wielka bitwa na śnieżki!
James złapał mnie za dłoń, a ja wzdrygnęłam się. Zawsze tak miałam, gdy mnie dotykał, nawet przez rekawiczkę.
- Ven, chcę cię w mojej drużynie. Musisz w niej być - oznajmił ciągnąc mnie za sobą.
Ludzi do podzielenia było tak dużo, że nawet nie wiedziałam, w której grupie są Carter i Lilith.
- Start! - krzyknął ktoś zanim zdążyłam przygotować sobie chociaż jedną śnieżkę.
I oczywiście dostałam śniegiem w twarz.
- Ej, nikt nie będzie atakować mojej przyjaciółki! - krzyknął James i rzucił w tą osobę (jakiegoś Krukona z siódmej klasy) kulką śniegu.
- Dzięki - powiedziałam.
Wszyscy rzucali się w najlepsze.
W końcu zmęczyliśmy się.
- Zróbmy teraz bałwana - zaproponował Nigel.
- Tak, zróbmu konkurs na największego bałwana - oznajmił Fred.
- A podobno jesteśmy prawie pełnoletni - powiedziałam.
- Nie narzekaj, tylko chodź - odparł James.
- Nieee....
- Taaak....
- Nieee....
- Taaak....
- Ale ja nie chcę...
- Czemu?
- Bo jestem leniwa - wyznałam szczerze.
Potter zaśmiał się i nagle wziął mnie na ręce. Tak "na worek".
- Przestań - zaśmiałam się bijąc go lekko w plecy. Chyba nawet tego nie poczuł.
- Idziemy wygrać konkurs na bałwana - powiedział.
- Wariat - dalej się śmiałam.
Chyba nie muszę nikomu mówić, że nasz bałwan był najlepszy. James i Fred nazwali go Lester. Osobiście uważam, że lepienie bałwanów było trochę dziecinne, ale była przy tym naprawdę świetna zabawa.
- Zimno ci - zauważył James, a ja pokiwałam głową.
- Darmowy express James Potter do usług - powiedział chłopak tym razem biorąc mnie na barana. Zaniósł mnie tak aż do mojego dormitorium i musze przyznać, że nie wyglądał na zbytnio zmęczonego.
Położył mnie na łóżku i pomógł ściągnąć kurtkę, rekawiczki, czapkę i szalik oraz zimowe spodnie. Zostałam w odzieży termicznej.
Potem chłopak otulił mnie kocem, który leżał złożony na moim łóżku i wyszedł, by po chwili wrócić z ciepłą herbatą zrobioną dzięki czajnikowi z Pokoju Wspólnego Ślizgonów.
- Nie mam gorączki, tylko jest mi zimno - zaśmiałam się.
- To zaraz ci nie będzie - odpowiedział. - Oprócz expressu jestem też lekarzem i profesionalnym ogrzewaczem.
Usiadł koło mnie i zaczęliśmy gadać.
- Venus, mam pomysł - oznajmił.
- Hm?
- Czy oglądałaś kiedyś telewizję? - zapytał.
- To mugolskie urządzenie? Nie, a co?
- To jest świetne, uwierz mi.
- I co?
- Może obejrzymy razem coś w telewizji. No nie wiem, jakiś film albo serial.
Postanowiłam narazie nie przyznawać mu się, że nie wiem co to serial. No co, wychowywałam się w czarodziejskiej rodzinie!
- Ale w Hogwarcie nie działają takie urządzenia - przypomniałam.
- Jest takie jedno miejsce, gdzie działają. To jak, pójdziesz ze mną?
- Jasne - odparłam. - Aaaa... idzie ktoś z nami?
- Hmm, myślałem, żeby iść we dwójkę, ale jak chcesz.
- Nie, chodźmy we dwoje.
I pomyśleć, że jeszcze pół roku temu nie zgodziłabym się ani na korzystanie z mugolskiego urządzenia, ani na spędzanie czasu z Jamesem Potterem.

Rozdział jest dzisiaj, a nie wczoraj, bo uczyłam sie na fizykę. To chyba najgorszy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam, ale za kilka rozdziałów będzie pewne wydarzenie, na które czekałam tak długo, że nie mogę się doczekać, aż wreszcie do niego dojdę!
Poza tym cały czas szykuję nową książkę (ff o Herosach), którą też się jaram.
Wgl, trochę się nie wstrzeliłam w tej książce jeśli chodzi o czas, bo tam śnieg i Święta, a u nas zaraz wakacje!❤
Co do seriali, o których Cass nie miała pojęcia, to jakie są wasze ulubione seriale? Mój to Riverdale❣❣ To jest życie xD
Standartowo mam nadzieję, że w rozdziale nie ma błędów i
do następnego!

Mimo Wszystko | James Syriusz PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz