Następnego dnia James wparował do mojego dormitorium mówiąc:
- Ven, musimy pogadać.
- Spokojnie James - zaśmiała się Lilith.
- Oj, sorki Lil, zapomniałem, że ty też tu jesteś.
- No dzięki - odparła moja przyjaciółka, po czym dodała: - Zostawiam was samych.
Sugestywnie poruszyła brwiami i wyszła.
Normalnie bym się z tego śmiała, ale po tym wczorajszym wyjściu czułam się skrępowana i wcale nie chciałam zostać z Jamesem sama. Boże, dlaczego ja nagle zaczęłam tak się zachowywać? Przecież wcześniej był moim najlepszym przyjacielem i na luzie spędzałam z nim czas, a teraz... Czy ja... N. I. E. To nie jest możliwe. Nie mogłabym się w nim zakochać, bo my po prostu... pasujemy na przyjaciół, nie na parę. Chociaż z drugiej strony w szkole są osoby, które nas shippują... Dobra lepiej skończę te dziwaczne rozmyślania. Nawet gdyby jednak jakimś cudem James mi się podobał to oznaczałoby to friendzone, bo dla niego jestem tylko przyjaciółką. Zresztą on dla mnie też i tyle.
Zdałam sobie sprawę, że stoimy w ciszy.
- Co jest? - zapytałam.
- Chciałem wyjaśnić to, co się działo wczoraj. Skąd to napięcie między nami? Boję się, że coś się popsuje, a ja nie chcę, żeby się psuło, bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
Znów poczułam tą samą gorycz w ustach co wczoraj, gdy nazwał mnie przyjaciółką.
- Nie wiem - odparłam po prostu.
- W takim razie ja mam pomysł. Być może dzięki niemu wszystko się wyjaśni, ale możliwe też, że rozwali się jeszcze bardziej. To co, ryzykujemy?
- A na czym wogóle polega ten pomysł?
- Że zagramy w 20 pytań.
- Aha, czyli po prostu zadajemy sobie 20 pytań i tyle, tak?
- Yhm.
- No dobrze - powiedziałam, choć wcale nie byłam pewna czy chcę grać. - To ja zaczynam. Co we mnie najbardziej lubisz? - spytałam.
- No nie wiem. Chyba po prostu to, że jesteś świetną przyjaciółką.
No i znowu ta głupia gorycz. Usiłowałam ją stłumić.
- To co ty najbardziej lubisz we mnie? - zapytał mnie James.
- To, że zawsze poprawisz mi humor. Od kogo była ta wczorajsza walentynka?
- Niepodpisana - odparł.
- Co z nią zrobiłeś?
- Ej, teraz moja kolej na pytanie! Czy ty jesteś zazdrosna o tę walentynkę?
- O to, że ty jakąś dostałeś, a ja nie to jestem. Ale o ciebie nie. Moje trzecie pytanie to co z nią zrobiłeś?
- Eeee, schowałem do szuflady, a co miałem zrobić?
- Myślałam, że wyrzuciłeś - przynałam. Tak naprawdę to miałam nadzieję, że ją wyrzuci, ale przecież nigdy nie powiedziałabym tego na głos.
- Nie, to by było smutne.
- Okej, to teraz twoje trzecie pytanie - przypomniałam.
- Jak bardzo przeszkadza ci, że nas shippują?
- Wiesz, to chyba jeden z powodów tego napięcia między nami, więc dosyć mocno mi przeszkadza. A tobie? To moje kolejne pytanie.
- Mi to tam obojętne.
I znowu to samo! Wszystko mu obojętne, niczym się nie przejmuje, ani nic! No kurde, dlaczego?! Jak on to robi?!
- Ten pocałunek, on wszystko popsuł prawda? To dlatego zaczęłaś się krępować? Bo ja dlatego - wyznał nagle James.
- Ja też - odparłam.
- Czyli to wszystko jego wina... Venus, ja cię naprawdę bardzo lubię, ale nie w tym sensie.
- Ja też - powtórzyłam znowu.
- Czy możemy o tym zapomnieć? - poprosił mnie.
- To kolejne pytanie?
- Może. Nie wiem, nie pamiętam już nawet na którym skończyliśmy.
Oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Dobrze, zapomnijmy - powiedziałam, choć wiedziałam, że nigdy nie zapomnę. Ale postaram się ukryć zawstydzenie i udawać, że o nim nie myślę. Zrobię to dla naszej przyjaźni.
- No więc, wszystko wyjaśnione i wogóle, ale przed nami jeszcze kilka pytań - powiedział James. - Twoja kolej.
Wzruszyłam ramionami nie wiedząc o co pytać.
- Czy jestem ładna? - to jedyne pytanie które przyszło mi do głowy.
- Tak - odpowiedział James.
- A, to fajnie, dzięki - nie za bardzo wiedziałam co innego powiedzieć.
- A ja? - chłopak zażartował.
- Na tyle, że jakąś dziewczynę sobie kiedyś znajdziesz - odparłam.
- Haha, no dzięki.
- Nie ma za co.
Reszta pytań (nie wiem w końcu ile ich jeszcze było) dotyczyła raczej rzeczy typu: jaki jest twój ulubiony kolor i potrawa.
Po skończonej grze James zaproponował mi, że nauczy mnie grać w Quiditcha.
- No nie wiem - westchnęłam. Zawsze byłam beznadziejna w lataniu na miotle.
- Będę pilnował, żebyś nie spadła - obiecał Potter.
- Ehh, no dobrze.
James uśmiechnął się i zaprowadził mnie na boisko. Przyniósł swoją miotłę.
- Kiedy ostatnio latałaś? - spytał.
- Gdzieś tak w drugiej klasie - przyznałam.
- Co?! Jak... No dobra, nie ważne. Wiesz co, chyba lepiej będzie jak na początku wsiądziemy razem na jedną miotłę.
Przełknęłam ślinę. Przecież miałam przestać się wstydzić, a jednak... Powoli wszystko zaczęło do mnie docierać. Ta gorycz w ustach, skrępowanie, pytania o walentynkę... Nie byłam zazdrosna o to, że nie dostałam walentynki. Byłam zazdrosna o Jamesa. Powoli połączyłam fakty i zaczęłam rozumieć moje ostatnie zachowanie. On mi się podoba. James Potter mi się podoba! Aaaa, to nie możliwe! Ale jednak, od momentu tego pocałunku wszystko się zmieniło. Pocałunek wyzwolił uczucia... Przygryzłam wargę. Czyli co teraz? Friendzone? Na to wygląda. Nie wierzę...
Zdałam sobie sprawę, że James czeka aż coś powiem.
- W porządku.
- Ty usiądź z przodu.
Serce zaczęło mi bić jak szalone. Właśnie zdałam sobie sprawę, że jestem zakochana w moim dawnym wrogu, obecnie przyjacielu. Tkwię w strefie friendzone, a chłopak który mi się podoba ma siedzieć razem ze mną na miotle.
Usiadłam tam gdzie kazał, a on za mną. Jego klatka piersiowa dotykała moich pleców, jak tamtej nocy w łazience. Wtedy jeszcze go nie kochałam, a teraz oddałabym wszystko, żeby powtórzyć tamtą chwilę.
Ponieważ James musiał złapać miotłę przede mną to wyszło na to, że oplatał mnie rękami.
- Boję się - wyszeptałam.
On pewnie pomyślał, że boję się latania, ale bałam się znacznie większej ilości rzeczy. Bałam się jak poradzę sobie z nową miłością, jak będą wyglądać teraz nasze relacje, czy dam radę wytrzymać we friendzonie, bo przecież nasza relacja napewno nim była. Nie ma co robić sobie nadzieii, że mam jakieś szanse u Jamesa.
- Wszystko będzie dobrze - wyszeptał mi chłopak do ucha.
Powoli wznieśliśmy się w górę. Było zimno, ale Potter był ciepły i ogrzewał mnie. W pewnym momencie przestałam bać się wysokości. Przecież wrazie, gdyby coś się stało to James by mnie ochronił. Szkoda, że nie może mnie też ochronić przed uczuciami.Hej, hej, no i już wiadomo czemu tak odwalało naszej Cassie. Rozdział może nie powala, ale sporo wnosi do książki. Wiem, że w komentarzach pisała, że wszystko wyjaśni się trochę później, ale jakoś tak zmieniłam zdanie xD
Nwm jak u was, ale u mnie pogoda z całą pewnością niewakacyjna😐🙁
No cóż, nic nie poradzę, mam nadzieję, że u was lepiej.
Do następnego!Edit: Zapomniałam powiedzieć wam o bardzo ważnej rzeczy. Pomysł na grę w 20 pytań należy do Violet25052005
![](https://img.wattpad.com/cover/83025757-288-k341213.jpg)
CZYTASZ
Mimo Wszystko | James Syriusz Potter
FanfictionCassandra Venus Malfoy jest dumną dziedziczką rodów Malfoy, Greengrass i Black. Arystokratką o intensywnie niebieskich oczach, niemalże białych włosach i zadziornym charakterze. W przeciwieństwie do swoich rodziców i brata, wyznaje starą zasadę Slyt...