39."On cię prowokuje Harry!"

2.4K 178 20
                                    

Dziś miał odbyć się mecz Quidditcha, w którym mieli rywalizować Gryfoni i Ślizgoni. Oczywiście kibicowałam uczniom z domu lwa.

Po śniadaniu przysiadłam się do Harry'ego, Rona, Hermiony i Ginny.

-Cześć wam – powiedziałam, po czym zajęłam miejsce.

-Hej Saro – powiedzieli równocześnie Harry, Miona i Ginny.

-Częłść Sało! – rzekł Ron, który nadal nie skończył jeść.

-Co słychać? – zapytała Hermiona.

-Nic ciekawego... Stresujecie się przed meczem? – zapytałam chłopaków.

-Trochę, ale jesteśmy dobrej myśli – odrzekł Harry.

-Hej wam, co słychać – nagle przysiadła się do nas Luna, która... No muszę powiedzieć była chyba widoczna w całej Wielkiej Sali. Ubrana była w kolory domu Godryka, a na głowie miała ogromną czapkę z głową lwa.

-Całkiem dobrze, a jak u ciebie? – odpowiedziałam.

-Też w porządku – po tej wypowiedzi zamilkła na chwilę i spojrzała na jedzącego Rona, a następnie dokończyła zdanie. – Idziecie na mecz?

-No tak, Luna. Przecież gramy – odezwał się Harry.

-Wy to wiem, mówię o Sarze i Hermionie.

-Tak, idziemy – rzekła Miona.

-Zakładam, że kibicujecie Gryfonom.

-To dobrze zakładasz – powiedziałam.

-A włałśnię Luno fajłna czałpka – odezwał się Ron.

-Na miłość boską Ron! Ty nadal nie skończyłeś jeść?! Wiesz, że za jakąś niecałą godzinę macie mecz?! – wykrzyczała Miona.

-Usłpokój słię Hełmiono. Jułż kończłe – rzekł rudzielec, jednak Hermiona nie dała za wygraną i w momencie, w którym się nie spodziewał zabrała mu talerz, co wyglądało dość zabawnie i wraz z Harrym, Luną i Ginny wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem.

-Witaj Harry, Hermiono, Luno – nagle pojawili się bliźniacy. – Witaj nasz rodzony bracie i rodzona siostro – zwrócili się do Rona i Ginny. – I oczywiście witaj nasz brzdącu – rzekli do mnie, a Fred zmierzwił mi fryzurę.

-No hej barany – odrzekłam, na co prychnęli. – Nie powinniście szykować się na mecz? I do was także to mówię – wskazałam na Rona i Harry'ego.

-Już? – zapytał Ron.

-No mecz za godzinę.

-Spokojnie, wyrobimy się.

-No tak, ale za piętnaście minut macie zbiórkę.

-O kurde faktycznie – powiedział rudzielec i zrobił przy tym minę jakby jadł cytrynę.

-Czyli to ja muszę znać wasz rozkład treningów i zbiórek? – zapytałam.

-Dobrze by było – odrzekł George, na co tylko zgromiłam go wzrokiem, ale po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem.

-A wam co tak wesoło? – nieoczekiwanie za mną pojawił się Cedrik, który położył swoje dłonie na mojej talii, a ja kątem oka zauważyłam jak Fred wzdrygnął się na ten gest. – Cześć wam.

-Hej – odrzekła Miona, a za nią reszta.

-To ja już pójdę na zbiórkę, wolę się nie spóźnić – rzekł Fred, po czym wstał i poszedł w kierunku boiska.

Nowy rozdział | Sara Moody [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz