12."A teraz żegnam!"

1.1K 127 26
                                    

Gdy zbliżaliśmy się do domu Weasleyów czuć było już świąteczną atmosferę, cieszyłam się, że tu jestem.

-Dzień dobry! – wykrzyczałam jak weszłam do środka.

-Witaj Saro! – przytuliła mnie pani Weasley. – Gdzie reszta?

-Zaraz będą, zagadali się z panem Arturem po drodze.

-Hej mamo! – do chaty weszła Ginny.

-Dzień dobry! – rzekła Hermiona, a kobieta od razu przytuliła obydwie dziewczyny.

-O mama, cześć – przywitał się Ron.

-Dzień dobry – pojawił się też i Harry.

Widać było, że matka rudzielców jest szczęśliwa. Przytuliła każdego.

-Kogo mu tu mamy? – zapytały dobrze znane mi, dwie rude czupryny.

-Cześć wam! – krzyknęłam i przytuliłam moich przyjaciół.

-Długo się nie widzieliśmy, co Sarusia? – rzekł Fred, po czym walnęłam go łokciem w brzuch. – Ałć! Za co to było?

-NIE mówi do mnie Sarusia ośle.

-Ach, tak, Sarusio? – rzekł, po czym próbowałam go ponownie uderzyć, lecz rudzielec uciekł, a ja udałam się w pogoń za nim.

-Jak dzieci – przewrócił oczami George.

-Fred! Koniec, biegania. Zaprowadź przyjaciół na górę do pokoi, a potem zejdźcie na dół to udekorujemy dom na święta – rzekła pani Weasley.

O tak, wspólne przystrajanie domu, to coś co uwielbiam! Czuć wtedy magię świąt, wszyscy razem współpracują. W takich chwilach mam wrażenie, że nic nie jest w stanie tego popsuć, tego wszystkiego – naszej przyjaźni, rodziny, nas samych. To cudowne uczucie.

-Panowie, za mną! – rzekł George, jak byliśmy u góry.

-A panienki za mną! – krzyknął Fred.

George, Harry i Ron poszli po kojelnych schodach do góry, a my na lewo.

-Oto wasz apartamencik – powiedział rudzielec. – Trochę mu daleko do apartamentu...

-Dlatego apartamencik? – zaśmiałam się.

-Dokładnie moja droga, a teraz rozpakujcie się i zapraszam na dół – również się zaśmiał.

Pokój był niewielki. Ściany były drewniane, a na ścianach były nasze zdjęcia. Przy oknie stało łóżko, a po dwóch stronach pokoju przy ścianach stały dwa kolejne. Po lewej stronie pokoju były drzwi do łazienki a tuż obok nich wielka szafa z trzema komorami.

-Ja zajmuje łóżko pod oknem! – krzyknęłam i pobiegłam w jego stronę, a dziewczyny zaczęły się ze mnie śmiać.

-Spokojnie, nikt by ci go nie zabrał, nie lubię spać pod oknem – rzekła Ginny.

-Ja też za tym nie przepadam – powiedziała Hermiona.

-Czyli biegłam tu po nic? – zapytałam.

-Mały jogging jeszcze nikomu nie zaszkodził – zaśmiała się Ginny, po czym zaczęłyśmy się rozpakowywać. – Nie sądzicie, że Fred się dziwnie zachowuje?

-Trochę... - stwierdziła Hermiona.

-Może nawdychał się jakiś tam nowych produktów ze sklepu czy coś, albo zwyczajnie jest pijany – odparłam.

Każda z nas miała swoją część w szafie. Hermiona lewą, Ginny prawą, a ja środkową. Następnie zeszłyśmy na dół, pomóc w świątecznych przygotowaniach.

-O, jesteście! – rzekł pan Weasley. – Możecie iść ustroić salon.

-Nie ma sprawy – uśmiechnęła się Hermiona.

Wraz z dziewczynami przystąpiłyśmy do pracy. Nad kominkiem przywiesiłyśmy świąteczne skarpety z imionami wszystkich, którzy będą uczestniczyć w świątecznej kolacji. W rogu salonu ubrałyśmy choinkę, przy której pomogli nam Fred, Harry, Ron i George. Na doniczkach od kwiatów dałyśmy małe akcenty świąteczne, a na kanapie i fotelach zagościły poduszki z reniferami, śnieżynkami, gwiazdkami i choinkami.

-Dobra robota! – rzekła pani Molly, po czym nas wszystkich przytuliła. – Teraz w ramach podziękowań, mam dla każdego pokoju talerz kanapek, więc bierzcie i idźcie zjeść u góry – uśmiechnęła się.

Takie rozwiązanie podobało mi się, bo jakoś nie miałam ochoty jeść w towarzystwie.

W pokoju każda z nas usiadła na swoim łóżku, a na mniejszych talerzykach rozdzieliłyśmy kanapki. Po czasie pani Weasley przyniosła nam ciepłą herbatę i mogłyśmy zacząć w spokoju o wszystkim rozmawiać.

-Więc jak między tobą, a Ronem? – zapytałam Hermionę.

-Nic – odparła.

-Jak to nic?

-Zwyczajnie, ta cała Lavender nadal wokół niego się kręci, a ja nie zamierzam rozwalać komuś związku.

-Jako siostra Rona daje ci pozwolenie na zniszczenie jego związku – odezwała się Ginny, a my się roześmiałyśmy. – Hermiona, serio. Ja jej w rodzinie nie chce!

-Jak Ron z nią zerwie, to wtedy pogadamy.

-Ehhh, no dobra.

-A u ciebie jak Ginny? – zapytałam.

-Dean, jest super, ale chyba to nie to.

-Jak to? – rzekła Hermiona.

-Normalnie, rozstaliśmy się.

-Czemu?

-Mówiłam już, to nie to.

-A masz kogoś na oku? – uniosłam brwi.

-Może... - rzekła Ginny. – Dobra, a u ciebie Saro jak?

-Jestem szczęśliwą singielką i dobrze mi z tym.

-Widziałam cię ostatnio z Woodem, to coś poważnego? – zapytała.

-Nie – zaśmiałam się. – Widziałam go wtedy po raz pierwszy w życiu.

-A Cedrik? – zapytała rudowłosa.

-Nie przypominaj mi o nim – odparłam. Miałam mówić dalej, lecz w okno coś uderzyło.

-Co to?! – przestraszyła się Miona.

-Nie mam pojęcia – odpowiedziała Ginny.

Podeszłam do okna i otworzyłam je, a do pokoju wpadł kamień.

-Sara! – ktoś krzyknął z dołu.

-Cedrik?! Czego chcesz?! – zdziwiłam się.

-Ja nie umiem tak żyć!

-To masz problem! Trzeba było myśleć o tym wcześniej!

-Ale ja przepraszam, naprawdę! Nie możemy być chociaż przyjaciółmi? – zapytał się chłopak.

-Przyjaciele nie rzucają przyjaciołom kamieniami w okno debilu! A teraz żegnam!

-Ale Sara!

-ŻEGNAM! – krzyknęłam, po czym zamknęłam okno.

-To Cedrik? – zapytały się dziewczyny równocześnie.

-On chyba nigdy nie da mi spokoju. – odparłam.

Nowy rozdział | Sara Moody [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz