-Dobrze, bądźcie przez chwilę spokojni. Zaraz zabierzemy was do Skrzydła Szpitalnego by zobaczyć czy wam nic nie jest – dyrektor próbował nas uspokoić, jednak my cały czas trzęśliśmy się ze strachu.
Nadal panowało istne szaleństwo. Nadal było słychać brawa i gwizdy. Każdy był uśmiechnięty od ucha do ucha, ale nie my. Miałam nogi jak z waty, nagle nie kontrolując co robię opadałam w dół. Na szczęście przed upadkiem uchronił mnie Harry, który zdążył w odpowiedniej chwili mnie złapać. Mruknęłam krótkie i ciche „dziękuję" nadal myśląc nad tym co się wydarzyło.
Ludo Bagman coś mówił, jednak nie słyszałam co. Nie docierało to do mnie. Byłam w szoku. Czego chce ode mnie sam Voldemort? Moje sny są prorocze? Co się dzieje? Za dużo myśli na raz... Nagle usłyszałam głos Dumbledora.
-Więc pragnę ogłosić, iż Turniej wygrywają Harry Potter i Cedrik Diggory! To będzie chyba pierwszy remis jaki był w historii Turnieju Trójmagicznego,a w dodatku, zwycięzcami zostali reprezentanci tej samej szkoły – tu się zatrzymał. – Myślę, że ten Turniej zapadnie nam w pamięci na długo. – tu wziął głęboki wdech. - Przeczuwam, że każdego z was interesuje nagłe wtargnięcie do labiryntu dwóch uczniów – tu spojrzał na mnie i Freda. – Ale muszę was zasmucić, gdyż to pozostanie między radą pedagogiczną, a panną Moody i panem Weasleyem.
Następnie nastąpiło nagrodzenie zwycięzców. Jednak ja znowu nie zwracałam na to uwagi. Czułam się dziwnie. Stałam z Fredem jak takie dwa kołki na środku boiska, do czasu gdy nie podeszła do nas McGonagall. Ale było o tyle dobrze, gdyż ludzie zwracali uwagę na Harry'ego i Cedrika, a nie na nas.
-Chodźcie, zabiorę was do skrzydła szpitalnego. – oznajmiła opiekunka Gryfonów, a my posłusznie za nią poszliśmy.
Pani Pomfrey dokładnie nas obejrzała. Razem z Fredem mieliśmy kilka dość dużych zadrapań i ran. Chwilę po nas do Skrzydła wszedł Cedrik. Obdarzył mnie uśmiechem co odwzajemniłam, a Fred jak to Fred spojrzał gniewnym wzrokiem na bruneta, ale nie tak jak zawsze. Ten wzrok był jakiś... cieplejszy? Nie umiem tego określić.
-Saro, możesz na chwilę pójść z nami? –do środa weszli McGonagall i Snape'a.
-Oczywiście. – rzekłam. Po co z nimi idę? Zaraz. No tak. Pewno odejmą jakieś punkty Hufflepuffowi, albo zawieszą mnie w prawach ucznia przez ten wybryk... Ale tak to chyba by Freda również wzięli, a może będziemy chodzić osobno?
Szliśmy przez korytarz i nikt się nie odzywał. Nieoczekiwanie stanęliśmy przed drzwiami gabinetu jego wuja. Po co my tu jesteśmy?
-Severusie, Minerwo jak dobrze, że już jesteście. O, wzięliście ze sobą Sarę. Dobrze zrobiliście. – powiedział dyrektor, który znajdował się w środku wraz z Harrym. – Dobrze, Severusie masz ten eliksir o który cię prosiłem?
-Naturalnie. – odrzekł Snape, jak zwykle bezuczuciowo i podał fiolkę Dumbledorowi.
Gdy dyrektor się odsunął, zobaczyłam mojego wuja przywiązanego do krzesła. Nie wiedziałam co się dzieje.
-Nie przerażaj się Saro. Mamy obawy, że to nie jest prawdziwy Alastor – rzekł Albus Dumbledore, a my z Harry'm wymieniliśmy spojrzenia. – I zaraz to sprawdzimy – rzekł, po czym podał eliksir mojemu wujowi, chyba jemu...
-Jak się nazywam? – zapytał.
-Albus Dumbledore – odrzekł mój wuja, a zorientowałam się, że to eliksir prawdy.
-A ty jak się nazywasz? – kontynuował.
-Bartemiusz Crouch Junior – odpowiedział, a mnie zatkało.
CZYTASZ
Nowy rozdział | Sara Moody [ZAWIESZONE]
Fiksi PenggemarNazywam się Sara Moody. Tak, ta Moody. Bratem mojego ojca, a moim wujem jest sam Alastor Moody. Jestem czarownicą półkrwi uczęszczającą do Beauxbatons. Moje życie nie jest jakieś super kolorowe. Moi rodzice poświęcają się pracy, przyjaciół nie mam...