Rozdział 2

4K 258 61
                                    

Naruto biegł do domu cały w skowronkach. Na jego czole lśniła nowiutka hitaiate. Zdał ten nieszczęsny egzamin jako jeden z najlepszych w jego roczniku i biegł teraz do domu, aby pochwalić się Kuramie.

Razem z Minato znaleźli sposób aby Kitsune mógł przebywać poza młodym Namikaze na dłużej niżeli przy zwykłym przyzwaniu. Na dodatek, lis wyglądał wtedy przeuroczo, czego Kurama szczerze nienawidził.

 Na dodatek, lis wyglądał wtedy przeuroczo, czego Kurama szczerze nienawidził

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przez te cztery lata, Naruto znacznie urósł. Po lekcjach zawsze szlifował kontrolę nad chakrą lub siedział nad pieczęciami. Chociaż zdarzało mu się trnować w innych sztukach shinobi, to właśnie fuinjutsu było jednym z najciekawszych działów dla chłopca, co nie powinno chyba nikogo dziwić. Czasami jeszcze zwiększał obciążenie na swoim ciele, aż sięgnął maksymalnej dozwolonej przez Minato wagi.

Wchodząc do domku, zauważył postać leżącą na kanapie. Był to mężczyzna w atramentowo czarnym płaszczu z kapturem. Był on zacięgnięty na jego głowę, częściowo przysłaniając białą maskę na jego twarzy. Naruto, nie widząc żadnej krwi, zastanawiał się, co robić. Bo jeśli Kurama nie zaatakował lub, co gorsza, został pokonany, to musiał być on naprawdę silny. Przypominając sobie o kunai do Hiraishin od taty, wbił jeden w szparę w ścianie. W błysku, zjawił się Minato z kunai w dłoniach. Jednakże opuścił je, rozpoznając postać na kanapie. Podszedł do mężczyzny i zerwał mu maskę z twarzy. Oczom blondynów ukazała się twarz bardzo podobna do twarzy starszego Namikaze, za wyjątkiem czerwonych oczu i miętowych włosów. Jak się okazało, przybysz tylko na to czekał.

- Minoru... - Minato odetchnął z ulgą, wiedząc, że nie musi walczyć, aczkolwiek w jego głosie zawarta była pytająca nuta.

- Co otouto? - zapytał mężczyzna, siadając. - I nim cokolwiek powiesz, zdejmij z siebie tą głupią iluzję.

Słysząc to, Yondaime tylko lekko się uśmiechnął i pozwolił opaść iluzji, zaskakując Naruto.

Minato bardzo przypominał nieznanego chłopcu mężczyznę. Obaj byli byli dosyć wysocy, Yondaime wyższy o kilka centymetrów. Ojciec chłopaka również miał miętowe włosy, uczesane tylko odrobinę bardziej szalono i czerwone oczy, które wydawały się mieć złote przebłyski. W jego nienaturalnie białej ręce z czerwonymi z czerwonymi pazurami, zamiast kunai była teraz druga maska, niemal identyczna jak ta należąca Minoru.

- Tou-san? - zapytał, teraz jedyny, blondyn.

Nie wiedząc, co robić, bracia zaczęli tłumaczyć chłopcu, wszystko o co mógł zapytać.

- Czyli chcecie powiedzieć, że jesteście braćmi, demonami i wujek Minoru jest aktualnym Shinigami - podsumował genin, a bracia potwierdzili skinieniem głowy. - Tylko mam jedno pytanie.

- Jakie sochi?

- Dlaczego dopiero teraz? Czemu nic nie mówiłeś wcześniej? - po policzkach jinchuriki zaczęły spływać wodospady łez.

- Naruto...  - Minato chciał przytulić synka, ale ten go odepchnął.

- Powiedz dlaczego tou-san - chłopiec nie przestał chlipać.

- Sam nie wiem. To dla mnie trudny temat i chyba wolałem ci powiedzieć, kiedy odblokowałbyś swoje moce - powiedział, z powrotem nakładając na siebie iluzję, po czym westchnął. - Doskonale wiem, jak jesteś traktowany w wiosce. Nie chciałem tego pogarszać mówiąc, że rzeczywiście jesteś demonem. To by ciebie złamało.

Jeszcze raz spróbował przytulić synka, który tym razem wręcz rzucił mu się w ramiona.

Przyglając się całej sytuacji, Minoru stwierdził, że już powonien iść, aby dać im trochę przestrzeni.

- Minato, przyszedłem Ci powiedzieć, że znalazłem twoją ukochaną - powiedział, ściągając na siebie uwagę brata - jest u nas w domu razem z Miyu i Ravą - po tych słowach wyciągnął z fałd peleryny zwój, który położył na stole. - A to jest dla Naruto, kiedy odblokuje swoje moce.

- Arigato, Minoru-nii - podziękował mu Yondaime, a miętowowłosy zniknął, machając na pożegnanie.

***

Naruto był jednym z pierwszych, którzy weszli do klasy. Zamyślony usiadł na swoim miejscu, nie zauważając dziwnego spojrzenia Uchihy, który przyglądał się zaskakująco cichemu blondynowi.

To, co usłyszał wczoraj, zajmowało jego myśli. Zwój od wujka był w jego kaburze na kunai. Minato kazał mu nosić go zawsze przy sobie, w razie gdyby uwolnił swoje moce i przyjął swoją prawdziwą postać podczas jednej z misji.

Dopiero dzwonek na lekcje przywołał Naruto z powrotem na ziemię. Iruka wszedł niedługo po dzwonku razem z ojcem jinchuriki i zaczęły się gratulacje oraz przemowa Hokage.

Dopiero po godzinie zostały przydzielone drużyny, które nie za bardzo się wszyskim podobały ale cóż, Minato dobierał po umiejętnościach, a nie przyjaźniach. Po przemowie Hokage zniknął, a Iruka opuścił salę.

***

Dwie godziny później w klasie została tylko drużyna 7, bardzo niezadowolona ze spóźnialstwa ich sensei'a.

- Gdzie nasz sensei, do jasnej cholery?! - darła się banshee, co zdecydowanie wyprowadzało z równowagi dwóch chłopców.

- Sakura, zamknij się - powiedział Sasuke, który miał jej już dosyć.

- Dobrze Sasuke-kun - powiedziała Sakura i zamilkła... na pięć minut by znowu zacząć narzekać na spóźnionego sensei'a.

Naruto, na szczęście, nie zwracał na nich uwagi. Był zajęty czytaniem zwoju o kenjutsu klanu Uzumaki. Na plecach miał katanę z czarno-czerwonym jelcem w pięknie zdobionej czerwonej pochwie z czarnym motywem Kyubiego. Broń ta, należała do Kushiny i została wręczona Naruto jako nagroda za ukończenie akademii shinobi.

Dla młodego Namikaze, który ćwiczył trochę kenjutsu, był to wielki honor. Kontynuował więc czytanie zwoju, aż ktoś otworzył drzwi.

- Jesteście... nudni - powiedział srebrnowłosy - na dachu szkoły za pięć minut - i zniknął w liściastym shunshin.

Pozwól MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz