Rozdział 39

810 60 10
                                    

Przepiękny ranek zawitał do Konohy. Ciepłe, słoneczne promienie powoli rozbudzały mieszkańców wioski. W otaczającym ją lesie jeszcze przed świtem rozbrzmiewały ćwierkające ptaki. Nie były one jednak jedynym obecnym odgłosem. Rytmiczny, głuchy łomot dawał o sobie znać już od dobrej godziny. Każde kolejne uderzenie stopniowo zbliżało się do jednej z głównych bram Konohagakure no Sato. Towarzyszył mu jedynie lekki szelest poruszanych liści oraz zduszony śmiech.

W końcu jednak rytmiczny odgłos zmienił się w delikatny chrzęst żwirowej drogi, a promienie słoneczne oświetliły biegnącą postać. Ta jednakże była jedynie ciemną smugą, poruszając się zbyt szybko, by zwykłe oko mogło jej się przyjrzeć. Bramę wioski minęła w mgnieniu oka, nie stając nawet, by się zameldować u śpiących strażników. Jednym susem znalazła się na najwyższym, tuż po wieży Hokage, budynku i zatrzymała się.

Błękitne oczy rozejrzały się po okolicy, z zaciekawieniem notując wszelkie zmiany, które zaszły podczas trzyletniej nieobecności. Delikatny, wiosenny wiatr zatańczył w blond kosmykach. Blizny na twarzy były już praktycznie niewidoczne, a uszy stały się zdecydowanie bardziej szpiczaste. Jeszcze trzy lata temu chłopięca sylwetka, przybrała dojrzalszy, niemal dorosły wygląd. Smukłe, muskularne ciało pokazywało, jak bardzo musiał trenować podczas trzyletniej wycieczki treningowej.

Ciemny płaszcz niemal sięgający kostek poruszył się razem z delikatnym wiatrem, odsłaniając ciemnofioletowe, wręcz czarne, spodnie oraz czarne bandaże znikające w równie czarnych butach z osłoniętymi palcami i piętą. Jasnoniebieski, wywinięty kołnierz oraz niedopięta góra pozwalały spojrzeć na białą koszulkę oraz wisiorek w kształcie półksiężyca. Długie rękawy przytrzymywane na przedramionach przez metalowe obręcze, a na prawym ramieniu dumnie prezentowała się Hitaiate Konohy. Pięknie zdobiona katana była przytroczona do jego pleców skórzanym pasem z czerwoną klamrą.

Naruto zmienił się wręcz nie do poznania. Jednakże teraz jego celem było dotarcie w jedno miejsce. Przeskoczył na kolejny dach i zaczął przemieszczać się w stronę wieży Hokage. Widząc otwarte okno, uśmiechnął się pod nosem i nieznacznie przyspieszył. Jednym susem znalazł się w środku i wylądował lekko ana środku pomieszczenia.

Powolnym ruchem wstał i, ze szczerym uśmiechem, powiedział:

- Tadaima!

- Okaeri, sochi - ANBU, którzy zdążyli otoczyć nastolatka, spojrzeli zaskoczeni na swojego lidera, nim powoli opuścili brońi powrócili na swoje ukryte stanowiska. Kushina zaś, która do tej pory siedziała na kolanach ukochanego, podbiegła do syna i wskoczyła mu w ramiona, wtulając swój pyszczek w jego szyję.

- Okaeri... - wyszeptała niemal do samego ucha młodszego blondyna. Minato w tym samym czasie wstał ze swojego fotela i okrążył masywne biurko, podchodząc do swojego syna.

- Urosłeś - stwierdził ze zdziwieniem, widząc, że Naruto był niemal tego samego wzrostu co on.

- Yhm. Minoru-oji powiedział, że prawdopodobnie ciebie przerosnę.

- Eh? Zobaczymy, sochi. Zobaczymy...

W tym momemcie do gabinetu weszli Jiraiya, Minoru oraz Haku. Wszyscy mimowolnie uśmiechnęli się na widok wesołej rodzinki. Sannin jednak zdecydował, że wystarczy tego dobrego i odchrząknął, zwracając uwagę Yondaime oraz jego syna.

- Dobrze was widzieć, Sensei, Minoru. Ciebie też Haku-chan. Mam nadzieję, że udał się wam ten trening. A gdzie są lisy?

- Pobiegły gdzieś - powiedziała młoda Yuki. - Zasłużyły na chwilę swobody.

- Rozumiem... - w tym momencie, Minato mimowolnie się skrzywił, a przed oczami zatańczyły mu mroczki. Zachwiał się lekko, zwracając uwagę reszty. Odruchowo cofnął się i złapał za krawędź biurka prawą ręką. Lewą zaś złapał się za głowę.

Pozwól MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz