Rozdział 26

1.2K 86 11
                                    

Minęły trzy dni od ich ostatniego postoju w jakimś mieście. Grupie shinobi został już tylko dzień drogi do najbliższego miasta w Kraju Gorących Źródeł. Podróż jak do tej pory nie była problemem, była wręcz nad wyraz spokojna. W trakcie drogi, Naruto i Haku szlifowali swoje techniki, jak i kenjutsu oraz fuinjutsu podczas przerw w podróży. Co jakiś czas, oboje tworzyli po kilkanaście Kage Bunshin, by te trenowały za nich, oczywiście wcześniej odwołując poprzednie.

Jeszcze tego samego wieczora przekroczyli bramy miasta i znaleźli jakiś nocleg w całkiem porządnym hotelu. Jiraiya zniknął gdzieś z jakąś kobietą do baru, a reszta gniła w pokoju i grała w scrabble, które oczywiście wygrywał Kurama ze swoją wiekową wiedzą, mimo, że czasami dostawał ujemne punkty za nieistniejące już słowa.

Ciche, ostre pukanie do drzwi przerwało kolejną rundę gry. Blondyn niechętnie wstał i poszedł sprawdzić kto to. Lekko uchylił drzwi, tylko by spojrzeć prosto w twarz dwójce ubranych w czarne płaszcze mężczyzn. Szybko ich rozpoznał i niemal natychmiast zatrzasnął drzwi, po czym zablokował wszystkie zamki, niemal opierając się o drzwi.

- Kto to był? - zapytał biju, poprawiając iluzję, którą pospiesznie na siebie narzucił jakieś piętnaście minut temu.

- Łasica ze swoją złotą rybką przebraną za rekina - stwierdził blondyn, nim zapytał - Gdzie twoje haori?

- Teraz to nieważne. Musimy się stąd zbierać i to już - i w tym momencie zarzucił sobie oboje Chunninów na plecy, gotowy wyskoczyć przez okno, by zniknąć w tłumie ludzi.

- Hej! - krzyknęła z lekka zaskoczona Haku.

- Możemy ich może jakoś opóźnić? - na lekkie skinienie głowy demona, Haku uśmiechnęła się przebiegle, bardziej przypominając jakiegoś Uzumaki niżeli pełną gracji Yuki-onnę.

- Chyba mam nawet wiem jak...

***

Kiedy Itachi i Kisame w końcu przedarli się przez drzwi hotelowe znaleźli się otoczeni przez mur płomieni. Chcieli już zawrócić, zorientowali się jednak, że ściana ognia kompletnie ich otaczała, a z każdą chwilą wręcz się do nich przeybliża.

Kisame chciał już użyć jednego ze swoich wielu wodnych jutsu, jednakże zatrzymał go Uchiha, uważnie przyglądający się płomieniom. Dojrzał, że ogień nie trawi podłogi, tylko lód, który i tak nie chciał się roztopić. Zmuszony był przez to użyć swojego Mangekyo, przywołując czarne płomienie Amaterasu i dusząc ścianę ognia, nim chociażby liznęła któregoś z nich. Odwołując technikę, nieobecnie wytarł płynącą z jego oka strużkę krwi i wszedł pewnym krokiem do pokoju. O mało jednak nie wywalił się na śliskiej, pokrytej lodem podłodze, tylko dzięki Samehadzie podsuniętej przez Hoshigakiego, który cudem powstrzymywał się od parsknięcia głośnym, szczerym śmiechem.

- Arigato - powiedział użytkownik Sharingana, po czym obaj członkowie Akatsuki zniknęli w prostych Shunshin.

***

Naruto, Haku i Kurama zaszyli się w jednym z okolicznych barów, aby dwoje członków Akatsuki nie było w stanie ich odnaleźć wśród tłumu ludzi. Uwagę blondyna zwróciła część z kasynem i z niewielkim uśmiechem spojrzał na swoich towarzyszy.

- Idziemy? - wskazał na królestwo hazardu.

- Czemu nie? - odpowiedział mężczyzna i z pomocą Namikaze, zaciągnęli przeciwną temu pomysłowi brązowooką kunoichi. Szybko jednak została przekonana, że nie był on wcale taki zły, a samo kasyno jest niesamowitą metodą szybkiego zarobku, szczególnie w przypadku dwójki kitsune. Obaj, w blisko dwie godziny, zwiększyli czterokrotnie ich budżet, nie tracąc przy tym ani jednego yena, rozbijając bank za bankiem i zbijając niemałą fortunę samym szczęściem.

Jednak nie wszyscy obecni mieli takie szczęście. Jedna, blondwłosa kobieta siedziała przy jednorękim bandycie już od kilku dobrych godzin i przegrywała cały swój majątek na tej jednej grze. Namikaze, który znalazł się przy automacie obok, podszedł bliżej i zapytał cicho:

- Tsunade-obaa-san? - wśród brzęczących automatów było to praktycznie nie do usłyszenia, ale kobieta usłyszała go na tyle dobrze, by dotarło do niej ich dokładne brzmienie.

- Gaki - warknęła na młodego kitsune łapiąc go za kołnierz. - Odszczekaj to.

- Hau hau - wesołe iskierki ani na moment nie przygasły w jego błękitnych oczach, kiedy patrzył prosto w pełne złości brązowe.

- Eh... I co ja z tobą mam? - zapytała kobieta nim upuściła go na ziemię niczym worek kartofli.

- Same spłacone długi - stwierdził, ciągnąc za wajchę jednorękiego bandyty. Maszyna zatrzymała się na samych siódemkach i zaczęła wypluwać z siebie złote monety.

Kunoichi spojrzała lekko zaskoczona na ilość pieniędzy, ale mimo to podstawiła niemal pusty kubełek na żetony. Szybko musiała jednak pójść po większy, bo wygrana zaczęła się przesypywać, a było jej daleko do końca wypłaty. Kiedy w końcu monety skończyły się wysypywać, kobieta z miłym zaskoczeniem stwierdziła, że rzeczywiście jest już w stanie spłacić blisko połowę zadłużeń.

- Dobra, czego chcesz? - zapytała podejrzliwie.

- Porozmawiamy poza kasynem? To trochę słaby pomysł rozmawiać przy tylu ludziach.

Kobieta mimowolnie się zgodziła i piętnaście minut później siedzieli w wynajętym przez sanninkę pokoju. Senju spojrzała na siedzącą przed nią trójkę.

- Dobra, to o co chodzi? - zapytała szybko, na jednym oddechu.

- Tou-san kazał nam sprowadzić ciebie z powrotem do Konohy.

- Nigdzie z wami nie idę, a w szczególności tam - zaprzeczyła niemal natychmiast.

- A wiesz w ogóle, czego od ciebie oczekuje Hokage?

- Żebym przejęła od niego pałeczkę? - stwierdziła pytająco.

- Nie. On chce przekazać pod twoją opiekę konoszański szpital i edukację młodych shinobi pod kątem zostania medykiem - odpowiedział młody Namikaze pewnym tonem.

Ostatnia Senju była zaskoczona tą propozycją i zamilkła na chwilę, rozmyślając swoje możliwości. Po chwili jednak, niechętnie się zgodziła.

- To kiedy ruszamy? - zapytała, wstając powoli i prostując się.

- Jak tylko Ero-sannin do nas dołączy - stwierdził młody Chunnin, upewniając się, czy zabrał wszystkie zwoje z poprzedniego hotelu.

Gdyby nie cisza, która zapanowała w tym momencie w pomieszczeniu, zapewne nie usłyszeliby cichego echa wybuchu i nie zdecydowaliby się wyjrzeć przez okno, tylko by zobaczyć ruiny w miejscu, gdzie chwilę temu stał zamek.

- Chodźcie to sprawdzić - powiedział Kurama nim wybiegł z pokoju z resztą obecnych na ogonie.

Pozwól MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz