Rozdział 36

668 54 4
                                    

I za nim zaczniecie mnie opieprzać za tak długie milczenie, bd bonusowy rozdział.
Ale tylko dla odważnych...

Miłego czytania

#######################

Na miejscu zbiórki czekała już Haku również w swoim demonicznym kimonie, które zaczęło ciemnieć ze względu na zbliżający się wieczór. Jedynie płatki śniegu oraz obi pozostały równie jasne, kontrastując z ciemnymi włosami i materiałem kimona.

Po niecałych pięciu minutach, do czekającej grupy dołączyli pozostali, również uzbrojeni i gotowi do walki. Widząc to, Hokage uśmiechnął się i zarzucił ciemny kaptur na głowę. W jego prawej ręce pojawiła się kosa, a w lewej maska.

- Wszyscy są przygotowani? - zapytał. - Pamiętacie plan?

Wszyscy skinęli twierdząco głowami, odpowiadając niemo na jego pytania. Sam Hokage założył swoją maskę, a pod nią pozwolił do końca opaść iluzji. Naruto zaś przywołał swoją, która pojawiła się przy jego lewym boku. Sięgnął po nią i założył, a do tej pory niewidoczne wzory zajaśniały czerwonym światłem.

Widząc to, Miyu, Minoru oraz Rava, spojrzeli po sobie, po czym ruszyli wykonać swoje zadanie. Pozostali rozdzielili się na mniejsze grupy i ruszyli w stronę bazy Korzenia.

***

W domu Haruno panował spokój. Mebuki, matka Sakury, właśnie skończyła przygotowywać posiłek dla siebie i swojej, nadal nieobecnej, córki. Na moment jej wzrok zachaczył o dwie stare fotografie przeplecione czarną wstążką.

- Ten demon zapłaci za waszą śmierć, Kizashi, sochi...

Na spokojnie zjadła swoją porcję, po czym ruszyła schodami na górę do swojej sypialni. Spod poduszki wyciągnęła piżamę i już miała ruszyć do łazienki, kiedy do jej uszu dotarła delikatna, kojąca zmysły melodia. Kobieta zatrzymała się na chwilę, ale zaraz kontynuowała swoje czynności. Melodia wturowała jej z każdym ruchem, zbliżając się do momentu kulminacyjnego.

Przy pierwszych dźwiękach kulminacji, kobieta złapała się za serce i upadła na podłogę. Oczy momentalnie przygasły, tracąc swój żywy blask. Widząc to, dwa cienie zniknęły w mrok, szukając kolejnych celi z listy.

***

Stając przed jednym z wielu ukrytych wejść, Naruto nie wiedział, co myśleć. Z jednej strony cieszył się, że jego ojciec zdecydował się zakończyć tą bezsensowną zabawę w kotka i myszkę. Z drugiej strony, już żałował tych ludzi, którzy mieli zginąć.

Oddalił jednak te myśli, widząc jak stojący u jego boku lis nagle zesztywniał.

- Co jest? - zapytał, czując rosnącą złość Kuramy. Haku oraz Kushina również zwrócili uwagę na demona.

- Ona tam jest. Boi się. Nie... Jest przerażona! - Wywarczał kitsune. - Mają Ayame!

Wszyscy obecni pobledli, przerażeni. Szybko ogarnęła ich jednak wściekłość. Nikt nie odbiera demonom rodziny. A już w szczególności Kitsune. Ogony jak i futro dwójki lisów przybrało swoją prawdziwą postać na te formy. Naruto i Haku również przybrali swoje demoniczne formy do końca, po czym cała czwórka wparowała do bazy wroga.

***

- No to Danzo podpisał na siebie wyrok - wymamrotał Minato.

- Co takiego zrobił? - zapytał swojego ucznia Jiraiya.

- Powiedzmy, że powtórzył ten sam błąd o jeden raz za dużo...

- Czyli mamy ANBU? - Zapytała blondynka, szykując się do wyważenia drzwi z hukiem.

- Czyli mamy ANBU... - Potwierdził demon.

***

Naruto i Kurama wraz z Kushiną oraz Haku dotarli do rozwidlenia, kiedy całą bazą wstrząsnęło coś na styl wybuchu. Nie musieli nawet zgadywać, kto to był, tylko dalej biegli przed siebie omijając wszystkich przeciwników.

Jeśli się nie było to możliwe, wróg zostawał szybko zabity przez białowłosą albo miętowowłosego. I tak biegli. Korytarz za korytarzem, pokój za pokojem.

Biegli, szukali, a z każdą chwilą ich nienawiść i złość rosła w siłę. Docierali coraz głębiej do bazy. Kolejne przeszukane pokoje zdradzały coraz to obrzydliwsze tajemnice Korzenia, ale ani śladu po Ayame.

Kurama zaczynał się coraz bardziej denerwować. Nie mógł nigdzie jej znaleźć, a czuł, że coś jest z nią nie tak. Czuł, że cierpi i chciał jej jak najszybciej pomóc.

W końcu jednak udało się całej grupie dotrzeć do drzwi zza których słychać było krzyki bólu oraz czyjś głos zadający pytania. Nikt z grupy nawet nie spojrzał na resztę pomieszczeń, tylko razem naparli na masywne drzwi, wywalając je z zawiasów.

Wszyscy zamarli. Najpierw drużyna zobaczyła stojącego mężczyznę, całego wymazanego krwią. Pół twarzy miał owinięte zakrwawionym bandarzem, podobnie do jego ręki, w krórej trzymał ogromne, zakrwawione obcęgi.

Dopiero po chwili dostrzegli kobietę przywiązaną do metalowego stołu, również wymazaną we krwi. Jej brązowe włosy przypominały jeden, wielki czerwono-czarny kołtun, a twarz zalewały łzy wymieszane z krwią. Ręce jak i nogi miała opuchnięte, a jej nagie ciało poranione. Na kilku palcach nie było paznokci.

Pierwszy poruszył się czerwony kitsune. Jednym susem znałazł się przy kobiecie, już w swojej ludzkiej formie. Jednym ruchem ręki zerwał kawałki skóry trzymające ją na stole, po czym ostrożnie wziął kobietę na ręce.

- Danzo - wywarczał. - Masz pecha, że to nie ja będę twoim oprawcą. Jest wasz.

Na to stwierdzenie, na twarzy trójki demonów pojawiły się okrutne uśmiechy. Czerwonowłosy nawet nie spojrzał za siebie, tylko wyszedł z pokoju, starnnie otulając nagie ciało nieprzytomnej dziewczyny swoimi ogonami.

Pozwól MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz