Rozdział 21

1.3K 106 18
                                    

Minato i lisica stali naprzeciw wężowego sannina, który patrzył z chorym uśmiechem na twarzy na swoją kolejną ofiarę. Wiedząc jednak, że na niewielkie szanse na pokonanie go na własną rękę, sprawnie złożył pieczęcie i uderzył dłonią o ziemię.

- Kuchiyose: Edo Tensei! - wykrzyknął nazwę techniki. Z podłoża, którym był dach, wyrosły trzy trumny.

Namikaze z niemałym zaskoczeniem patrzył, jak trumny otwierają się i wychodzą z nich trzej poprzedni Hokage.

- A więc to ty odpowiadasz za śmierć Sandaime - powiedział ze stoickim spokojem, by z niewielkim, okrutnym uśmiechem dodać - Kushi-chan, może zajmiesz się moimi poprzednikami, co? Ja muszę wyczyścić pewną plamę w historii.

Lisica z szatańskim uśmiechem na pysku zaczęła rosnąć, jej ciało coraz bardziej przypominając ludzkie. Sierść na ciele zniknęła, ukazując krwistoczerwone, zwiewne kimono sięgające do połowy ud z lawendowym obi. Sierść na głowie zmieniła się w długie, czerwone włosy, a jej pysk zmienił się w delikatną, kobiecą twarz. Na koniec, jej ogromny, puszysty ogon rozplótł się na dziewięć, podobnego rozmiaru ogonów.

Jej uśmiech zmienił się w niewielki grymas i zniknęła ze swojej pozycji obok blondyna, zgarniając po drodze wszystkie trzy reanimacje. Orochimaru nie stracił jednak swojego uśmiechu, pewien wygranej.

- Nie jesteś w stanie ze mną wygrać. Nie od kiedy jestem tym! - ryknął, nim jego ciało pochłonęła demoniczna energia, która implodowała, ukazując jakim potworem stał się Orochimaru.

Jego ciało pokryte było srebrnymi łuskami. Zamiast nóg od pasa w dół miał długi na dziesięć metrów, łuskowany ogon. Na jego ciele nie było ani skrawka ubrania, poza medalionem na rzemyku i bransoletach na obu nadgarstkach. Jego włosy były gęstsze i dłuższe, sięgając praktycznie początku ogona. Miał parę ogromnych rogów, a jego oczy były emanującymi na czerwono białkami. W jego ręce był legendarny Kusanagi, teraz spowity mroczną energią.

Minato zaś uzbroił się w swoje dwa specjalne kunai i ruszył na sannina.

***

Naruto i Kurama wparowali na polanę, gdzie stał częściowo przemieniony Gaara. W oczach czerwonowłosego dominowało szaleństwo, ale była widoczna nuta strachu.

- Muszę to szybko skończyć, nim Gaara odda kontrolę Shukaku - mruknął pod nosem blondyn, zdejmując pieczęcie restrykcyjne. - Gotowy?

- Yup! - odpowiedział lis. Błękitnooki położył swoją dłoń na lisie i przekazał mu sporą część zapieczętowanej chakry.

- To ruszamy!

***

Minato nie szło najlepiej w walce z Orochimaru. Jego Hiraishin było niemal bezużyteczne w tak małej przestrzeni jak niewielka polana w nienaturalnym lesie, na której się akurat znajdowali. Hokage jednak się nie poddawał i ze zdwojoną siłą ruszał na Sannina. Ten jednak bawił się nim, odpychając go lub rzucając po ścianach.

- Mówiłem ci, że ze mną nie wygrasz! Jestem dla ciebie zbyt silny - roześmiał się czarnowłosy podpełzając powoli do leżącego na ziemi Yondaime. - A teraz giń!

Hebi uniósł Kusanagi, by zadać ostateczny cios. Opuszczając broń, z zaskoczeniem zobaczył, jak Minato w ostatniej chwili nadstawia swój kunai i przekierowuje go tuż obok, ostrzem katany zachaczając o swoje ramię nim z głuchym dźwiękiem naostrzony metal zagłębił się w ziemi.

Widząc, jak krople krwi wyciekają z niewielkiej rany, Orochimaru uśmiechnął się okrutnie i zabrał Kusanagi. Odwrócił się plecami do Namikaze i syknął:

- Jaka szkoda, że ten atak ciebie nie dobił. Teraz będziesz umierał w męczarniach od trucizny na Kusanagi. Życzę miłego umierania! - ostatnie zdanie wypowiedział z wesołą nutą w głosie, nim ruszył w stronę Kushiny i trzech reanimacji.

Zatrzymał się jednak w połowie kroku, słysząc pozbawiony humoru, upiorny śmiech. Zaskoczony spojrzał za siebie i stanął jak wryty. Minato siedział na ziemi z pochyloną głową, oczy przesłonięte grzywką. Na jego twarz zawitał nieprzyjemny uśmiech.

- Myślisz, że stając się demonem jesteś w stanie mnie pokonać? Mocą, która mnie wychowała i trzyma przy życiu dłużej niż możesz sobie wyobrazić? - uśmiech zastąpiła powaga, kiedy powoli podniósł głowę, jego oczy przymknięte. Powoli jednak uniósł powieki, ukazując światu krwistoczerwone tęczówki z niewielką, czarną kropką za źrenice.

- C-co? - wyrwało się Sanninowi, widząc jak blond włosy stają się stopniowo miętowe i mężczyzna, nie demon, bezproblemowo podnosi się z ziemi - Giń! Sen'ei Jasha!

W stronę Yondaime poleciały węże z obu rękawów Orochimaru. Czerwonooki stał w miejscu, niezważając na zbliżające się gady. Kiedy atak był już około metr od niego, srebrna smuga przeszyła stado węży, a kunai, który do tej pory trzymał Minato, teraz był przepiękną kosą ozdobioną półksiężycem i jedną, czerwoną różą.

- Odejdź! Zostaw mnie! - darł się wężowy Sannin, widząc jak miętowowłosy demon patrzy na niego z okrutnym uśmiechem na twarzy zbliża się w jego stronę.

Nagle Hebi znalazł się przygnieciony do drzewa z tępą stroną kosy przy krtani. To natychmiast uciszyło wężowego demona, zbyt przerażony, by dalej się drzeć. Zdołał jedynie wyjąkać:

- K-kim jesteś?

- Ja? Tylko demonem - Namikaze uniósł swoją kosę i gładkim ruchem skrócił Orochimaru o głowę. Niedbałym ruchem nasłał na ciało płomienie, spopielając truchło. Następnie ruszył sprawdzić, co z Kushiną.

***

Naruto siedział oparty o pień drzewa z lisem leżącym na jego kolanach. Jego błękitne oczy zwrócone były na Gaarę, który leżał półprzytomny na ziemi po przeciwnej stronie polany. Czerwonowłosy poza kilkoma drobnymi obrażeniami, miał na swoim ciele trzy karteczki pieczętujące wykonane przez Jiraiyę podczas treningu z blondynem. Miały one za zadanie uspokoić i zneutralizować chakrę biju, dzięki czemu młody Namikaze dosyć sprawnie i bez większego wysiłku pokonał gennina z Suny. Następnie Kurama zdecydował porozmawiać ze swoim młodszym bratem, solidnie opieprzając go za doprowadzanie swoich jinchuriki do szaleństwa poprzez insomię.

Mówiąc w skrócie, Naruto wręcz rumienił się na same wspomnienie o naprawdę długich i bardzo oryginalnych wiązankach przekleństw jakie wymieniali między sobą bracia, podczas pierwszej od wieków kłótni.

Blondyn niechętnie oderwał wzrok od najmłodszego z dzieci Kazekage, słysząc zbliżające się głosy. Po kilku minutach na polanę wpadło starsze rodzeństwo czerwonowłosego. Z zaskoczeniem stwierdzili, że ich niestabilny psychicznie ototou leży na ziemi pokonany, a jego przeciwnik nie ma na sobie żadnych większych obrażeń. Oboje byli gotowi do walki, jednak młody Namikaze gestem pokazał, że nie szuka guza i pozwolił zabrać jinchuriki wspominając coś o za słabej i niestabilnej pieczęci nim ruszył z powrotem do Konohy, zgarniając jeszcze nieprzytomnego Uchihę ukrytego uprzednio w krzakach.

Na tą chwilę miał wszystkiego dosyć i marzył tylko o drzemce, uprzednio sprawdzając, czy wszystko z jego rodzicami w porządku.

Pozwól MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz