VI

344 33 13
                                    

Hejka ^^
Pierwszy rozdział w całości pisany na komputerze. Jest bardziej spokojny i lajtowy (perfect english xD) od poprzednich. Mam nadzieję, że się spodoba! Nie zapomnijcie o zostawieniu komentarza!
A teraz zapraszam do czytania!

Ps: Oznaczam jeszcze Kaktusiara, bo to właśnie jej dedykuję ten rozdział, ona sama już wie dlaczego.

***




Załatwione - powiedział Toby kładąc na biurku operatora zdjęcie.
- Badaczem też się zajęliśmy - Dodał Tim.
- Jednak podczas potyczki z nim, natrafiliśmy na coś podejrzanego - Firi podsunęła Slendermanowi teczkę z aktami, ten wziął ją i otworzył. Widząc zawartość zaczął ją gorliwie przeglądać, a jego czarne macki poruszać się niespokojnie.
- Jak? Skąd?
- Tego nie wiemy, udało nam się dowiedzieć tylko tyle, że prowadził lata badań, śledził osoby z teczki.. Podobno zabił Pan jego brata. - Jedna z macek mocno uderzyła o stół.
- Śledził? Zostawialiśmy za dużo śladów? Jakim cudem udało mu się zebrać takie dokładne informacje o mieszkańcach tego domu? O mały włos, a zostalibyśmy zdemaskowani!
Ale... dzięki Wam nie zostaliśmy. Spisaliście się, dobrze wam poszło, dziękuję. Idźcie teraz odpocząć. - Proxy posłusznie opuścili pomieszczenie, każdy poszedł w swoją stronę. Toby, Tim i Brian na górę po schodach, a Firi do kuchni, Lucy natomiast jak najszybciej do swojego pokoju. Musiała chwilę odetchnąć. W tym celu wzięła z biurka szkicownik i ołówek, położyła się na łóżku i zaczęła szkicować.
To co wydarzyło się po zabiciu Rosemana było dla niej skomplikowane. Toby w ogóle nie skomentował jej zachowania, może uznał je za tak żałosne, że nawet na komentarz, według niego, nie zasługuje? W każdym razie to nawet lepiej. Paraliż trwał dobre piętnaście minut, ale nikt nic nie zauważył, wszyscy byli zbyt zajęci zakopywaniem ciała. Gdy piętnaście minut minęło, proxy wrócili do rezydencji, żeby zameldować się operatorowi. W drodze powrotnej żywo rozmawiali, ale wydawało się jakby Rogers ignorował Lucy...
Podczas meldunku starała się trzymać z boku, w pewnym sensie czuła, że zawiodła Slendermana. Miała udowodnić, że jest godną pomocniczką, a udowodniła tylko, że jest piętą Achillesa wszystkich proxych.

- Co robisz Lucy? - Do pokoju wpadła Sally.
- Rysuję..
- Mi się nudzi i chciałam się z tobą pobawić. Pobaw się ze mną Lucy. Proszę.
- W sumie nie mam nic do roboty, więc z chęcią, poczekaj tylko chwilę, odłożę szkicownik. - Gdy już go odłożyła, razem z małą dziewczynką poszła do jej pokoju.

- No dobra, w co będziemy się bawić?
- W księżniczkę i księcia!
- I pewnie ja będę księżniczką, tak?
- Niee! Ty będziesz księciem, masz krótsze włosy. - Wyjaśniła ośmiolatka.
- Jakoś nie uśmiecha mi się zmiana płci, a co powiesz na herbatkę? Hę?
- Królewski podwieczorek? Taaak! Czaj zaparzę wodę i przygotuję zastawę!
- Okej - Zgodziła się dziewczyna i usiadła na jednej z różowych poduszek leżących na podłodze.
Lucy bardzo lubiła Sally.. Mała dziewczynka była jedną z jej najlepszych i nielicznych przyjaciółek.. Często się razem bawiły, dzięki temu proxy udawało się choć na chwilę zapomnieć o problemach, misjach i wszystkich innym rzeczach.
- Gotowe! - Zawołała Williams udając, że nalewa do małych filiżanek herbatę.
- Proszę bardzo panno Lucy, ostrożnie, gorąca!
- Dziękuję bardzo panno Williams. - Nastolatka sięgnęła po zabawkowe naczynie i udawała, że popija jego zawartość.
- Może zechcesz mi opowiedzieć co się u ciebie dzisiaj działo? Chętnie posłucham o twej misji. - Powiedziała Sally, jasno dając do zrozumienia o co jej chodzi. Szatynka już chciała odpowiedzieć, ale powstrzymało ją ciche pukanie do drzwi.
- Proszę wejść albo gnić przed drzwiami do końca internetu, twój wybór! - krzyknęła gospodyni.
- Ben mnie tego nauczył - dodała ciszej. Drzwi uchyliły się i do pomieszczenia zajrzała Lena.
- Co robicie? - Spytała.
- Właśnie wraz z panną Williams delektujemy się przepyszną herbatą owocową, może zechciałaby pani dołączyć, panno Otis? - Zwróciła się do kuzynki Helena, proxy.
- Bardzo kusząca propozycja panno Black, z wielką chęcią się dołączę.
- Wspaniale! To ja pójdę po jeszcze jedno nakrycie! - Sally wstała i pobiegła szukaj zabawek, gdy wróciła, "nalała" Lenie herbaty, i we trójkę zaczęły rozmawiać. O najróżniejszych rzeczach! Tak minął cały wieczór. Było bardzo ciekawie.
Około dwudziestej drugiej Magda i Lucy podziękowały małej gospodyni za gościnę i opuściły jej królestwo.

- Podobało mi się. Muszę częściej tam chodzić - zaśmiała się szatynka.
- Taak.. Zabawa z Sally potrafi nieźle oderwać od rzeczywistości - odparła dziewczyna z grzywką. Po tej krótkiej wymianie zdań każda z nich poszła w swoją stronę. Lucy postanowiła wrócić do pokoju i iść spać, była zmęczona po całym dniu, misja ją wykończyła, zanim jednak weszła po schodach na piętro.. zajrzała do lodówki i wyciągnęła z niej lody, które zaczęła żreć już na schodach.

Dzień zakończyła oglądając horror i jedząc lody. W połowie filmu dołączyła się do niej Firi.
- Jak tam? - spytała.
- Cudownie, a u ciebie?
- Taaa, w porządku. Martwiłam się dzisiaj o ciebie. Wtedy w lesie, gdy tak nagle się zatrzymałaś, coś zobaczyłaś? Coś się stało?
- Eeee, nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać - oddaliła pytanie Lucy i przeciągnęła się na łóżku.
- Dzięki za troskę, miło, że się przejęłaś.
- Mhmm.. Nie ma sprawy, w ogóle zauważyłaś, że Toby jest ostatnio jakiś dziwny? Podejrzanie się zachowuje.
- Czyżby? Niee, nic nie zauważyłam. O nim też nie mam teraz ochoty rozmawiać, wrócimy do tematu później.
- Niech będzie. Daj trochę lodów - poprosiła białowłosa, ale Black odsunęła się gwałtownie.
- Njeeeeeee! Moje lody! Weź sobie swoje! - Firicja zaśmiała się i przewróciła oczami.
I tak zakończył się dzień.

***

Następnego ranka podczas śniadania rozległ się dzwonek do drzwi.
- Kto to? - zapytała z pełną buzią Lena na co większość osób wzruszyło ramionami. W ich głowach rozległ się głos:
- Czy ktoś z Was mógłby proszę otworzyć? - Zapadła cisza, nikt się nie kwapił do spełnienia polecenia pana domu. W końcu Alice niechętnie wstała i pomaszerowała do przedpokoju mrucząc coś pod nosem.
Inni mieszkańcy kontynuowali konsumpcję z ciekawością, jednak nasłuchując.
Nagle rozległy się dwa niesłychanie głośne okrzyki radości i po chwili siostra Alana wbiegła do jadalni, cała czerwona z radości i z jeszcze szerszym uśmiechem niż zwykle, wołając:
- DZIUDZIA PRZYJECHAŁA!!!
- Naprawdę? - spytała Firi.
- TAAAAK! - wykrzyknęła Alice i ponownie zniknęła w przedpokoju. Lucy z ciekawości zaprzestała jedzenia sałatki owocowej i poszła śladami niebieskowłosej.
Gdy znalazła się w holu, ujrzała płaczącą Dziudzię, która przytulała Alice. Obok stała walizka zapewne należąca do przybyłej. Kiedy w końcu obie dziewczyny się od siebie oderwały Lucy podeszła i także przywitała się z gościem.
- Jejku, jak się cieszę, że przyjechałaś! Ale wierzyć mi się w to nie chce! Tak mega tęskniłam! - mówiła niebieskowłosa do szatynki.
- Ja też! Normalnie myślałam, że zwariuję jak nie przyjadę, więc o to jestem!
- Yay! Chodź na górę, będziesz spała w moim pokoju! - oznajmiła Wonderful i poprowadziła przyjaciółkę za sobą. Lucy wróciła do jadalni gdzie większość osób rozmawiała na temat przybyszki.
Black wiedziała, że tak długo jak Dziudzia zostanie w rezydencji, tak długo żaden z mieszkańców nie zazna spokoju.

Toby&Lucy ~ bo gofry są dobreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz