XI

255 32 23
                                    

Hejka kochani!
Witam w jedenasty rozdziale!
Liczy on 1102 słowa i jest skupiony na Tobym. Tak będzie do końca książki.
Było dziesięć rozdziałów skupionych na Lucy, teraz pora na Tobiasz :D
A swoją drogą jutro Wigilia!
Z tej okazji chciałabym Wam życzyć cudownych świąt Bożego Narodzenia! Wspaniałych prezentów, dobrego karpia, czasu spędzonego w rodzinnym gronie, mnóstwo uśmiechu, zero zmartwień, zamiast tego milion powodów do szczęścia!
Kocham Was!
Miłego czytania ♥
Ala ♥♥

***

Bolała go głowa, był oszołomiony, wtedy jego głowę zajmowały tylko myśli o Lucy. Przypomniał sobie!
Miał osiem lat, uratowała go na placu zabaw, zostali przyjaciółmi, mogli zawsze na sobie polegać.. A później stało się coś. Coś czego Toby nie pamiętał, było to coś złego, co sprawiło, że ich przyjaźń się skończyła... Teraz.. Teraz chyba jej nie lubił.. Ale jak? Dlaczego? Przecież to jego przyjaciółka! Czy powinien jej nienawidzić? Może tak? Pamiętał jaki był dla niej niemiły, jak nie mógł znieść jej obecności, jak szydził z niej.
Teraz jednak wszystko to wyparowało, czuł się winny za te rzeczy! Nie powinien był ich robić!
Dlaczego w ogóle je zrobił? Co nim kierowało?

Rogers czuł się dziwnie..
Jakby czegoś nie wiedział, jakby część jego życia zniknęła.  Uczucie to nie było przyjemne! Wiedział, że coś zrobił, ale nie wiedział dlaczego, ta niewiedza doprowadzała go do szału!

Może powinien porozmawiać z kimś o tym? Masky się nada? A może Brian? Proxy potrzebował kogoś, kto powie mu na czym stoi i co kierowało jego działaniami.

Następnego dnia spał długo.
Obudził go dopiero Tim.
- Wstawaj Tobiasz! Dobrze się spało? - Zapytał, gdy brunet otworzył zaspane oczy.
- Dalej boli cię głowa? Cud, że żyjesz w ogóle! - zaśmiał się Masky.
- Wal się - mruknął śpiący Toby i usiadł na łóżku, rozglądając się dookoła. W jego głowie wciąż była Lucy. A raczej wspomnienia z nią związane. Było ich tak dużo, przytłaczały go, nie wiedzieć dlaczego, miał wrażenie, że dopiero co je odzyskał.

- Zrobiłem Ci śniadanko! Więc idź
jeść - polecił brat Hoodie'ego. Chłopak przeciągnął się, zauważył, że wciąż ma na sobie te ubrania, które miał wczoraj wieczorem. Nie obchodziło go to jednak, wstał, przeczesał ręką włosy i mrucząc pod nosem coś o bólu głowy, zszedł na parter do jadalni.

Jak się okazało dochodziła szesnasta.
W jadalni byli Drowned Ben oraz Clockwork. Ehhh.. Jak on jej nie lubił!
Zawsze musiała być tam gdzie on, prawie tak jakby go śledziła, zawsze też starała się go podrywać, nie wiedział jak to wyglądało ze strony innych, ale on szczerze nie lubił Nathalie. Wkurzało go, kiedy mieszkańcy rezydencji żartowali sobie na temat jego domniemanej "miłości",  do Clocky. Wtedy najchętniej miał ochotę wydłubać oczy wszystkim, którzy mówili takie żarty.

- O, żyjesz. Fajnie. - rzucił Ben na widok kolegi i dalej pogrążył się w jedzeniu jogurtu.
Brązowowłosa natomiast szybko znalazła się obok proxy'ego.
- I jaak tak? Już cię nic nie boli Toby? Martwiłam się trochę. - Chłopak westchnął cicho.
- Tak, już wszystko okej. Niepotrzebnie się martwiłaś. Jak zauważył Ben: żyję i mam się dobrze.
- Wczoraj na to nie wyglądało, ale okej.. To co? Może, żeby odpocząć od ostatnich wydarzeń.. Chcesz obejrzeć wieczorem w salonie film?
- Taaa, raczej nie, dzięki za propozycję, może następnym razem.
- Trzymam cię za słowo! - Zaśmiała się i wyszła z jadalni. "W końcu", pomyślał Toby. Zauważył na stole niechlujnie przygotowane kanapki z żółtym serem. Bez wątpienia robił je Masky. Rogers usiadł na jednym z drewnianych krzeseł i zabrał się za jedzenie kanapek. Wbrew pozorom były całkiem smaczne.

Jedząc, rozmyślał.
Rozmyślał o Lucy.
Zdecydowanie powinien z kimś porozmawiać! Może z Leną? Lena to jego dobra koleżanka i w dodatku umie słuchać...

Nagle rozmyślania Toby'ego przerwał krzyk i do jadalni wpadło pianino. W suficie zrobiła się sporej wielkości dziura. Nastolatek spojrzał na wszystko zdezorientowany.
Wtem rozległy się krzyki i do pomieszczenia wbiegły Alice i Dziudzia. Można się było domyślić, że to ich sprawka.

- Co wyście zrobiły? - Spytał brunet.
- Dziudzia uznała, że pokaże mi jak się gra na pianinie. - Wyjaśniła Alice.
- A skąd wzięłycie pianino? - Zapytał zszokowany Ben.
- Znalazłyśmy na strychu.. Chciałyśmy je znieść i tak trochę spadło nam.. - odparła Dziudzia.
- Jesteście chore.
- WIEEEMY, często to słyszymy - uśmiechnęła się Wonderful, a jej towarzyszka dodała:
- Alee.. Co zrobić z tym pianinem? - Toby wzruszył ramionami.
- zostawcie je tak, rano pewnie go nie będzie.
- A jak tam twoja głowa w ogóle?
- A Dobrze, dzięki za troskę.
- Nie ciesz się tak, zapytałyśmy dla zasady - powiedziała Alice i zaczęła się śmiać jak głupia, a Dziudzia razem z nią. W końcu leżały na podłodze, a Rogers próbował pojąć, co śmiesznego powiedziała bliźniaczka Alana. W końcu jednak się poddał i skończywszy jeść, wrócił na piętro. Tam zapukał do drzwi.
Drzwi z tabliczką "Lena Otis".

- Proszę! - Rozległ się krzyk. Toby wszedł do środka. Zastał Lenę, siedzącą przy biurku, rozmawiała przez telefon.
- Poczekaj chwilę Kinga - rzuciła do słuchawki i zwróciła się do proxy'ego:
- Coś ważnego?
- Tak jakby..
- Słuchaj Kinga, przyszedł Toby i mówi, że to coś ważnego, zadzwonię jak sobie pójdzie.. Yhym.. Jasne. Też cię kocham, no.. Pa, do usłyszenia! - Otis rozłączyła się.
- No więc? O co chodzi Toby? - spytała, po czym wskazała Toby'emu krzesło, na którym usiadł.
- Chciałbym z tobą pogadać..
- Zaczyna się niebezpiecznie. W każdym razie mów.

- Kiedy się obudziłem czułem się, i nadal się czuję.. Dziwnie. Jakbym przypomniał sobie coś ważnego! Coś.. Lucy! To dziwne uczucie.. Jakby wróciły wszystkie wspomnienia z nią związane. Pamiętam wszystkie wspólne chwile, rozmowy, WSZYSTKO! W mojej głowie roi się od wspomnień! I wiem, że to moja przyjaciółka, wiem o tym, ale.. Jest część mnie, która mówi, że powinienem jej nienawidzić! Nie wiem co czuć, co robić.. Pomóż mi Lena nooo... - Lena słuchała uważnie i analizowała w myślach wszystko co mówił Toby. Po dłuższej chwili odezwała się:
- Wiesz... Od kilku dni miałeś te bóle, nawet Slendy uznał, że to wspomnienia, teraz przypomniałeś sobie Lucy, co znaczy, że wspomnienia wygrały, ale to właściwe dobrze, że już ją pamiętasz! To w końcu twoja przyjaciółka! Raczej powinieneś się cieszyć...
- Wiem o tym, ale nie umiem!
Kocham ją, jest dla mnie bardzo ważna, ale też wiem jak się w stosunku do niej zachowywałem, teraz równocześnie czuję miłość i nienawiść! Jestem skołowany Lena!
Co ja mam ze sobą zrobić?
- Może spróbuj z nią porozmawiać? Tak chyba będzie najprościej.
- I co jej powiem? "Słuchaj Black, pamiętam już całą naszą przyjaźń i przypomniałem sobie wszystko.. Ale jest problem, równocześnie cię nienawidzę, co ty na to?"..
- Fakt, to chyba nie do końca dobry pomysł -Zgodziła się Otis.
- Ale wiesz co? Tak sobie myślę.. że łatwiej kogoś nienawidzić niż go kochać.. Bo w twoim zawodzie pozytywne uczucia mogą prowadzić do zguby, są niebezpieczne. Dlatego tak się wzbraniasz.. Ty nie chcesz być przyjacielem Lucy, bo wiesz, że uczucia to słabość mordercy. - Toby zamyślił się. Lena miała rację. Gdyby dopuścił do siebie uczucia stałby się słaby.. Uczucia są właśnie dla takich ludzi. Dla słabeuszy.
- Pomogłam ci wystarczająco?
- Tak.. Chyba tak.
- To świetnie, a teraz się wynoś, bo zaczynam się czuć jak psycholog, do widzenia! - Nastolatka wypchnęła Toby'ego na korytarz.

A on już wiedział.
Lucy była jego przyjaciółką, zależało mu na niej i teraz to nie tylko wiedział, ale i pamiętał.
Jednak aby morderca mógł być w pełni skuteczny musi być pozbawiony uczuć. A jakakolwiek miłość.. To uczucie. Dlatego zamierzał się jej wyzbyć.

Toby&Lucy ~ bo gofry są dobreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz