No witam wszystkich serdecznie w kolejnym rozdziale, mam nadzieję, że się wam spodoba, jeżeli tak to nie zapomnijcie o gwiazdce i komentarzu. Rozdziały będą co dwa tygodnie lub czasami częściej. Kocham was, miłego czytania!
***
Ten dzień rozpoczął się silnym uderzeniem. Bowiem była burza.
Lucy około dziewiątej nad ranem obudził głośny grzmot. Dziewczyna niechętnie wstała, ponieważ tuż po przebudzeniu poczuła jak burczy jej w brzuchu. Miała ogromną ochotę na tosty. Najlepiej z nutellą. Podeszła więc do szafy i wyjęła z niej klasyczny zestaw. Gdy już się ubrała, wyszła z pokoju zamykając drzwi na klucz i zeszła po schodach na parter, gdzie kilku mieszkańców już jadło śniadanie. Lucy podeszła do szafki kuchennej, z której wyciągnęła nutellę, podłączyła toster do prądu i włożyła do niego kromki pieczywa tostowego. Po kilku minutach tosty wyskoczyły, proxy posmarowała je kremem, położyła na talerzu i usiadła przy stole aby zjeść posiłek. Zajęła miejsce obok Zero, z którą trochę sobie pogawędziła. Po zjedzeniu śniadania włożyła talerz do zmywarki i kiedy już miała wyjść z pomieszczenia, zawołała ją białowłosa:
- Lucy!
- Tak?
- Jak zjem idę do salonu, razem z Firi, Leną, Jane, Niną i Clockwork będziemy oglądać ten horror... The Boy? Tak, chyba tak, chcesz z nami? - Chociaż nastolatce naprawdę niezbyt uśmiechało się spędzanie czasu z Clocky, zgodziła się, w końcu i tak nie miała nic lepszego do roboty.
Więc poczekała aż Zero zjadła swoje kanapki i razem z nią udała się do salonu gdzie były już pozostałe dziewczyny.
Nathalie siedziała na fotelu, Nina i Jane zostały rozdzielone przez Firi, która usiadła pomiędzy nimi (tak w razie czego, żeby się nie pozabijały) Lena siedziała obok niej.
- Wzięłam jeszcze Lucy - oznajmiła Zero siadając na dywanie i wskazując proxy miejsce obok siebie.
- Spoko - odparła Lena i włączyła film podczas gdy Clocky spojrzała się na Lucy z wyraźną niechęcią.Gdy dwie godziny później film się skończył wszystkie dziewczyny zgodnie stwierdziły, że nie był specjalnie straszny.
- Widział ktoś w ogóle Alice i Dziudzię? - spytała nasza bohaterka.
- No właśnie chyba nikt, a za spokojnie tak jakoś - stwierdziła Firicja.
- Też to zauważyłam - poparła Jane.
- Mnie się wydaje, że to tylko cisza przed burzą - dodała Lena.
Wszystkie spojrzały za okno.
- Bardzo trafiony żart Lena - skomentowała Lucy. Później udała się na górę do siebie, wchodząc po schodach poślizgnęła się i aż musiała przytrzymać się poręczy, żeby nie spaść. Nagle poczuła jak ktoś po przytrzymuje ją za ramię.
- Uważaj trochę, bo się zabijesz - mruknął Toby i przeskakując po dwa stopnie dostał się na piętro. Serce dziewczyny zabiło mocniej. Była w stu procentach pewna, że chłopak nie zwróci na nią uwagę, albo rzuci wredny komentarz, ale nie, on przytrzymał ją i powiedział, żeby uważała. Jak to było w tej piosence? Cieszmy się z małych rzeczy? Lucy chyba właśnie to teraz robiła. W tym nagłym przypływie radości aż podskoczyła. I oczywiście spadła ze schodów.
- Jejku Lucy - przeraziła się Lena, która także wchodziła po schodach, ale Lucy uśmiechnęła się głupio i poszła po lód, bo po upadku mocno rozbolało ją biodro.Siedziała w kuchni przykładając sobie lód do bolącego miejsca i zastanawiała się jak to się stało, że jeszcze wczoraj Toby zachowywał się jakby życzył jej śmierci, a dziś już nie? A może po prostu tak rzucił słowa na wiatr? Pewnie dalej ma do niej takie podejście jak po misji.
Pewnie tak... Po co robiła sobie nadzieje, powinna być realistką...Siedziała tak i rozmyślała gdy do kuchni wpadła Alice, a za nią Dziudzia.
- Hejka - przywitała się.
- Cześć Lucy - odparły przyjaciółki.
- Co zjemy?
- Bułki z dżemem! - postanowiła Dziudzia.
- To ty wyjmij bułki, a ja wyjmę dżem - poprosiła Alice, a gość zrobił to o co prosiła. Bliźniaczka Alana długo szukała dżemu, w końcu jednak jej się udało i gdy juz miała go otworzyć Lucy zaprzeczyła:
- Nie! Alice! To jest sos do mięsa!
- Słucham? - spytała niebieskowłosa z niedowierzaniem podczas gdy Dziudzia zwijała się na podłodze ze śmiechu.
- Faktycznie - stwierdziła w końcu Alice.
- To gdzie dżem?
- Tutaj, na wierzchu obok ekspresu do kawy - wskazała młoda proxy.
- Dzięki. - podziękowała Wonderful i gdy razem z Dziudzią zrobiły sobie kanapki, usiadły obok szatynki.
- A swoją drogą co ci się stało? Po co ci ten lód? - spytała Alice.
- Spadłam ze schodów. - Lucy machnęła lekceważąco ręką, a dziewczyna z warkoczem parsknęła śmiechem.
- Nie śmiej się, to naprawdę bolało. - skarciła ją proxy.
- "Tak jak miłość do Toby'ego" - dodała smutno w myślach, lecz szybko pomyślała o czymś innym, nie powinna tak się przejmować Tobym i o nim myśleć, nie powinna. I dlatego zamierzała przestać. Musiała w końcu skupić się na sobie, a nie na nim. Bo w końcu facet powinien być tylko dodatkiem uszczęśliwiającym dziewczynę, a nie całym światem, w którym się zamyka. Czyż nie?
CZYTASZ
Toby&Lucy ~ bo gofry są dobre
Fanfiction"Bo w końcu facet powinien być tylko dodatkiem, uszczęśliwiającym dziewczynę, a nie jej całym światem, w którym się zamyka." "Mówi się, że miłość nieodwzajemniona jest najsilniejsza. Gówno prawda. Jest najboleśniejsza. Szczególnie wtedy kiedy obiekt...