Hejka
Dacie wiarę, że jesteśmy już właściwie w połowie książki?
Mam zaplanowane 20 rozdziałów, a wy za chwilę przeczytacie 10. Chciałabym Wam z całego serducha podziękować za to, że to czytacie . Niedawno wybiło tysiąc wyświetleń. Za to także chcę podziękować ❤
Ogółem mega Wam dziękuję za każde wyświetlenie, każdą gwiazdkę, każdy komentarz. Jesteście wielcy ❤
Kocham Was!
Miłego czytania..***
I co powiedział? - spytała Lucy, widząc jak męscy proxy wychodzą z Leną, z gabinetu operatora. Toby masował czoło i gadał coś do Masky'ego.
- Jego zdaniem to może mieć związek ze wspomnieniami. - Lucy zamarła.
- Jak to? - wydusiła.
- Wszedł do jego głowy i znalazł kawałki wspomnień.. Najwyraźniej musiały jakoś się przebić.. Ale Slendy już je usunął i to nie powinno się powtórzyć.. Raczej. - wytłumaczyła szatynka. Black zbladła. Jej plan, jedyna nadzieja.. W jednej chwili przepadła. Nie ważne ile razy przypominałaby Toby'emu, operator i tak by to zniszczył.- Wszystko okej Lucy? Wyglądasz jakby było ci niedobrze.. - zauważyła kuzynka Otisa.
- Tak, tak.. Wszystko... Okej. - odparła jej rozmówczyni.
- Wiesz co..? Ja chyba już pójdę do siebie.. Jakoś wyjątkowo zmęczona jestem.. - I nie czekając na odpowiedź pobiegła w stronę schodów.Wbiegła do pokoju, uklękła przy łóżku i wyciągnęła spod niego drewniane pudełko. Otworzyła je. Był to mały skarbiec wspomnień. Zdjęcia, dzienniki i tym podobne. Jednak wtedy Lucy wyjęła tylko jedno zdjęcie. Zdjęcie przedstawiające ją i Toby'ego.. Jedyne jakie udało jej się zachować. W napadzie zawodu, złości i smutku.. Wzięła zapalniczkę i podpaliła zdjęcie.
Widok palącego się obrazka uspokajał ją. W końcu zdjęcie zostało zupełnie zniszczone. Tak jak kilkanaście minut temu ostatnia nadzieja Lucy.Slenderman obserwował wszystko w swoim gabinecie.
Jako, iż był połączony ze swoimi proxy telepatycznie, widział co robią w danym momencie. Wiedział co czują, co zamierzają i dlaczego. Westchnął ciężko.
Niezdarna, nieśmiała, uparta i.. Zakochana Lucy Margaret Black.
W pewnym sensie ją podziwiał.
Walczyła długo, nie poddawała się, mimo, że jej życie zmieniło się przez ostatni rok o sto osiemdziesiąt stopni. Dołączając do "zespołu" proxych straciła szansę na normalne życie. Na znalezienie miłości. A jednak ją znalazła i o nią walczyła. Uparcie łapała się każdego światełka nadziei i nie ważne ile razy się na tym sparzyła, to dalej dążyła do celu. Nie potrafiła znieść myśli o stracie przyjaciela. Ale czy tylko przyjaciela? Operator nie spodziewał się, że w swojej walce zajdzie tak daleko. Była blisko.. Ale mimo wszystko za daleko.
I mogli mówić co chcieli, że morderca nie ma uczuć i się nie zakocha. Kłamstwo. Większość mieszkańców była pozbawiona czegoś co Black wciąż posiadała i wbrew wszystkiemu nie zamierzała tego stracić! Człowieczeństwo.
Lucy nie zamierzała zrezygnować. Z pewnością wiedziała, że tak byłoby jej łatwiej, ale wiedziała też, że gdyby to zrobiła.. Osoba dla, której tyle walczyła... Przestałaby być dla niej ważna. I znosiła poczucie winy za każdym razem gdy odbierała komuś życie.
Jednak nie zamierzała tego poczucia wyeliminować.
Miała niezwykłą wolę walki.
Umiała walczyć o swoje cele, przekonania... Między innymi dlatego to ją Slenderman wybrał na proxy. Bo chociaż z pozoru wydawała się być słaba.. To lekceważenie jej było błędem.
Nosiła w sobie ogromną siłę.Mężczyzna bez twarzy uniósł głowę ku górze. Walczył sam ze sobą. Chciał zrobić coś czego mógłby żałować.. Mógłby... Jednak wolał zaryzykować. Przyłożył swoje dłonie do czoła i intensywnie zaczął je masować. W końcu, po kilku minutach poczuł jak przeszywa go dreszcz. Właściwie nie tylko jego.
- AAAAAAAA!!! - dało się słyszeć na całą rezydencję. Do pokoju proxych wbiegło sporo osób. Na czele Clockwork.
- Co się dzie.. TOBY! - krzyknęła widząc chłopaka, którego raz po raz przechodziły silne dreszcze, z nosa zaczęła ciec mu krew.
- Co mamy robić??! - zawołał zaniepokojony Hoodie.
- Nie wiem! B-b-biegnijcie po Slendera! - Masky i jego brat wybiegli z pokoju.
- Co mu jest? - spytała śmiertelnie spokojna Sally.
- Nikt tego nie wie - odparła Zero, wzięła małą dziewczynkę na ręce i wyszła z pomieszczenia, aby nie przeszkadzać.Po kilku minutach dreszcze ustały i Toby opadł bezsilnie na łóżko. W tym samym momencie przybiegli Tim i Brian.
- Operatora chyba nie ma.. To pewnie znowu były te wspomnienia... - mruknęli.
Clocky wytarła Rogersowi krew z twarzy.
- Jakie wspomnienia? - zapytała.
- Nas się pytasz? Ponoć sobie coś tam przypomina, i ponoć to przypominanie boli.
- Teraz chyba padł. Dzięki, możesz już iść Zegarkówna - wyszczerzył się Tim.
- Co wy?! Zostanę dopóki się nie obudzi!
- Jak sobie chcesz.. Nie przeszkadzamy - Brian ruszył do wyjścia.
- Spróbuj pocałunku! Może zadziała? - rzucił jeszcze Masky. Clockwork przewróciła oczami.Rogers nie budził się.
Mijały sekundy.
Mijały minuty.
Mijały godziny.
Chłopak wciąż był nieprzytomny.
Clockwork siedziała przy nim przez jakiś czas, lecz poddała się i zostawiła samego.Była równo trzecia w nocy.
Godzina demonów.
Nagle oczy Toby'ego otworzyły się...- Lucy - wyszeptał.
CZYTASZ
Toby&Lucy ~ bo gofry są dobre
Fanfiction"Bo w końcu facet powinien być tylko dodatkiem, uszczęśliwiającym dziewczynę, a nie jej całym światem, w którym się zamyka." "Mówi się, że miłość nieodwzajemniona jest najsilniejsza. Gówno prawda. Jest najboleśniejsza. Szczególnie wtedy kiedy obiekt...