Kochani...
Ja.. nawet nie będę się tu rozpisywać..
Będzie osobna część na podziękowania, wyjaśnienia i.. pożegnanie z historią Toby'ego i Lucy.
Na razie macie przed sobą ostatni rozdział, a wieczorem przeczytacie epilog. Pamiętajcie tylko o zostawieniu komentarza.
~ Kocham Was
~ Alabohaterka ❤***
Lucy zamknęła za sobą drzwi.
Toby oddychał głęboko, starając się zapanować nad szybko bijącym sercem oraz stresem.
Nie planował tego, zupełnie nie tak miało być..
Za kilka minut miał wyznać dziewczynie, którą kocha (a która go nienawidzi) miłość. Miał ujawnić wszystko to co od miesięcy skrywał w środku, wszystko to co go dusiło i nie pozwalało normalnie funkcjonować.Dziewczyna stanęła naprzeciw niego.
Jej wzrok błądził po pomieszczeniu, unikając zdenerwowanego spojrzenia Toby'ego.
Czy ona też się stresowała? Martwiła? Bała?
Nie.. na pewno nie. W końcu chłopak był jej całkowicie obojętny, nienawidziła go i uważała za egoistę, przecież jasno dała to znać. A więc dlaczego w jej oczach można było dostrzec przejęcie niemniejsze od tego, które kryło się we wzroku chłopaka? No właśnie.. dlaczego?- Powiesz coś? - zapytała cicho, wpatrując się w swoje trampki. Co miał powiedzieć? Że ją kocha? Że pamięta? Że przeprasza? Nie umiał z siebie nic wykrztusić... Mijały minuty, a on wciąż się nie odezwał.
- Nie..? To może odpowiesz na pytanie? Czy... - zawiesiła głos jakby następne słowa z trudem miały przejść przez jej gardło.
- Czy to co usłyszałam... To prawda? - Te słowa zawisły w powietrzu. Pytanie to miało zaważyć nad wszystkim, a raczej odpowiedź na nie. To od niego zależało jak potoczy się rozmowa. Chyba najtrudniejsza jaką dotychczas przyszło odbyć obojgu proxych.
Czy kłamstwo miałoby teraz sens?
Lucy odeszła by, a Toby znów pogrążył się w swojej rutynie i znów leciał by na dno. Czy był sens?
Może tak miało być? Może teraz miał być szczery, powiedzieć dziewczynie o swoich uczuciach, o tym, że pamięta wszystkie ich wspólne chwile. Zarówno dobre jak i złe, a te drugie najchętniej by cofnął. Tak długo męczyły go wszystkie uczucia, których nigdy nie powinien poczuć, tak długo zapełniały jego umysł, że może teraz pora je uwolnić? I zmierzyć się z konsekwencjami? Bo co miał do stracenia? Nic.
Nic nie miał, nikogo nie miał i nikim był.
A przynajmniej tak uważał.Zaskakujące, że w ciągu dnia potrafimy wypowiedzieć tak wiele słów, możemy mówić bez końca, a w pewnych sytuacjach... Możemy nie być w stanie powiedzieć nawet jednego słowa. Bo są słowa i Słowa. Te pierwsze opisują błahostki, są nic nieznaczące i zbędne, a te drugie? Te drugie są na takie rozmowy jak ta. Ciężkie, bolesne, szczere, ważne.
Tak więc wypowiedzenie Słów ze świadomością ich wagi było niezwykle trudne.Lucy pokręciła z rezygnacją głową.
Rogers milczał, tylko to chyba potrafił..
Już odwróciła się aby opuścić pomieszczenie, kiedy usłyszała.
Słowo, które w jednym momencie zmieniło spojrzenie na miliony innych momentów, słów, Słów oraz zachowań.- Prawda. -
Przytaknął.
Jak to absurdalnie i niemożliwie brzmiało.
Czy Toby Rogers właśnie przyznał się do tego,że ją kocha?
A może robił sobie kolejne żarty? Może znów chciał grać na jej emocjach? Zwróciła się w jego stronę, a gdy spojrzawszy w jego oczy zobaczyła, czające się w nich łzy, zrozumiała, iż to wcale nie był żart oraz jak ciężko było mu się do tego przyznać. Stał przed nią całkowicie nagi w emocje i uczucia. Bez żadnej fałszywej osłony, maski. Zupełnie szczery.- Kocham cię. Nie dość, że kocham to pamiętam. Pamiętam każdą chwilę, rozmowę, spotkanie. Pamiętam jak się poznaliśmy, pamiętam wszystko. Pewnej nocy obudziłem się, wszystko pamiętając. Długo zajęło mi zrozumienie, że coś czuję, bo tak długo nie czułem nic. Przeraziło mnie to i nie chciałem tego! Tacy ludzie jak ja.. potwory, bo patrząc na to ile żyć odebrałem człowiekiem mnie nie można nazwać.. potwory takie jak ja nie mogą czuć, nie mogą kochać. Bo to słabość, czyni mnie to słabym i bezbronnym. I tak kurewsko się tego bałem, dalej boję. Szukałem pomocy u Leny i ją dostałem, ale nie potrafiłem z niej skorzystać, bo jestem takim cholernym idiotą.. Wiem, że to co, cholera, czuję może mnie kosztować nawet życie i to przeraża mnie jeszcze bardziej. Slenderman mnie zabije. Tak długo trzymałem wszystkie uczucia do ciebie jak najdalej od niego, a teraz gdy wypowiadam je na głos.. wiem, że skazuję się na śmierć. Ale nie obchodzi mnie to. Bo bez ciebie nie mam nic, jestem nikim. Spieprzyłem wszystko.
Zrezygnowałem z ciebie, gdy zgodziłem się o tobie zapomnieć. I byłem takim dupkiem, tak kurewsko cię traktowałem.. równie kurewsko tego żałuję i nie potrafię sobie wybaczyć. Po prostu nie potrafię, bo jak można żyć ze świadomością, że zraniło się osobę, którą się kocha? Nie można. Jestem wrakiem człowieka.. tfu! Potwora... Czeka mnie nieuchronny koniec, nie mam już nic do stracenia. Wtedy, gdy wylałem na ciebie to mleko... Zrobiłem to przypadkiem. Kiedy zobaczyłem twoje zły, poczułem się gorzej niż podczas zabójstw. Miałem ochotę ci wszystko wytłumaczyć, ale bałem się i nie potrafiłem! A później w lesie, podczas misji jasno dałaś mi do zrozumienia, że mnie nienawidzisz. Wcale ci się nie dziwię, zasłużyłem sobie... Twoja nienawiść była gwoździem do mojej trumny. Umrę przez to, że coś poczułem. Miłość. Bo darzę cię tą jebaną miłością Lucy. Zawsze darzyłem. -I znów zapadła cisza. Po jego policzkach zaczęły spływać strumienie łez. Wraz z wyznaniem miłości coś w nim pękło. Miłość uczyniła go słabym. Był słaby i taki się czuł. Upadł na kolana wciąż płacząc, zaczął mieć drgawki związane z jego chorobą. Był słaby, bezbronny, załamany i przerażony. Przez łzy nie był w stanie nic dostrzec, nic.
Nawet Lucy, która wpatrywała się w niego oszołomiona.
Po jej twarzy także spływały łzy. Ostatnie miesiące były dla niej torturą. Tak bardzo cierpiała, żyjąc w świadomości, że on jej nienawidzi i życzy jej śmierci! Udawała silną w dzień, płacząc po nocach. A teraz? Teraz Toby wyznał jej miłość.Miłość ta zniszczyła ich oboje. Byli zmęczeni i bali się.
A równocześnie wiedzieli, że nastaje koniec.- Kocham cię Lucy Margaret Black - udało się wykrztusić Toby'emu przez łzy. Nie mógł zobaczyć jak zapłakana brunetka klęka obok niego.
Ale mógł poczuć jak zdejmuje jego chustę, odsłaniając paskudną ranę, którą zawsze ukrywał. Mógł też poczuć coś czego myślał, że nigdy nie poczuje.- Ja ciebie też, Toby Rogersie - wyszeptała dziewczyna, ujmując twarz chłopaka, który nie potrafił uwierzyć w słowa, które usłyszał.
Później Lucy objęła rękoma kark chłopaka i połączyła swoje usta z jego ustami.
On nie wierząc w to co się dzieje, przyciągnął ją do siebie i oddał pocałunek. Ich pierwszy pocałunek. Wyczekiwany, znaczący więcej niż milion Słów. I przede wszystkim rozpoczynający nowy rozdział. Rozdział bez bólu, łez i nieszczęścia. Bo dwa serca bijące tym samym rytmem do tej pory biły oddzielnie. Ale teraz biły razem.
I to był dopiero początek.
CZYTASZ
Toby&Lucy ~ bo gofry są dobre
Fanfiction"Bo w końcu facet powinien być tylko dodatkiem, uszczęśliwiającym dziewczynę, a nie jej całym światem, w którym się zamyka." "Mówi się, że miłość nieodwzajemniona jest najsilniejsza. Gówno prawda. Jest najboleśniejsza. Szczególnie wtedy kiedy obiekt...