II

525 41 24
                                    

Witajcie w kolejnym (niezbyt długim) rozdziale.
Poprzedni przyjęliście bardzo pozytywnie.
Jak wspomniałam ostatnio, mogą wystąpić lekko przerobione fragmenty książki LucyBlack6 "Beacuse I'm Insane", do której Was serdecznie zapraszam. Fragmenty te, jeżeli się pojawią, będą umieszczone w pogrubionych i podkreślonych cudzysłowach ^^ oczywiście są one umieszczane za zgodą autorki.
Skoro to mamy za sobą, zapraszam na drugi rozdział Love Story ❤ Tym razem pisany przeze mnie, a nie przez Lucy ^^ miłego czytania!

***

Za oknem padał deszcz.
Lekkie krople popołudniowego deszczu uderzały rytmicznie o szybę. Lucy siedziała przy biurku i smętnie wpatrywała się w szybę. Niby zwyczajny dzień w rezydencji, a jednak dla młodej proxy dzień pełen bólu i złamanego serca. Znowu.
Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju weszła _firi_, Lucy spojrzała na przyjaciółkę.

- Chodź na kolację.
- Zaraz zejdę - odpowiedziała brązowowłosa, kiwając głową. Firi spojrzała na nią uważnie, ale nic nie powiedziała, zamknęła drzwi i zeszła po schodach do jadalni.

Lucy ponownie spojrzała za okno.
Westchnęła.
Z ciężkim sercem wstała i ruszyła w stronę wyjścia z pokoju.

***

Oddaj ten widelec padalcu! - krzyczała Alice próbując wyrwać Jeffowi swój widelec.

- Po co ci on? Przecież i tak nie potrafisz z niego korzystać... - prychnęła Jane, nakładając sobie na talerz naleśnika, niebieskowłosa posłała jej zabójcze spojrzenie i dalej kłóciła się z Jeffem.

- Możecie przestać? Ja tu próbuję
jeść! - zawołała w końcu Lena.
- Właśnie, nie zachowujcie się jak dzieci - dodała Firicja.
- Gadasz jak stara jędza. - Alice przewróciła oczami.
- Bo ona jest stara - dodał Jeff po czym razem z niebieskowłosą wybuchnęli śmiechem. Oczy Firi pociemniały, lecz zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć to jadalni wszedł Toby w towarzystwie Hoodie'ego i Masky'ego. Wszyscy się śmiali i zabawnie przepychali. Clockwork od razu się ożywiła.

- Toby! Siadaj tutaj! - Wskazała wolne miejsce obok siebie. Chłopak zawahał się przez chwilę, ale jednak usiadł obok dziewczyny, która uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Jak było na misji? - zapytała.
- Jak zwykle. - Okularnik wzruszył ramionami.
- Byłoby lepiej gdyby KTOŚ nie próbował mnie zabić. - Tu spojrzał znacząco na Maskiego, ten wyszczerzył się do niego i wrócił do rozmowy z Alice.

***

Lucy odetchnęła głęboko.
- "Udawaj, że wszystko jest okej" - pomyślała, a następnie weszła do pomieszczenia, z którego dobiegały wesołe rozmowy jej współlokatorów.
Przeszła niezauważona i zajęła miejsce pomiędzy Alice, a Leną.

- Hej - przywitała się cicho. Alice co prawda tego nie usłyszała, gdyż była pochłonięta rozmową z Maskym, lecz Lena zwróciła uwagę na koleżankę.

- Lucy jesteś, wszystko dobrze? - zapytała troskliwie. Dziewczyna lekko wzruszyła ramionami i mruknęła:
- Tak.. wszystko dobrze. - Lena nieufnie zlustrowała ją wzrokiem, ale nic nie powiedziała. Kolacja trwała dalej, a Lucy nikt nie zauważył.

Była w rezydencji od kilku miesięcy, starała się godnie pełnić rolę pomocniczki Slendermana, jednak przeszkadzała jej w tym jedna rzecz, a raczej jedna osoba.

Toby.

Chociaż operator proponował dziewczynie wyczyszczenie wspomnień, ona chciała je zachować. Teraz nie była już pewna co do słuszności swojej decyzji.
Ból zapomnienia był ogromny.
Toby o niej zapomniał. Nic nie pamiętał, zapomniał już o swojej jedynej przyjaciółce z czasów Toby'ego Rogersa. Nie pamiętał żadnych wspólnych chwil. Nic. W dodatku był tak bardzo obojętny, nie lubił Lucy co wyraźnie rzucało się w oczy. Zawsze był dla niej oschły i rozmawiał z nią tylko kiedy było trzeba.

On nie pamiętał.
Ale Lucy pamiętała.
I to był największy ból.

Każde niemiłe słowo wypowiedziane z jego ust, każdy niemiły gest... ranił Lucy od środka, wyniszczał ją. Mówi się, że miłość nieodwzajemniona jest najsilniejsza. Gówno prawda. Jest najboleśniejsza. Szczególnie wtedy kiedy obiekt twoich westchnień Cię nie tylko nie pamięta, ale także nie cierpi.

Z każdym dniem.
Z każdą godziną.
Z każdą minutą.
Z każdą sekundą
serce Lucy krwawiło co raz bardziej, proxy po prostu umierała od środka.

Cicho.
Powoli.
Tak żeby nikt nie słyszał.

- Na kogo tak patrzysz? - Lena wyrwała Lucy z zamyślenia, ta wzdrygnęła się i szybko otarła pojedynczą łzę z kącika oka.
- Na nikogo - odparła wymijająco.
- Jak na nikogo, przecież widziałam! Przyznaj się, ale to już!
- Mówiłam już, że na nikogo - westchnęła brunetka, a jej wzrok mimowolnie powędrował w stronę Toby'ego, który w najlepsze zajęty był rozmową z Clockwork.
- Aaaa, już wiem na kogo! - wykrzyknęła Lena.
- Gapisz się na Toby'eg... - nie zdążyła dokończyć bo Lucy zatkała jej usta.
- Ciszej! - szepnęła i cofnęła rękę tak, żeby jej koleżanka mogła mówić.
- Musisz bardziej uważać, od razu widać jak pożerasz go wzrokiem. - W jednej chwili Lena spadła z krzesła kopnięta mocno przez Lucy, która z bólem w sercu i w oczach wpatrywała się w swojego byłego przyjaciela.

Chłopaka, który pocieszał ją w chwilach, w których miała ochotę się zabić. Zaskakujące jak wszystko potrafi się zmieniać. Kiedyś sprawiał, że chciało jej się żyć, a teraz powoli, stopniowo, nieświadomie jej te chęci odbierał.

A serce krwawiło.
I to co raz bardziej.

Toby&Lucy ~ bo gofry są dobreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz