Witajcie w nowym rozdziale ^^
Od razu Wam powiem, że jestem z niego szalenie dumna! Rozdział ten jest ważnym elementem tej historii!
Dlatego czytajcie uważnie i komentujcie jakie są wasze odczucia w trakcie oraz po przeczytaniu rozdziału!
~ Kocham Was
~ Miłego czytania
~ Ala ♥***
Następnego dnia po śniadaniu, operator zwołał wszystkich proxych do swojego gabinetu. To było pierwsze spotkanie Toby'ego z Lucy, po odzyskaniu wspomnień. Poza tym jednym zebraniem unikał jej jak ognia, a teraz nawet się do niej słowem nie odezwał. Ona najpewniej myślała, że chłopak ją ignoruje
Prawda była inna. Unikał jej. A ludzie często nie dostrzegają różnicy pomiędzy zwykłą ignorancją, a unikaniem..- Masky i Tim macie obowiązek zostać tu i pomóc mi z rachunkami. - Zagrzmiało w głowach proxych.
- Dlaczego my?! - zawołał poirytowany Tim.
- Nie możemy iść kogoś zabić? Musimy pomagać ci w płaceniu rachunków?! - Operator zignorował jego słowa i jak gdyby nigdy nic kontynuował:
- A z kolei Toby i Lucy zajmą się segregacją listów gończych. Firicjo, twojej pomocy chyba nie potrzebuję. Możesz odejść. - Na twarz Firi wbiegł szeroki uśmiech.
- Szkoda. Wielkaaa szkoda. - Rzuciła i już jej nie było.
- A czemu ona ma wolne?! Ja mam się zajmować jakimiś pieprzonymi rachunkami, a ona będzie haj lajfić?!
- Haj lajfić? - Parsknęła Lucy, Masky nie zwrócił na to uwagi.
- W umowie była pomoc przy zabójstwach i tak dalej, ale słowa nie wspominałeś o porządkowaniu tego brudelu, który nazywasz swoim gabinetem!
- Tim, uważaj na słowa, bo zaraz będzie potrzebna pomoc przy zabiciu ciebie - odpowiedział spokojnie operator.
- A w umowie było coś o sprzątaniu - dodał zrezygnowany Brian.
- Pff! Niby gdzie?!
- Na dole, drobnym druczkiem - zauważyła Lucy, śmiejąc się.
- DROBNYM DRUCZKIEM, HĘ?! Taki druczek to sobie możecie w dupe wsadzić! Z resztą cała ta umowa jest do dupy!!
- DOŚĆ - przerwał Slenderman. Masky umilkł i w ciszy zaczął porządkować rachunki, najpewniej operator wpłynął na jego umysł. Hoodie bez słowa zaczął pomagać bratu.Toby wziął pokaźną górę papierów i położył na drewnianym biurku. Każdy papier był listem gończym za jakimś mieszkańcem rezydencji lub ogłoszeniem o zaginięciu, czy morderstwie, którego sprawcą był właśnie ktoś, kto mieszkał w rezydencji. Każdy mieszkaniec miał swoją teczkę, do której wkładane były owe dokumenty. Niektóre teczki były większe, inne mniejsze.
Lucy ostrożnie wzięła kilka papierów i zaczęła wkładać je do odpowiednich teczek. Raz po raz zerkała na Toby'ego, lecz on udawał, że tego nie widzi. Pracowali w milczeniu. Toby wiedział, że powinien się przyczepić do Lucy, że coś robi źle, tak zrobiłby jeszcze dwa dni temu, ale teraz... Teraz sprawy się pokomplikowały.
Cisza robiła się nieznośna.
W powietrzu wyczuwalne było napięcie. Gdy chłopak włożył ostatni papier do jednej z teczek, w duchu odetchnął z ulgą. Następnie podszedł do operatora i zameldował mu, że zadanie wykonane, on natomiast pokiwał głową i dał znak, że Rogers oraz Black mogą opuścić gabinet.
Brunet opuścił gabinet tak szybko, jak wcześniej zrobiła to Firicja.I tak mijał każdy kolejny dzień.
Toby wykonywał misję, spał, jadł, unikał Lucy jak ognia. Jednak wciąż czuł, że czegoś mu brakuje. Mieszkańcy rezydencji odetchnęli z ulgą, gdyż od dwóch tygodni proxy nie przeżywał swoich bólów.
Ale zauważyli też, że coś jest nie tak.- Stary, co z tobą jest? Filmu nie można obejrzeć, zabić jakiegoś ćpuna dla zabawy też nie można, powkurwiać Jane też. Odkąd wybudziłeś się z tych wspomnień, czy jak to było, stałeś się jakiś dziwny, zmyślony i milszy.. - Zauważył pewnego dnia Masky. Toby wzruszył wtedy ramionami i odparł:
- Czuję się świetnie.
- A ja jestem śpiąca królewna - parsknął Tim.
CZYTASZ
Toby&Lucy ~ bo gofry są dobre
Fanfiction"Bo w końcu facet powinien być tylko dodatkiem, uszczęśliwiającym dziewczynę, a nie jej całym światem, w którym się zamyka." "Mówi się, że miłość nieodwzajemniona jest najsilniejsza. Gówno prawda. Jest najboleśniejsza. Szczególnie wtedy kiedy obiekt...