XII

331 32 68
                                    

Witajcie w nowym rozdziale ^^
Od razu Wam powiem, że jestem z niego szalenie dumna! Rozdział ten jest ważnym elementem tej historii!
Dlatego czytajcie uważnie i komentujcie jakie są wasze odczucia w trakcie oraz po przeczytaniu rozdziału!
~ Kocham Was
~ Miłego czytania
~ Ala ♥

***

Następnego dnia po śniadaniu, operator zwołał wszystkich proxych do swojego gabinetu. To było pierwsze spotkanie Toby'ego z Lucy, po odzyskaniu wspomnień. Poza tym jednym zebraniem unikał jej jak ognia, a teraz nawet się do niej słowem nie odezwał. Ona najpewniej myślała, że chłopak ją ignoruje
Prawda była inna. Unikał jej. A ludzie często nie dostrzegają różnicy pomiędzy zwykłą ignorancją, a unikaniem..

- Masky i Tim macie obowiązek zostać tu i pomóc mi z rachunkami. - Zagrzmiało w głowach proxych.
- Dlaczego my?! - zawołał poirytowany Tim.
- Nie możemy iść kogoś zabić? Musimy pomagać ci w płaceniu rachunków?! - Operator zignorował jego słowa i jak gdyby nigdy nic kontynuował:
- A z kolei Toby i Lucy zajmą się segregacją listów gończych. Firicjo, twojej pomocy chyba nie potrzebuję. Możesz odejść. - Na twarz Firi wbiegł szeroki uśmiech.
- Szkoda. Wielkaaa szkoda. - Rzuciła i już jej nie było.
- A czemu ona ma wolne?! Ja mam się zajmować jakimiś pieprzonymi rachunkami, a ona będzie haj lajfić?!
- Haj lajfić? - Parsknęła Lucy, Masky nie zwrócił na to uwagi.
- W umowie była pomoc przy zabójstwach i tak dalej, ale słowa nie wspominałeś o porządkowaniu tego brudelu, który nazywasz swoim gabinetem!
- Tim, uważaj na słowa, bo zaraz będzie potrzebna pomoc przy zabiciu ciebie - odpowiedział spokojnie operator.
- A w umowie było coś o sprzątaniu - dodał zrezygnowany Brian.
- Pff! Niby gdzie?!
- Na dole, drobnym druczkiem - zauważyła Lucy, śmiejąc się.
- DROBNYM DRUCZKIEM, HĘ?! Taki druczek to sobie możecie w dupe wsadzić! Z resztą cała ta umowa jest do dupy!!
- DOŚĆ - przerwał Slenderman. Masky umilkł i w ciszy zaczął porządkować rachunki, najpewniej operator wpłynął na jego umysł. Hoodie bez słowa zaczął pomagać bratu.

Toby wziął pokaźną górę papierów i położył na drewnianym biurku. Każdy papier był listem gończym za jakimś mieszkańcem rezydencji lub ogłoszeniem o zaginięciu, czy morderstwie, którego sprawcą był właśnie ktoś, kto mieszkał w rezydencji. Każdy mieszkaniec miał swoją teczkę, do której wkładane były owe dokumenty. Niektóre teczki były większe, inne mniejsze.

Lucy ostrożnie wzięła kilka papierów i zaczęła wkładać je do odpowiednich teczek. Raz po raz zerkała na Toby'ego, lecz on udawał, że tego nie widzi. Pracowali w milczeniu. Toby wiedział, że powinien się przyczepić do Lucy, że coś robi źle, tak zrobiłby jeszcze dwa dni temu, ale teraz... Teraz sprawy się pokomplikowały.

Cisza robiła się nieznośna.
W powietrzu wyczuwalne było napięcie. Gdy chłopak włożył ostatni papier do jednej z teczek, w duchu odetchnął z ulgą. Następnie podszedł do operatora i zameldował mu, że zadanie wykonane, on natomiast pokiwał głową i dał znak, że Rogers oraz Black mogą opuścić gabinet.
Brunet opuścił gabinet tak szybko, jak wcześniej zrobiła to Firicja.

I tak mijał każdy kolejny dzień.
Toby wykonywał misję, spał, jadł, unikał Lucy jak ognia. Jednak wciąż czuł, że czegoś mu brakuje. Mieszkańcy rezydencji odetchnęli z ulgą, gdyż od dwóch tygodni proxy nie przeżywał swoich bólów.
Ale zauważyli też, że coś jest nie tak.

- Stary, co z tobą jest? Filmu nie można obejrzeć, zabić jakiegoś ćpuna dla zabawy też nie można, powkurwiać Jane też. Odkąd wybudziłeś się z tych wspomnień, czy jak to było, stałeś się jakiś dziwny, zmyślony i milszy.. - Zauważył pewnego dnia Masky. Toby wzruszył wtedy ramionami i odparł:
- Czuję się świetnie.
- A ja jestem śpiąca królewna - parsknął Tim.

Toby&Lucy ~ bo gofry są dobreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz