X

2.6K 170 12
                                    

Dwa lata wcześniej
Wiktoria's pov.

- Laureeen!! Dasz mi sok? - powiedziałam do przyjaciółki na co ona nalała mi napoju do szklanki. Delikatne drgnienie jej kącików, które ułożyły się w leciutki, smutny uśmiech, świadczyło o jej rozbawieniu.

- Co oglądamy? - zapytałam, ale jak zwykle spotkałam się z ciszą. Przywykłam do tego, więc nie tracąc humoru zaczęłam skakać po kanałach.

- O! Amerykański X-Factor się zaczyna! Pasuje? - Lauren wzruszyła ramionami, więc rozparłam się wygodnie i wgapiłam w ekran.

"Przed państwem z utworem Mariah Carey "Hero"... Harmony!" - rozległo się z głośników, a na scenę wkroczyły cztery, ubrane na biało dziewczyny.

Były naprawdę dobre... pierwsza zwrotka wyszła przepięknie. Spojrzałam ukradkiem na Lauren. Siedziała wpatrzona w ekran i popijała sok. To co zwykle...

"And then a hero come along,
With the strength to carry on
And you cast your fears aside
And you know you can survive
So when you feel like hope is gone
Look inside you and be strong
And you'll finally see the truth
That a hero lies in you"

Oczy Lauren gwałtownie rozszerzyły się w trakcie refrenu. Idealnie zgrany głos dziewcząt rozbrzmiewał w pokoju, a Lauren z każdym słowem była coraz bardziej zasłuchana. Widząc to nie mogłam uwierzyć w to co mam przed oczami... Ostatni raz widziałam u niej taką reakcję na cokolwiek rok temu...

Po skończonym występie Harmony Lauren wstała i wyszła. Poszłam za nią do jej pokoju. Siedziała na łóżku, a przestrzeń wypełniały głosy Harmony. Pośród tego wszystkiego siedziała ona. Zasłuchana i z lekkim uśmiechem na twarzy, po której gęstym strumieniem ciekły łzy.

- P-podasz mi s-sok? - wychrypiała cichutko, a ja o mały włos nie padłam na zawał.

***

Camila's pov.

Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Ally rozpłakała się na dobre. Ja i Normani byłyśmy na skraju wybuchu, a Dinah siedziała z otwartymi ustami i nie mogła wydusić ani słowa.

- Wasz głos... on zwrócił nam wszystkim Lauren. - powiedziała Wiktoria przez łzy. - Dlatego właśnie nikt nie obwinia Camili o to, co się stało. Od tamtej chwili Lauren powoli wracała do siebie. Zaczęła mówić. Śmiać się... Cholera nawet płakać zaczęła normalnie... Przyszłam tu, aby pokazać wam kim jesteście dla innych ludzi... Że za każdym tym "Kocham Was" czy "Jesteście super" kryje się osoba, która ma swoją historię. Lauren codziennie wrzucała chyba milion tweetów, gdzie opisywała swoje wyjście z depresji... W każdym was oznaczała.

Wiktoria sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła telefon. Chwilę poklikała i wyciągnęła go w moim kierunku.

LaurenJauregui: Nadal żyję i już nigdy się nie poddam. @Harmony

LaurenJauregui: Moje życie było puste, jednak ktoś namalował mnie od nowa - "Write on Me" @Harmony

LaurenJauregui: Każdy sam rządzi swoim życiem i nikt nie może nam dyktować kim być. "BO$$" @Harmony

Takich tweetów było pełno. Podawała dalej nasze, każdy komentowała w kreatywny i inteligentny sposób zbierając mnóstwo likeów.

- Dobra dziewczyny ja się zwijam. Muszę zajrzeć do Lauren, bo może się już wybudziła. - jej głos był wesoły, ale krył w sobie mnóstwo nadziei i bólu. - Jeśli znajdziecie chwilę w swoim grafiku, czy coś tam to wiedzcie, że jesteście mile widziane w szpitalu. Mama Lauren chętnie was pozna. Zwróciłyście jej córkę. - uśmiechnęła się lekko.

Wszystkie wstałyśmy jak na komendę i podeszłyśmy do dziewczyny.

- Ja... ja nie wiem co powiedzieć... - powiedziałam patrząc jej w oczy.

- Szkoda, że nie poznałyśmy się w innych okolicznościach. Jesteście spoko. - powiedziała. - Mogę mieć prośbę?

- Proś o co chcesz. - powiedziała Ally ocierając łzy. Zawsze była emocjonalna, więc wiem, że ta historia ją poruszyła.

- Podpiszecie się dla Lauren? Zarabiała grając na gitarze i śpiewając na ulicy przez miesiące, by móc tu być. - Wiktoria wyciągnęła kartkę i długopis. - Szkoda by było nie mieć chociaż pamiątki.

- Sama nas o to poprosi. - odezwała się Normani. - Po prostu zadzwoń kiedy się wybudzi, jeśli nie będzie nas obok. Zamierzamy ją odwiedzić kilka razy, ale nie wiem ile przerwy nam dadzą.

Wiktoria otworzyła szeroko oczy. Tego chyba się nie spodziewała.

- Tu masz nasze numery. - wzięła od niej kartkę i długopis, po czym zapisała cyfry. - Dzwoń jak tylko się wybudzi.

***

- Jeez to było mocne. - westchnęła Dinah po wyjściu dziewczyny.

- O tak... Nigdy bym nie przypuszczała, że mamy taki wpływ na ludzi... - głos Normani był zachrypnięty.

- Co robimy? - zapytała Ally.

- No jak to co?! - odezwałam się stanowczo i wyciągnęłam telefon.

Po trzech sygnałach udało mi się połączyć.

- Marty? Tu Camila. Odwołaj jutrzejsze wywiady i poprzestawiaj wszystko tak, aby zluzować nam jak najwięcej czasu... Zostajemy w Barcelonie na co najmniej miesiąc.

- Nie ma mowy Camila... mogę dać wam dwa tygodnie, ale potem musicie pojechać do Miami na podsumowanie trasy i wywiad do Celebrity News. Nie ma takiej opcji Mila, przykro mi. - głos Marty'ego był rzeczowy i spokojny.

- Ile czasu dostaniemy po wypadzie do Miami?

- Dwa miesiące luzu. Potem macie kolejne występy.

- Dobra. Mam tylko nadzieje, że nie zrobicie nam jakiegoś syfu i serio będziemy miały przerwę.

- Jak w banku. Trzymajcie się.

- Pa.

Rozłączyłam się i podzieliłam się newsami z dziewczynami. Wszystkie zaakceptowały warunki.

- Dobra panienki. To był długi dzień. Zbieramy dupy i lecimy odpocząć. - Dinah klasnęła w dłonie i po chwili byłyśmy w drodze do naszego lokum. Nie mogłam przestać myśleć o Lauren.

__________

Yo :D macie kolejny :D do jutra kochani :*

I Got hit by the car to save my idol! // Camren StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz