Camila's pov.
- Trzy dni?! - podniosłam się gwałtownie.
Lauren leżała z zamkniętymi oczami i wyłamywała palce.
- Muszę... Rodzice chcą mnie sprowadzić do Polski, bo już ze mną lepiej... To nie zależy ode mnie. Przepraszam...
Spod jej powieki uleciała jedna łza. Siedziałam zagubiona w myślach. Trzy dni... Tylko tyle zostało... Czy kiedykolwiek ją jeszcze zobaczę? Jej piękne, zielone tęczówki, od których uzależniłam się w tak krótkim czasie?
- Powiedz coś Camz... - jej głos zadrżał. - Chciałam ci powiedzieć wcześniej, ale nie potrafiłam... Nie chcę się z Tobą rozstawać... Marzyłam, aby cię poznać, a ty się ze mną zaprzyjaźniłaś... Polubiłaś prawdziwą mnie... Przy Tobie nie umiałam udawać...
Impuls kazał mi ją przytulić. Znowu przeszły mnie ciarki, gdy oddała gest. Kurwa ja chyba naprawdę się zakochałam... Przy niej też nie musiałam udawać... Mogłam być całkowicie sobą i wiedziałam, że ona mnie nie oceni i zaakceptuje.
- Zawsze możemy pisać... - powiedziałam cicho.
Dziewczyna odsunęła mnie od siebie i popatrzyła prosto w moje oczy.
- Chcesz ze mną utrzymać kontakt? - zapytała z lekkim zdziwieniem.
Spojrzałam na nią jak na kosmitę.
- A co ty myślałaś?
Dziewczyna przygryzła wargę i spuściła wzrok.
- No bo jesteś sławna... A ja jestem tylko fanką... Myślałam, że jesteś tu, bo czujesz się winna czy coś...
- Jak mogłaś tak pomyśleć?! Jestem tu, bo cię lubię... Nie jesteś jak zwykła fanka... Jako jedyna chciałaś poznać Mnie... a nie Camilę Cabello, jedną z Harmony.
Dziewczyna nagle przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła. Siedziałyśmy tak chyba kilkanaście minut...
***
Lauren's pov.
- Po prostu nie myślmy narazie o rozstaniu ok? Cieszmy się tym co mamy. - powiedziała cicho, a moje serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi.
- Ok...
Ciszę przerwał dzwonek mojego telefonu. Dzwoniła Wika.
(Pochyła czcionka sygnalizuje rozmowę po Polsku.)
- Halo?
- Lauren? Jak się czujesz? - moja przyjaciółka była w całkiem niezłym nastroju.
- Dobrze. Jestem jak nowonarodzona.
- Kupuję ci właśnie śniadanie. Jakieś szczególne życzenia?
- Kup jogurt naturalny, musli i banany. - powiedziałam spoglądając na Camz.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Lauren! Od kiedy ty się tak zdrowo odżywiasz?! - szok rozbrzmiewający w jej głosie był przekomiczny.
- Wal się! To nie dla mnie tylko dla Camili. Została na noc w szpitalu i prawdopodobnie umiera z głodu, a to lubi najbardziej z tego co wiem. - powiedziałam, a Camz spojrzała na mnie z niemym pytaniem, gdy usłyszała swoje imię. Machnęłam ręką z lekceważeniem.
- Boże jaka ty urocza... Ty czekaj!! Została na noc?! Mam nadzieję, że jej nie wykorzystałaś na szpitalnym łóżku! - zaśmiała się głośno, a ja zrobiłam się cała czerwona, co nie uszło uwadze Camili.
- Zamknij się kosmowarchlaku i zasuwaj z moim śniadaniem. Weź mi mięso... Parówki, szyna, cokolwiek. - powiedziałam nie mogąc opanować walenia mojego serca, bo wyobraziłam sobie mnie i Camz na łóżku... STOP!!!
- Dobra dobra! Będę za pięć minut. Bajlando. - rozłączyła się, nie czekając na moją odpowiedź.
- Ja pierdole. - powiedziałam rzucając telefon na pościel.
Camila patrzyła na mnie z rozbawieniem. Widziała moje rumieńce i iskierki humoru tańczyły w jej czekoladowych tęczówkach.
- Nigdy nie zrozumiem jak ty cokolwiek łapiesz z tego warczącego języka. Jest taki dziwny. - powiedziała rozbawiona i próbowała powtórzyć jedno ze słów po polsku.
Wybuchnęłam śmiechem słysząc jej próby powiedzenia słowa cześć.
- Nie śmiej się ze mnie buraczku! - powiedziała komentując mój wygląd. Rumieńce znowu przyozdobiły moją twarz.
- Cicho tam. - powiedziałam i szturchnęłam ją w bark.
- Będę się zbierała. Muszę zjeść jakieś śniadanie i się przebrać. - powiedziała i chciała wstać, ale w tym momencie drzwi otworzyły się z trzaskiem i weszła Wika z siatą zakupów.
- Ktoś zamawiał śniadanie do łóżka? - zaśmiała się i cmoknęło mnie w policzek.
Camz spojrzała na nas z dziwnym błyskiem w oku. Jakby zazdrość... Nie, niemożliwe.
- No dobra to ty jedz, a ja jadę kupić sobie jakieś żarcie.
- Czekaj! Lol jesz ze mną. - powiedziałam i wyciągnęłam jogurt, musli i banany.
Camila spojrzała na jedzenie i potem na mnie.
- Skąd wiedziałaś? - zapytała.
- Proszę cię... Przeczytałam każdy artykuł i wywiad z wami... Zakładając, że mówiłaś szczerze to chyba będzie odpowiednie. - powiedziałam.
Dziewczyna strzeliła sobie facepalm i roześmiała się szczerze. Kocham jej śmiech. Jest taki melodyjny i kojący.
- Jesteś niemożliwa. - powiedziała i zabrałyśmy się do konsumpcji.
***
Wiktoria's pov.Godzinę później Camz musiała iść i zostałam sama z Lauren.
- Kiedy jej powiesz? - zapytałam nagle.
- Już to zrobiłam. Powiedział, że będziemy pisać, bo chce utrzymać kontakt...
- Ale ja nie o tym... Kiedy jej powiesz, co do niej czujesz? - zapytałam z błyskiem w oku.
- A-ale skąd... Jak?
- Laur. Znam cię od lat. Kiedy milczałaś przez rok, nauczyłam się rozpoznawać twoje najdrobniejsze gesty. Musiałabym być ślepa, by nie zauważyć... więc?
- Nigdy... Proszę cię... Ona nigdy nie spojrzałaby na mnie w ten sposób. Poza tym prawdopodobnie nigdy jej już nie zobaczę... To nie miałoby sensu.
Popatrzyłam na nią z niedowierzaniem. Lauren sieroto... Dlaczego ty jesteś taka ślepa?...
________
Dziwnie się czuje po tym rozdziale... Wydaje mi się taki nudny... No ale cóż. Mamy wzloty i upadki. Mam nadzieję, że będziecie czytać dalej ;)~ Nani <3
CZYTASZ
I Got hit by the car to save my idol! // Camren Story
FanfictionWymarzony wyjazd, na który zarabiała od miesięcy. Koncert ukochanego zespołu. Czy tragiczny wypadek w Barcelonie zaprzepaści Lauren szanse na poznanie idolek? Życie bywa naprawdę zaskakujące... Okładka by Sheily2004 ❤️ #825 w fanfiction - 27.09.2016...