XVI

2.6K 180 10
                                    

Camila's pov.

Minęły już dwa dni odkąd Lauren się obudziła. Wczoraj zdjęto jej gips z nóg i zaczęła rehabilitację. Spędziłam z nią wczoraj prawie cały dzień. Gadałyśmy o pierdołach, opowiadałyśmy sobie historie z dzieciństwa i grałyśmy w różne gry jak dziesięć pytań. Poznałam prawdziwą Lauren... dziewczynę, którą była ponad trzy lata temu. I chciałam wiedzieć więcej... z każdą chwilą.

- Lauren! Przyniosłam ci lody, o które prosiła... - stanęłam jak wryta w drzwiach sali przyjaciółki.

Na łóżku leżała jakaś dziewczyna... Miała przepiękne krucze włosy wyczesane i lśniące. Delikatny makijaż podkreślał jej nieziemskie, zielone tęczówki i pełne, obladoróżowe usta przebite kolczykiem. Mały diamencik pobłyskiwał w jej nosie. W całym pokoju unosił się zapach mięty i cytryny.

- O kurwa... - wyjąkałam wgapiając się w postać leżącą przede mną...

Lauren popatrzyła na mnie z mieszaniną rozbawienia i zawstydzenia.

- No co? Kiedyś w końcu trzeba było doprowadzić się do stanu pierwotnego. - uśmiechnęła się szeroko.

Stałam jak osłupiała i gapiłam się na najpiękniejszą dziewczynę na świecie. Cholera ona mi się podoba... I to bardzo!

- Do twarzy ci w tych kolczykach. - powiedziałam odzyskując panowanie nad głosem.

Podeszłam bliżej i usiadłam obok jej łóżka. Dziewczyna patrzyła na mnie tym magnetyzującym zielonym spojrzeniem, a ja mimowolnie przygryzłam wargę. Jej spojrzenie zaiskrzyło. Kurwa zauważyła.

- Nie uwierzysz co się dzisiaj wydarzyło. - powiedziałam starając się zamaskować swoją wpadkę. - Ale jak komuś powiesz to cię zabiję!

Dziewczyna uniosła brwi, ale pokiwała głową na znak zgody, z pełną powagi miną.

- Normani i Dinah... prawie się pocałowały! - pisnęłam na co dziewczyna roześmiała się szczerze.

- Wiedziałam, że Norminah to prawda. - zaśmiała się, na co zrobiłam zdziwioną minę.

- Ale jak to? Nawet ja i Ally nic nie podejrzewałyśmy!

- Kochana mówisz do dziewczyny, która godzinami ogląda cały czas te same filmiki z wami... Dla mnie to było oczywiste. - wyszczerzyła się.

- Tylko nie zdradź się że wiesz, bo one nie są świadome, że ja i Ally to widziałyśmy!

- Spoko. Twoje sekrety są ze mną bezpieczne. - powiedziała i wyciągnęła przed siebie mały palec.

Zaśmiałam się na ten dziecięcy gest, ale odwzajemniłam przysięgę.

- Wiesz... nie chciałam z tym wyskakiwać, ale chcę być wobec ciebie fair. Ja pamiętam każde słowo, które mi powiedziałaś kiedy byłam w śpiączce... - na moją twarz wpłynęła mieszanka szoku i przerażenia. - Chcę byś po prostu wiedziała, że wszystkie twoje sekrety są ze mną bezpieczne. Nikomu nie powiem ani o twojej przeszłości, ani o orientacji.

Jej nieśmiały ton mnie uspokoił, jednak nadal się bałam. Ona wiedziała o wszystkich moich najskrytszych myślach.

- Chciałabym abyś mi zaufała... Spełniłaś wiele moich marzeń i jesteś osobą, którą bardzo podziwiam... Nigdy cię nie zdradzę Camz. - powiedziała na co spojrzałam na nią ze łzami w oczach.

Jej spojrzenie było szczere i czułe. Wiedziałam, że mogę jej zaufać.

- Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaka mi się trafiła. - powiedziałam cicho i ją przytuliłam.

Dziewczyna po chwili odwzajemniła gest, a mnie przeszły ciarki. Moje serce zabiło szybciej.

- Może i jestem tylko fanką, ale zawsze będę dla ciebie Camz. - wyszeptała mi we włosy.

- Camz?

- A taka ksywka wpadła mi do głowy... Lubię być oryginalna. Jak ci się nie podoba to wymyślę coś innego. - dziewczyna odsunęła się zawstydzona.

- Nie nie... - odezwałam się, a na moją twarz wypłynęły rumieńce. - Po prostu nikt jeszcze tak do mnie nie mówił, a ta ksywka bardzo mi się podoba. No i to ty ją wymyśliłaś więc...

Siedziałyśmy chwilę w komfortowej ciszy. Po kilku minutach do sali wszedł lekarz.

(Rozmowa po hiszpańsku)

- Witaj Lauren! Jak się czujesz? - zapytał uprzejmie.

- Całkiem nieźle Juan. Dzięki za troskę.

- Idę do toalety Lauren. - odezwałam się cicho. - Zaraz wracam.

Wyszłam odprowadzona przez czujne spojrzenie doktora...

Lauren's pov.

Camili nie ma już od dziesięciu minut... Toaleta jest przecież ze dwadzieścia metrów od mojej sali... Czemu jej tak długo nie ma?

Postanowiłam jej poszukać, więc ześlizgnęłam się ostrożnie na wózek. Z każdą przejażdżką coraz lepiej szła mi jazda. Wytoczyłam się za próg i pojechałam w stronę toalety.

- Przestań się szarpać ślicznotko. Nic ci to nie da! - usłyszałam syknięcie męskiego głosu, dobiegające z jednej z kabin.

- Widziałem jak na mnie patrzysz. Wiem, że tego chcesz. Tak cudownie pachniesz gwiazdeczko.

Z rozmachem otworzyłam drzwi od kabiny. To co zobaczyłam o mało nie przyprawiło mnie o zawał. Ten obleśny doktorek Juan przyciskał Camilę do ściany i dobierał się do jej biustu, jedną ręką zatykając jej usta.

- Co jest do cholery... - nie zdążył skończyć, bo gwałtownie odepchnęłam się z wózka i przylutowałam mu z pięści w twarz.

Upadł uderzając głową o muszlę, a Camila zsunęła się po ścianie. Adrenalina momentalnie ze mnie zeszła i moje słabe jeszcze nogi nie utrzymały mojego ciężaru i upadłam z hukiem. Poczołgałam się do dziewczyny, która w szoku siedziała i płakała.

- Csii Camz. Już wszystko okej. Jestem tu. - szeptałam przytulając dziewczynę. - Już nic ci nie zrobi. Spokojnie. Oddychaj.

Sięgnęłam ręką po wózek i przysunęłam go tak, aby móc wsiąść, jednak nie puszczałam ręki Camili. Pociągnęłam ją do góry i usadziłam na moich kolanach. Dziewczyna momentalnie się skuliła i wtuliła w moją klatkę piersiową.

Serce waliło mi jak oszalałe. Wpadłam po uszy... Ja się chyba w niej zakochałam...

Ostrożnie manewrując wózkiem wjechałam do mojej sali. Zawołałam pielęgniarkę i poprosiłam ją o pomoc przy przeniesieniu Camz na łóżko. Nadal była w szoku i nie ogarniała co się dzieje. Wytłumaczyłam kobiecie co się stało, a ta natychmiast wezwała ochronę.

Wtarabaniłam się na łóżko obok Camz i przytuliłam ją mocno.

- Już jesteś bezpieczna. Nikt cię nie skrzywdzi. - wyszeptałam jednak dziewczyna usnęła wtulona we mnie zanim zdążyłam skończyć...

_______
Tarararara :D macie misiaczki jeszcze jeden ;)

~ Nani <3

I Got hit by the car to save my idol! // Camren StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz