Camila's pov.
Przez kolejne dwa tygodnie przychodziłam do Lauren codziennie. Spędzałam przy jej łóżku tyle czasu, ile tylko mogłam. Lekarze mówili, że trzeba do niej mówić, bo ona to wszystko słyszy. Opowiadałam jej więc o trasie, o moim życiu jako piosenkarki. Upewniwszy się, że nikt inny nie słyszy, zdradzałem jej swoje największe sekrety i w ten sposób znowu poczułam się wolna. Nieprzytomna dziewczyna stała się skarbnicą moich myśli i tajemnic. Mówiłam jak bardzo chciałabym ją poznać. Jak bardzo jestem jej wdzięczna za uratowanie mi życia. Dziewczyny bardzo dziwiło moje zachowanie, ale nic nie mówiły, jednak widziałam te spojrzenia, które rzucały między sobą. Te dwa tygodnie upłynęły stanowczo za szybko. Od pamiętnego momentu kiedy z oczu Lauren poleciały łzy, nie dała już ani jednego znaku o tym, że cokolwiek do niej dociera, a ja zaczęłam tracić nadzieję.
Siedziałam trzymając Lauren za dłoń i patrząc na jej cudowną twarz. Blada, porcelanowa cera. Kruczoczarne włosy rozsypane na poduszce niczym mroczna aureola. Niewielkie dziurki w wardze i nosie, gdzie jak sądziłam, na codzień miała kolczyki. Pełne bladoróżowe usta, przez które wychodziła rurka intubacyjna, aż proszące się o pocałunek... STOP!! O czym ja myślę! Przecież nawet jej nie znam!!!
- Mila zaraz mamy samolot. Musimy już jechać! - głos Normani przerwał burzę moich dziwnych myśli.
Spojrzałam na Lauren z westchnieniem i ścisnęłam jej rękę.
- Wrócę... Obiecuję. Muszę cię poznać i usłyszeć twój głos... - chwyciłam za uchwyt i podążyła za przyjaciółką do taksówki.
Lauren's pov.
Odchodzi... Pożegnała się, ale obiecała że wróci. Ten cudowny głos... Dlaczego do cholery nie mogę przypomnieć sobie kto to jest?! Wiem, że go znam... wiem, że to ktoś ważny... Ale gdy próbuję złapać wspomnienie, ucieka mi. Słyszę każde jej słowo, ale nawet jeśli wyłapię inny głos w otaczającej mnie przestrzeni to nigdy nie słyszę jej imienia...
***
Nie wiem ile już tu tak trwam. Przez jakiś czas słyszałam głosy. Mamy, taty, Wiki i Mary, ale teraz już zniknęły... Zostawili mnie? Czy może umarłam, a to miejsce to zaświaty? Odkąd zniknął Jej głos, czuję pustkę. Samotność, której nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Moje myśli zaczęły schodzić na niebezpieczne tory. Wspomnienia napłynęły falą... Wspomnienia tamtej nocy otoczyły mnie rozrywając pustkę, tworząc najgorszy koszmar...
Wiktoria's pov.
Wypuściłam dym z płuc i wyrzuciłam peta. Przeciągnęłam się na ławce przyszpitalnej i spojrzałam na zegarek. Zbliżała się 16.00. Rodzice Lauren mają przyjechać za pół godziny.
Wstałam z ławki i ruszyłam do wejścia. Pięć tygodni... Od pięciu tygodni Lauren leży w śpiączce. Jej stan się poprawił i chociaż oddycha samodzielnie. Wczoraj dostałam smsa od Camili, że za dwa tygodnie będą mogły przyjechać do Barcelony. Lauren napewno się ucieszy, jeśli jest świadoma tego co się dzieje wokół.
Mary musiała wracać do Warszawy. Jej rodzice, choć kochają Lauren, nie mogli pozwolić, aby dłużej opuszczała szkołę. Nie dziwiłam im się. Moja mama stwierdziła, że mogę zostać, ale poprosiła rodziców Lauren, aby pilnowali czy nadrabiam zaległości.
Jak codziennie usiadłam obok łóżka Lauren i zaczęłam odrabiać zadania. Nic innego mi nie pozostało dopóki się nie obudzi.
Nagle maszyna monitorująca pracę serca gwałtownie przyspieszyła, a Lauren zaczęła się rzucać i trząść. Zerwała kroplówkę, z jej ręki pociekła krew.
- Pomocy!! - wydarłam się na korytarzu i już po chwili wbiegł lekarz i dwóch rosłych pielęgniarzy.
- Proszę stąd wyjść. - jeden z pielęgniarzy siłą wypchnął mnie za drzwi. Zdążyłam tylko usłyszeć głośny, ciągły dźwięk, sygnalizujący zatrzymanie akcji serca. Upadłam na podłogę i rozpłakałam się jak dziecko...
***
Normani's pov.- Dżizas to było męczące. - westchnęłam i opadłam na kanapę w hotelu. - Ta dziennikarka była tak cholernie wścibska, że myślałam iż eksploduję. Co ją obchodzi czy mam bieliznę w koronkę czy gładką?
Dziewczyny wybuchły śmiechem na wspomnienie wywiadu, który skończył się godzinę temu. Myślałam, że spalę się ze wstydu.
- Dobrze, że to już koniec... Jeszcze tylko ten wywiad dla Celebrity News za trzy dni i mamy wolne. - westchnęła Camila, a ja już wiedziałam o czym myśli.
Odkąd wyjechałyśmy z Hiszpanii jest inna. Zamyślona i jakaś taka... nawet nie umiem tego opisać. Jakby stęskniona? Ja rozumiem, że jest wdzięczna Lauren za jej poświęcenie, ale ona zachowuje się jak zakochana...
Już od kilku miesięcy zastanawiam się, czy ona nie jest homo, ale jak narazie dobrze się kryje... Boję się z nią o tym rozmawiać, ale będę musiała... Nie daj Boże zakocha się w Lauren... Będzie tylko cierpieć...
- Normani?! Ziemia do Mani!! - Dinah pstryknęła mi palcami przed nosem, wyciągając mnie z wiru moich myśli.
- Wow nieźle odpłynęłaś Mani... Co ty zakochałaś się czy co? - zapytała Ally z rozbawieniem robiąc z ust dziubek i cmokając.
Dziewczyny wybuchły niekontrolowanym śmiechem, a ja zgarnęła poduszkę z kanapy. Już miałam miotnąć nią w buźkę Ally, ale zadzwonił mój telefon.
Chichocząc odebrałam i przystawiłam urządzenie do ucha, nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Halo?
- No nareszcie!! Dżizas czy wy możecie odbierać telefon. Po coś go chyba macie co nie?
- Wiktoria? - zapytałam uspokajając się lekko, a dziewczyny nadal rżały jak konie.
- Nie! Święty Mikołaj wiesz? Nie ważne. - zaśmiałam się z jej sarkazmu. - Przestań rżeć i mnie słuchaj. Chodzi o Lauren... Ona... - jej głos się załamał, a ja momentalnie spoważniałam i poderwałam się na równe nogi.
- Co z Lauren!!! Wiktoria co tam się dzieje? - podniosłam głos w zdenerwowaniu, a dziewczyny umilkły w jednej sekundzie. Camila patrzyła na mnie w przerażeniu.
- Ona... jest z nią gorzej... operują ją... - telefon wypadł mi z ręki i z trzaskiem upadł na podłogę.
__________
Dramaaat... co będzie z Lauren? Może ją zabiję i przerzucę się na Normilę? Hahahahahahaha 😈😈😈 czekajcie do następnego misie :*~Nani <3
CZYTASZ
I Got hit by the car to save my idol! // Camren Story
FanfictionWymarzony wyjazd, na który zarabiała od miesięcy. Koncert ukochanego zespołu. Czy tragiczny wypadek w Barcelonie zaprzepaści Lauren szanse na poznanie idolek? Życie bywa naprawdę zaskakujące... Okładka by Sheily2004 ❤️ #825 w fanfiction - 27.09.2016...