Rozdział 8

2.3K 216 19
                                    

Uchyliłem delikatnie powieki, po czym rozejrzałem się dookoła zmęczonym i zamglonym wzrokiem.
-Gdzie ja jestem...? -wyszeptałem, a po chwili wstałem na równe nogi, otrzepując z siebie brud. Po szybkiej analizie zdałem sobie sprawę, że znajduję się w lesie, nie wiedziałem jednak, jak się tu znalazłem. Stałem chwilę w milczeniu, wsłuchując się w melodyjny śpiew ptaków, póki nie usłyszałem cichego wołającego mnie głosu, który stawał się coraz głośniejszy i wyraźniejszy. Znałem bardzo dobrze ten głos, nie wiedziałem jednak do kogo on należy. Zacząłem wypatrywać owej postaci, czułem jej obecność, jednak nie potrafiłem jej dostrzec.
-Chodź za mną... -usłyszałem ponownie, a ja zacząłem iść niepewnie w stronę wołającego mnie głosu. Po chwili udało mi się wyjść z lasu, a w oczy od razu rzucił mi się stojący nieopodal budynek. Rozszerzyłem oczy zdziwiony, zdając sobie sprawę, że stoję przed swoim rodzinnym domem. Od razu zacząłem biec w jego kierunku z nadzieją w oczach.
-Mamo! Mikasa! -krzyknąłem uradowany, otwierając od razu drzwi z impetem. Po chwili poczułem, jak serce podchodzi mi do gardła. Wszystko w domu było chaotycznie porozrzucane i rozbite, a na ścianach znajdowała się krew. Zacząłem oddychać nerwowo z przerażenia, a po chwili spojrzałem na postać odwróconą do mnie tyłem. W całej tej ciszy słyszałem tylko swój nierówny oddech. Dostrzegłem przed ową postacią wielką kałużę bordowej cieczy, która powiększała się coraz bardziej. Kobieta odwróciła się w moją stronę, a ja poczułem łzy napływające mi do oczu, widząc moją mamę. Patrzyła na mnie z zawodem w oczach, a na jej ubraniach znajdowała się duża ilość krwi, natomiast na jej głowie rana postrzałowa.
-Witaj w domu, skarbie. -wyszeptała, podchodząc do mnie powoli, a na jej twarzy pojawił się delikatny i zatroskany uśmiech. Wyciągnęła dłoń w moją stronę, a ja zrobiłem od razu krok do tyłu, na co kobieta posmutniała, opuszczając rękę wzdłuż ciała. -Eren, kochanie... chodź do nas... -odezwała się opiekuńczo, podchodząc bliżej, a ja nie czekając dłużej odwróciłem się z zamiarem ucieczki, jednak przewróciłem się od razu ze zdziwienia i szoku, widząc stojącą przede mną siostrę, która wpatrywała się we mnie martwym wzrokiem.
-Eren, to wszystko przez ciebie. -wyszeptała, podchodząc bardziej, a ja zacząłem się od razu cofać po ziemi, podpierając się przy tym na łokciach, gdyż jakaś niewidzialna siła nie pozwalała mi wstać.
-Eren, nie opieraj się... Czy nie o to właśnie ci chodziło? Aby być z nami?
-Zostaw mnie! -krzyknąłem, zaczynając płakać bezsilnie, czując, jak dziewczyna przyciska mnie mocno do ziemi.
-Zabiłeś nas, zapłać za swoje błędy... -uśmiechnęła się do mnie, a ja spojrzałem jej w oczy, dostrzegając od razu nóż w jej dłoni. Zacząłem wrzeszczeć, zaciskając mocno powieki, widząc, jak bierze zamach.
-Oi, bachorze obudź się! -usłyszałem, na co od razu otworzyłem szeroko oczy, zrywając się błyskawicznie do siadu. Przeniosłem na niego swoje załamane spojrzenie, sapiąc, czując łzy spływające po policzkach.
-L-Levi... -wyszeptałem i się w niego mocno wtuliłem. Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Potrzebowałem w tej chwili bliskości, wsparcia, kogoś kto powie, że to tylko zły sen, że już tam nie wrócę. Czarnowłosy westchnął cicho i objął mnie lekko.
-Spokojnie... to był tylko sen, dzieciaku, już po wszystkim... -mruknął, a ja siorbnąłem głośno nosem, pozwalając łzom płynąć. Zacząłem się powoli uspokajać, czując się bezpiecznie w jego ramionach. Jedyne, co mnie zdziwiło, to fakt, że mężczyzna mnie nie odepchnął. Wydaje się w tej chwili taki opiekuńczy... a może ja jeszcze śpię, a to jest tylko sen?
-P-Przepraszam, że cię obudziłem. -wyszeptałem cicho.
-Ćśś... miałeś zły sen, każdemu się zdarza, Eren... -mruknął cicho, utrzymując dalej swój zimny, codzienny ton głosu. Kiwnąłem tylko lekko głową, nie odzywając się słowem. Po chwili czarnowłosy wstał i wrócił do swojego łóżka.
-Śpij, Eren i postaraj się mnie więcej nie budzić. -mruknął, a ja odwróciłem wzrok, kładąc się ponownie. Naciągnąłem na siebie kołdrę załamany, myśląc nad swoim snem. Wstałem jednak bezszelestnie z łóżka, nie mając odwagi nawet zmrużyć oka. Podszedłem do okna, po czym podparłem się łokciem o parapet, zaczynając wpatrywać się w księżyc, oświetlający ciemną okolicę.
-Wiem, że żyjecie... obiecuję, że was znajdę i uwolnię... -zacisnąłem dłonie w pięści, marszcząc lekko brwi, czując się coraz bardziej bezsilnie.
Ten sen... na zawsze pozostanie w mojej pamięci...

*~

Dwa Światy (Levi x Eren) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz