Rozdział 11

2.2K 225 55
                                    

Przetarłem twarz dłońmi, mając coraz to większy mętlik w głowie. Chciałem odpocząć od tego wszystkiego, zapomnieć chociaż na chwilę o problemach, towarzyszących mi przez dłuższy okres czasu. Jedynym sposobem, aby chociaż trochę się uspokoić jest pobyć samemu ze swoimi myślami, dać upust emocjom, duszących się we mnie. Wiedziałem jednak, że nie mogę tego zrobić w obecności czarnowłosego. Bałem się, że uzna mnie za słabego i nierozgarniętego dzieciaka, nie potrafiącego nawet zapanować nad własnymi emocjami.
Zerknąłem na drzwi domu, z którego dopiero co wybiegłem, po czym odsunąłem się od kamiennej ściany budynku, zaczynając iść przed siebie. Panowała krępująca cisza, a ja próbowałem dostrzec czujnym okiem jakąkolwiek zbłąkaną duszę, niestety nadaremno. Wyszedłem więc z miasta, które w jednej chwili wydawało się martwe, opuszczone, pozbawione życia.
-Nie wiem, dlaczego po tym wszystkim jeszcze wychodzę sam z domu... -mruknąłem do siebie, idąc w stronę małego lasku, znajdującego się na wschód od owego miasta. Z kolejnym postawionym krokiem czułem rosnący niepokój, mimo to ja szedłem dalej za swoją intuicją, uważając jednak by się nie zgubić. Po kilku minutach przedzierania się przez drzewa i krzewy zobaczyłem siedzącą nad rzeką drobną postać. Była to blond włosa dziewczyna, ubrana w śnieżnobiałą, długą sukienkę. Wydawała się taka beztroska, spokojna i wolna. Po chwili zastanowienia postanowiłem do niej podejść, na co ta przeniosła na mnie zdziwione spojrzenie swoich niebieskich oczu.
-K-Kim jesteś? -wyszeptała, jakby przestraszona moją obecnością.
-Nazywam się Eren. -uśmiechnąłem się tylko spokojnie i usiadłem obok niej. -A ty? -ciągnąłem, patrząc na rozciągającą się przed nami łąkę, wsłuchując się w relaksujący śpiew ptaków i owadów.
-Christa... -odparła cicho, na co od razu spojrzałem na nią zdziwiony.
-Jak to? Ty jesteś Christa? Pochodzisz zza murów, prawda?-zapytałem, na co ta kiwnęła tylko głową twierdząco, badając mnie wzrokiem. -Dlaczego tutaj jesteś?
-Zostałam porwana i wyrzucona z miasta.
-Wyrzucona? -powtórzyłem cicho, marszcząc brwi w zamyśleniu. -A co z twoimi rodzicami? -ciągnąłem.
-Nie żyją. -spojrzała przed siebie, podciągając nogi do klatki piersiowej. -Zostali zabici.
-A kto się tobą zajmuje? Sama mieszkasz w takim miejscu? -skrzywiłem się, zadzierając głowę ku niebu, czując promienie słońca, ogrzewające moją twarz.
-Nie. -zaśmiała się cicho. -Mieszkam z moją przyjaciółką Ymir, która się mną zajęła.
-Rozumiem. -westchnąłem cicho. -Ja też jestem zza murów, tylko ja musiałem uciec.
-A co zrobiłeś, że musiałeś uciec?
-Ci z góry dowiedzieli się, że planuję ucieczkę. Wmieszałem w to również moją rodzinę, mimo, że byli temu przeciwni. Zostali zamknięci, a mi udało się uciec. -spuściłem wzrok, czując wracające poczucie winy.
-Przykro mi... -wyszeptała i poklepała mnie lekko po plecach.
-Ja i mój... przyjaciel planujemy się dostać za mury, aby ich uwolnić i... chcemy cię prosić o pomoc, bo wiem, że nie bez powodu cię wyrzucili, musiałaś im w czymś przeszkadzać. -zerknąłem na nią, na co ta zamrugała zdziwiona.
-Tak naprawdę to... miałam być następczynią tronu... -wyszeptała ściszonym głosem, na co ja rozszerzyłem oczy w zdziwieniu.
-Jesteś z... rodziny królewskiej?! -krzyknąłem, będąc w szoku. -Musisz iść z nami! Christa, możesz pomóc nam wszystkim! -złapałem ją za ramiona od razu.
-Mam iść z wami?! A-Ale zabiją nas! -pisnęła spanikowana, na co ja puściłem ją.
-Wymyślimy coś. Christa, jesteś naszą jedyną nadzieją, rozumiesz? Za murami panuje tyran, którego możemy pokonać.
-Ja... sama nie wiem... nigdy nie chciałam być królową, to za duży obowiązek, jak na mnie... -szepnęła.
-Zrób to dla dobra tych ludzi. Oni pragną wolności. Są zamknięci, jak zwierzęta w klatce. -mruknąłem, na co ta zamilkła. Wstałem po chwili, otrzepując lekko spodnie. -Przemyśl to, proszę. -westchnąłem, zaczynając się wracać do domu. Poczułem rosnącą we mnie radość. W końcu pojawiła się szansa, że nam się uda. Levi miał rację, potrzebna mi była rozmowa z nią...
Wyszedłem szybkim krokiem z lasku, wchodząc od razu z powrotem do miasta.
Po chwili wszedłem do domu czarnowłosego z lekkim entuzjazmem.
-Wróciłem. -spojrzałem na niego, zamykając za sobą drzwi, lecz on nie zaszczycił mnie nawet przelotnym spojrzeniem. -Coś się stało? -wyszeptałem, widząc, że ten mnie ignoruje, siedząc i popijając dalej jakiś napój, czytając przy tym jakąś książkę.
-Jak tam rozmowa z Christą? -mruknął, przewracając tylko kartkę.
-Skąd wiesz, że z nią rozmawiałem? -zdziwiłem się. -Śledziłeś mnie?
-Nie. Przechodziłem niedaleko. -wzruszył tylko ramionami, na co zmarszczyłem lekko brwi.
-Lepszej wymówki nie umiesz wymyślić? -mruknąłem, na co ten zerknął na mnie z zainteresowaniem, unosząc brew. -Powiedz, dlaczego mnie śledzisz. -ciągnąłem, na co ten tylko parsknął pod nosem, wstając i zaczynając do mnie podchodzić.
-Nie chciałbym abyś zginął tak szybko. -mruknął, na co ja zacząłem się cofać z każdym jego krokiem. Po chwili moje plecy spotkały się z zimną ścianą.
-T-Tak... szybko? -powtórzyłem, nie rozumiejąc jego słów. Ten tylko westchnął cicho i podszedł jeszcze bliżej, znajdując się bardzo blisko mojej twarzy, co wpędziło mnie w zakłopotanie.
-Zależy mi na tobie dzieciaku, więc nie spieprz tego. -mruknął i wbił się w moje usta. Spojrzałem na niego z ogromnym zdziwieniem, nie wiedząc co się dzieje. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem odpowiadać na jego pocałunki, które z sekundy na sekundę stawały się coraz namiętniejsze. Przymknąłem oczy, oddając się chwili. Zacząłem łaknąć go, chcieć mieć go tylko dla siebie. Tak samo, jak ja chciałem być tylko dla niego...

*~
To już dwunasta część, nie sądziłam, że do niej dobrnę xD, dziękuję za wasze głosy i komentarze, bo to naprawdę motywuje! ^^
Pozdrawiam Lerenne~

Dwa Światy (Levi x Eren) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz