Epilog cz. 2/2

1.1K 81 23
                                    

! Uwaga prawie 3000 słów !

Schyliłem głowę z sekundy na sekundę co raz bardziej załamany, przeklinając cicho pod nosem swoje beznadziejne życie. Zdarte gardło od bezsensownego nawoływania zaczęło dawać o sobie znać z sekundy na sekundę rosnącym, przeszywającym bólem. Wciąż jednak kontynuowałem swoje poczynania z nadzieją, że ktoś mi odpowie, jednak jedynymi moimi towarzyszami zdawały się być przerażająca cisza, odbijające się od ściany echo oraz głośne i mocne bicie mojego serca.

Myślałem, że gdy tutaj znowu trafię ponownie zobaczę swoją rodzinę, usłyszę ich głosy, które rozwieją wszystkie moje wątpliwości, ukoją nerwy, które zdawały się być tylko co raz mocniejsze z momentem ponownego spotkania.

Tymczasem czuję się, jakbym otrzymał solidny cios w twarz od okrutnego i bezwzględnego losu. Gdybym tylko dotarł tutaj wcześniej oni na pewno wciąż by żyli. Znowu przeze mnie zginęli niewinni ludzie, dlaczego ja nie mogłem po prostu zginąć?! To od początku wszystko moja wina.

-Dlaczego?! -wrzasnąłem załamany po dłuższej chwili, dławiąc się łzami. -Dlaczego ich to musiało spotkać... -wyszeptałem drżącym głosem.

Po kilku minutach nieustannego wpatrywania się w kamienną posadzkę usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach, na co od razu podniosłem głowę, zerkając zamglonym wzrokiem na źródło owego hałasu. Nikogo jednak przez dłuższą chwilę nie umiałem dostrzec. Zaczynałem mieć malutką nadzieję, że zobaczę znowu moją rodzinę.

Po chwili rozszerzyłem oczy w zdziwieniu, widząc blond włosą, niską dziewczynę prowadzoną przez strażnika. Od razu poczułem, jak serce niebezpiecznie podchodzi mi do gardła, zdając sobie sprawę, że jest nią Christa. Wyglądała znacznie inaczej niż gdy widzieliśmy się ostatnim razem.

Po chwili strażnik zatrzymał się tuż obok mojej celi, wpychając do niej ledwo trzymającą się na nogach dziewczynę, która już po chwili leżała bezsilnie na ziemi. Spojrzałem wściekły w stronę strażnika, który tylko zamknął celę z uśmiechem a następnie odszedł w tylko sobie znanym kierunku.

Od razu doczołgałem się do krat, które były jedyną rzeczą, oddzielającą mnie od blondynki.

-Christa... Christa...? -wyszeptałem cicho tylko w jej stronę, na co od razu spotkałem się z przerażonym spojrzeniem błękitnych oczu.

-Eren? To naprawdę ty? -wyszeptała, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Sądząc po sińcach i zadrapaniach na jej twarzy oraz brudnych, lekko potarganych ubraniach można było wywnioskować, że jest tutaj trzymana od dłuższego czasu.

-Tak się cieszę, że żyjesz... przynajmniej ty. -uśmiechnąłem się bardzo smutnie, schylając głowę.
-Jak to? -zamrugała kilkukrotnie w zdziwieniu.
-Moja rodzina... nie ma ich... -wyszeptałem tylko, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej.
-Eren, to, że ich tutaj nie ma nie oznacza, że nie żyją. -zmarszczyła brwi, łapiąc za kraty, które nas dzieliły. -To nie są jedyne lochy w mieście, możliwe, że ich przenieśli. Nie możesz tak łatwo dopuszczać do siebie myśli, że nie żyją! Nie takiego Erena Jaegera poznałam. Tamten nigdy by nie zwątplił, gdzie twoja wiara, determinacja?

-Ech? -spojrzałem na nią bardzo zdziwiony.
-Odkąd Erwin zaostrzył prawo do więzienia trafia co raz więcej ludzi, trafiają tutaj nawet za małe przewinienia. Ludzie czują co raz większy strach... -wyszeptała cicho, siadając pod ścianą.

Zacisnąłem pięści, czując jak co raz bardziej wzrasta we mnie nienawiść do tego potwora. Los całego miasta leży teraz w rękach Levia. Ufam mu i wiem, że zrobi co do niego należy, przecież obiecał mi to.

Dwa Światy (Levi x Eren) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz