Rozdział 16

1.6K 154 27
                                    

   Wpatrywałem się w mundur dłuższą chwilę, milcząc w zamyśleniu. Dopiero po chwili przeniosłem na czarnowłosego swój wzrok.
-Myślisz, że to się uda? -spytałem niepewnie.
-Obmyśli się plan. Naszym obecnym priorytetem jest znalezienie Christy. -mruknął, zerkając na pozostałości po swoim domu. Po chwili niestabilna konstrukcja po prostu runęła, na co odruchowo zrobiłem krok do tyłu. Czarnowłosy natomiast nie drgnął nawet o centymetr, mając ten sam, codzienny i niewzruszony wyraz twarzy.

Straciliśmy dach nad głową, co jeszcze bardziej utrudnia nam nasze zadanie. Powoli tracę nawet nadzieję, że cokolwiek wskóramy w tym wszystkim. Mimo to, stawka jest zbyt wysoka, aby teraz się poddać. Losy niewinnych ludzi, którzy nigdy nie zakosztowali smaku wolności, zabici mieszkańcy wsi, mama, Mikasa i przede wszystkim Armin. Odkąd ostatni raz się widzieliśmy minęło kilka dobrych dni. Nie chcę nawet myśleć o tym, że mogło mu się w tym czasie coś stać. Miałbym na sumieniu kolejną osobę, na której mi zależy. Czuję się powoli, jak jakiś potwór, który skazuje każdego wokół siebie na śmierć.

-Chodź. Nie mamy czasu do stracenia. -westchnął, zaczynając iść. Kiwnąłem głową lekko przygnębiony, starając się unikać pesymistycznych myśli, otaczających mnie z każdej strony.
-Jak myślisz, ile osób ocalało?-zerknąłem poraz ostatni w stronę miasta, gdy już w miare się od niego oddaliliśmy.
-Zapewne niewiele. Mimo tego musimy się trzymać na baczności. Dobrze wiesz, że są niebezpieczni. -westchnął cicho, wyciągając mapę. Rozszerzyłem lekko oczy ze zdziwienia, widząc owy przedmiot.
-Skąd masz mapę? -wyszeptałem w ciągłym niedowierzaniu.
-Znalazłem przy ciele jednego z żołnierzy. Trochę to lekkomyślne ze strony Erwina, chyba nie spodziewał się, że może trafić w nasze ręce. -parsknął cicho -Z tym będzie nam łatwiej poruszać się po okolicy. -mruknął, zatrzymując się i pokazując mi mapę. -Tutaj się chyba zatrzymamy. -wskazał palcem na ręcznie narysowaną rzekę, przechodzącą pionowo przez całą długość papieru.
-Dlaczego akurat tu?
-Musimy zdobyć zapasy wody i wyprać mundury, bo są brudne. -skrzywił się obrzydzony i przejechał po papierze palcem, zatrzymując go po chwili i stukając kilkukrotnie w ten sam punkt. -Jesteśmy tutaj. Dotarcie do rzeki nie powinno nam zająć dużo czasu. -zwinął mapę, kończąc monolog i wznawiając marsz. Stałem chwilę w milczeniu, obserwując go. Nie obrócił się nawet za siebie, aby sprawdzić, czy za nim idę. Wydawał się być zimny, jak zawsze, a przecież nasze relacje się zmieniły.
Chyba
Dalej jest zamknięty w sobie, niedostępny, nawet ton w jakim się do mnie zwraca, jest taki, jak na początku. Wyglądamy tak, jakby nic nas nie łączyło.
-Te! Eren! -krzyknął w końcu, będąc niecałe dziesięć metrów ode mnie. Skrzywiłem się i podbiegłem do niego od razu.

Może tak naprawdę to ja przesadzam? Nie mamy czasu na czułości i inne sprawy tej kategorii. Jesteśmy ciągle ścigani przez Erwina. Nie, w sumie to tylko ja. Zachowywanie się, jak zakochana para nic nam nie pomoże. Wręcz przeciwnie- zdekoncentruje i bardziej utrudni nasz cel.

-Przepraszam, zamyśliłem się tylko... -wyszeptałem, na co ten westchnął, idąc po chwili dalej.
-Chodź po prostu. Tracimy tu czas.

Jednak kiedy to wszystko się skończy zamieszkamy znowu razem, będziemy żyć szczęśliwie w wolnym świecie, pozbawionym cierpienia i strachu, spełnimy marzenia. Ja, mama, Mikasa, Armin i ON.


Bez nich to wszystko nie miałoby sensu.

*~

  Po około godzinie nieustannego marszu udało nam się wreszcie dotrzeć do punktu docelowego. Zacząłem coraz bardziej odczuwać pragnienie, a palące moją skórę słońce nie pomagało w walce z tym.
-Tylko mi tu nie zejdź. -mruknął, na co uśmiechnąłem się pocieszająco, chcąc dać mu do zrozumienia, że wszystko w porządku. Uklęknąłem przed wodą i spojrzałem na swoje odbicie. Nabrałem nieco bezbarwnej i chłodnej cieczy w dłonie, zaczynając obmywać twarz. Westchnąłem zadowolony, zaczynając po chwili pić. Gdy już skończyłem odsunąłem się lekko od rzeki i zerknąłem na Levia, który zaczął prać swój zabrudzony mundur.
-Dlaczego nie pijesz? -zapytałem, przyglądając się jego pracy i wodzie, która przybrała lekko bordowego odcienia.
-Nie jestem aż tak spragniony, więc może to poczekać. -mruknął, nie zaprzestając czynności. Po chwili poszedłem w ślad za czarnowłosym, próbując sprać krew, co do najłatwiejszej czynności nie należało.

Mam czasem wrażenie, że Levi jest po prostu jakimś wampirem. Nie śpi, nie je, nie pije, nie uśmiecha się. A może robi to wszystko, jak nie widzę? Ponadto wygląda na tak znudzonego życiem, jakby chodził już kilka tysięcy lat po tej ziemii. Mimo tego pokochałem go, takim jakim jest. Akceptuję jego wady, zalety i mam nadzieję, że on uczyni to samo w stosunku do mnie. W końcu czego się nie robi dla miłości?

*~
Witam, mam nadzieje, że next wam się spodobał, byłby w sumie szybciej, gdyby nie problemy z Wattpadem ._. Zachęcam jak zawsze do komentowania i głosowania, bo to motywuje : )
To tyle ode mnie, pozdrawiam!
Lerenne~

Dwa Światy (Levi x Eren) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz