Rozdział 15

1.6K 138 22
                                    

-Levi? Co robimy dalej? -wyszeptałem, siedząc wygodnie na miękkiej trawie, zajadając się leśnymi owocami.
-Jak to co? Wracamy do wioski. -mruknął tylko, opierając się nonszalancko o drzewo i nie odrywając wzroku od rozjaśniającego się nieba.
-Skąd wiesz, że znajdziemy tam Christę? Miasto zostało doszczędnie spalone, zapomniałeś? -westchnąłem, wpatrując się w niego uważnie swoimi szmaragdami, automatycznie sięgając po kolejne jagody.
-A masz inny pomysł? -parsknął, zerkając na mnie. -Siedząc tutaj na pewno jej nie znajdziemy. Można ewentualnie się rozejrzeć po okolicy miasta.
-Gdy z nią wtedy rozmawiałem powiedziała mi, że ma kogoś kto się nią zajmuje. Jestem pewny, że jest z nią bezpieczna.
-Wiem o Ymir. -mruknął, krzyżując ręce na piersi. -Dlatego jest jeszcze szansa na znalezienie jej. -ciągnął, na co kiwnąłem lekko głową twierdząco, podnosząc się na równe nogi. Otrzepałem z siebie niewidzialny kurz i rozejrzałem się przelotnie, słysząc miły dla ucha śpiew ptaków.

Czym jest świat za murami, gdy nie ma się obok siebie przyjaciół i rodziny? Praktycznie w ogóle nie odczuwam z tego powodu radości, mimo, że tak długo marzyłem o wolności i zobaczeniu tylu wspaniałych rzeczy, o których istnieniu wiem tylko z książek i opowieści Armina.

-Rusz się, idziemy. -mruknął, przeczesując lekko swoje kruczoczarne włosy i zaczynając kierować się w kierunku powrotnym. Zrobiłem więc to samo, zerkając na niego od razu, a w oczy dopiero teraz rzuciły mi się wory pod jego oczami. Może cierpi na bezsenność, bo wygląda, jakby nie spał od kilku dobrych dni. Raczej nie będę w to wnikać, bo i tak postawi na swoim, mówiąc mi tylko przy tym, abym zajął się sobą.

Zmrużyłem lekko oczy, idąc w ciszy krok w krok przy mężczyźnie. Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem i z tego co udało mi się zaobserwować, to wcale mu to nie przeszkadzało. W sumie można przyzwyczaić się do jego trudnego charakteru. Wiem, co w życiu przeszedł i jeśli o to chodzi, to jesteśmy do siebie całkiem podobni.

Po chwili obrzuciłem wzrokiem znajomy mi widok. Popiół zdąrzył już pokryć sobą część okolicy, będąc co chwilę roznoszonym przez silniejsze powiewy wiatru w inne miejsca. Ruszyliśmy w kierunku ruin, których zachowały się jeszcze pojedyńcze fundamenty. Z kolejnym krokiem dało się wyczuć ponownie specyficzny zapach, unoszący się w powietrzu. Nie był on natomiast tak duszący, jak wcześniej, przez co ze swobodnym oddychaniem nie mieliśmy problemów.

-Rozdzielmy się. -odwzwał się po dłuższej chwili.
-Okej. -mruknąłem, rozglądając się.
-Jeśli znajdziesz coś pożytecznego, to weź to, przyda nam się wszystko w tej chwili. -westchnął, na co kiwnąłem głową, przytakując. -Spotkamy się tutaj i nie zgub się do cholery. -pocałował mnie krótko w usta, zaczynając od razu iść w swoją stronę. Dotknąłem lekko swoich ust opuszkami palców, wpatrując się w niego, jak odchodzi. Skrzywiłem się nieznacznie, zaczynając rozglądać się po okolicy. Starałem się unikać wzrokiem, leżących co krok ciał, chcąc skupić się całkowicie na swoim zadaniu. Chciałem się jakoś wykazać przed czarnowłosym i udowodnić, że można na mnie liczyć.

Wróciłem więc do domu Levia z nadzieją na znalezienie czegoś przydatnego. Niestety również i z tego domu zachowało się bardzo niewiele. Wszedłem ostrożnie do środka, rozglądając się uważnie.

Pomyśleć, że ludzie zrobili to wszystko tylko po to, aby mnie znaleźć. Zabili bestialsko dziesiątki ludzi bez żadnych skrupułów. Ludzie wewnątrz murów całe życie faszerowani są kłamstwami. Prawdę znali tylko nieliczni, którzy na własnej skórze przekonali się, co to znaczy przeciwstawić się panującemu prawu. Być może są i tacy, którzy doskonale zdają sobie sprawę z poczynań rządu, jednak nie chcą się do tego przyznać w obawie o własne życie.

Podszedłem do jednej z szafek, która zachowała się w całkiem przyzwoitym stanie. Otworzyłem ją i zamrugałem, widząc kilka starych książek i poniszczonych fotografii. Chwyciłem lekko w dłonie kilka skrawków czarnobiałego papieru, zaczynając wpatrywać się w postacie na zdjęciach. Jedna z nich przedstawiała uśmiechniętą dziewczynę i przytulającego ją wysokiego mężczyznę. Obok stał czarnowłosy, mającego ten sam codzienny i znudzony wyraz twarzy. Obróciłem z ciekawości fotografię na drugą stronę, niestety nie znajdując tam nawet daty, czy podpisu. Zerknąłem więc na drugą fotografię, na której znajdowały się znowu te same osoby, jednak w innej sytuacji. Westchnąłem tylko cicho. Może wezmę je i oddam czarnowłosemu. W końcu dużo dla niego znaczyli i prawdopodobnie tylko to mu po nich pozostało. Schowałem więc obie fotografie do kieszeni spodni, uważając jednak by w żaden sposób nie uszkodzić ich jeszcze bardziej.

Przymknąłem lekko drzwi szafki, wracając do szukania chociażby jedzenia. Po chwili wrzasnąłem głośno i odskoczyłem, jak poparzony, widząc spadającą tuż obok mnie zniszczoną i zwęgloną belkę drewna, należącą prawdopdobnie do dachu. Wpatrywałem się w nią chwilę zdziwiony, widząc, jak życie przelatuje mi przed oczami. Odetchnąłem jednak głośno z ulgą i lekko do siebie uśmiechnąłem.

-Głupi jesteś do cholery? -usłyszałem znajomy głos, na co od razu podniosłem głowę, aby spojrzeć na swojego gościa. Po chwili w oczy rzuciły mi się ubrania, które ściskał niedbale w lewej ręce. -Tch, pieprzony dzieciak. -parsknął i złapał mnie za nadgarstek, wyciągając siłą z domu.
-Ale o co ci chodzi? Szukałem tylko czegoś przydatnego, jak kazałeś. -mruknąłem lekko oburzony.
-Chodziło mi bardziej o przeszukanie trupów, a nie pchanie się do ledwo stojących domów, kretynie.  -warknął zły. Zmarszczyłem tylko lekko brwi, nic nie odpowiadając. -Jesteś lekkomyślny, Eren. Chcesz zobaczyć jeszcze swoją rodzinę, czy nie? Zachowujesz się tak, jakby ci na tym nie zależało.
-Oczywiście, że zależy! -krzyknąłem.
-To zacznij w końcu myśleć, a nie pchasz się tam gdzie nie trzeba. -parsknął, puszczając mnie. -Poza tym, co robisz w moim domu?
-J-Ja... szukałem czegoś przydatnego...-wyszeptałem, na co ten westchnął cierpiętniczo.
-Dobra, nieważne. -odezwał się już spokojniej, rzucając we mnie ubraniami, które cały czas trzymał.
-Co to? -złapałem je od razu zdziwiony, a widząc na nich krew skrzywiłem się lekko.
-Mundury. Pomogą nam przedostać się na drugą stronę.

*~

  Witam, mam nadzieje, że nowy rozdział przypadł wam do gustu : ) Dla niewtajemniczonych zachęcam do przeczytania nowego opowiadania Silence ^^
To tyle ode mnie, dobranoc :)
Lerenne~

Dwa Światy (Levi x Eren) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz