Rozdział 13

1.9K 180 41
                                    

  Wpatrywałem się w niego w milczeniu, przełykając kolejny kęs chleba. Pół nieprzespanej nocy spędziłem na rozmyślaniu o czarnowłosym, zadając sobie przy tym masę dręczących mnie pytań. Pierwszym z nich było "Dlaczego?", dlaczego akurat ze mną, a nie z jakąś atrakcyjną kobietą? Co jeśli byłem dla niego jednorazową przygodą, a teraz po prostu mnie zostawi? Chociaż wiem, że jestem mu potrzebny do zemsty na Erwinie, to nie potrafię pozbyć się z głowy tej obawy. Następną sprawą jest to... że znamy się zaledwie kilka dni, a już wylądowaliśmy w łóżku?! Sam nie do końca wiem, co mężczyzna do mnie czuje, bo czy da się zakochać w zaledwie kilka dni?

-Eren? -jego głos wyrwał mnie z zamyślenia, na co zamrugałem tylko lekko zdezorientowany. -Nad czym tak myślisz?

Chociaż jakby na to nie patrzeć... to jestem nielepszy... dawałem mu za dużo sygnałów... ych, to moja wina...

-Nad niczym. -skłamałem, machając lekko głową na boki. -Po prostu się nie wyspałem i tyle. -wzruszyłem ramionami, kończąc jeść swoje śniadanie. Nie narzekałem na nic, byłem mu wdzięczny nawet za taki głupi bochenek chleba.

-Rozumiem. -wstał od stołu. -Trzeba iść na targ coś kupić, Eren. Jest nas dwóch, więc moje zapasy jedzenia nie wystarczą.

Zachowuje się tak, jakby się nic nie stało...a może to nawet lepiej? Ale... czy nie lepiej będzie wydusić z siebie dręczące mnie pytania, czy może poczekać i zobaczyć, co się stanie...? -Pomyślałem, kiwając tylko głową na jego pytanie.

-To chodź, jest ranek, więc nie powinno być na razie dużego ruchu... o ile jakikolwiek będzie. -mruknął, poprawiając swoje ubrania, a po chwili przeczesał dłonią swoje kruczoczarne włosy. Wstałem od stołu z ociąganiem, przecierając moje zmęczone od braku snu oczy.
-Okej...

~*

  Tak, jak powiedział kruk udaliśny się na targ. Miał rację, co do liczby osób, znajdującej się na nim, przez co sprawnie się na nim poruszaliśmy. Levi całą swoją uwagę skupiał na otaczających go straganach, ja natomiast wsłuchiwałem się w głośne rozmowy przypadkowych osób, stojących przy nas.

-Eren, przyszedłeś tu po to, aby mi pomagać, czy stać, jak kołek? -parsknął mężczyzna.

-Przepraszam ja... po prostu czuję się nieswojo. -mruknąłem skrzywiony, poprawiając swój kaptur, który kruk kazał mi nosić, aby ludzie nie nabierali podejrzeń. Mężczyzna tylko westchnął, mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem, wracając do oględzin.

Poczułem nagle nieprzyjemne ściśnięcie w brzuchu, przypominając sobie, jak na złość mamę i Mikasę, z którymi często bywałem na targach. Zawsze wyglądało to tak samo- chodziłem, jak kula u nogi, rozglądając się i nie pomagając nawet zwykłą radą.

Westchnąłem cicho przygnębiony, spuszczając wzrok na ziemię. Po chwili usłyszałem krzyk jakiejś kobiety, na co od razu podniosłem zdziwiony głowę, aby odnaleźć wzrokiem źródło hałasu.
Następny krzyk.
Następny
Następny

Kolejne krzyki nie należały jednak do tej samej osoby, lecz do mężczyzn, kobiet, a nawet dzieci, a z sekundy na sekundę przybywało ich coraz więcej, tworząc głośne, przepełnione cierpieniem wycie.

Po dopiero kilku chwilach udało mi się dostrzec pojedyńczych, uciekających ludzi, wyglądających conajmniej, jak przepędzane bydło. Z domów zaczęli wychodzić zdziwieni hałasem mieszkańcy.

-Chodź, Eren. -odezwał się głos za mną, w tej samej chwili czując, jak owa postać łapie mnie stanowczo za nadgarstek i zaczyna ciągnąć w tylko sobie znaną stronę.

-Levi, dokąd idziemy?! -krzyknąłem, widząc, jak prowadzi mnie tam szybkim krokiem.

-Jak to co? Sprawdzić, co się dzieje. -mruknął z powagą, nie puszczając mnie. Poczułem, jak moja dłoń drętwieje przez jego silny uścisk, który nie śmiał zelżeć nawet na chwilę.

-Zwariowałeś?! Uciekajmy! -krzyknąłem, słysząc padające strzały, obrzucając wzrokiem uciekających i przerażonych ludzi. Może i to miejsce jest przepełnione przestępczością, nietolerancją i nienawiścią, jednak... nawet w takich miejscach znajdą się dobrzy ludzie, którzy są skłonni udzielić pomocy.

A może po prostu to moja naiwność tak mówi...?

Mężczyzna nagle się zatrzymał, przez co prawie nie przewróciłem się na niego. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę dlaczego.
Żołnierze.
Znaleźli mnie.
Palili domy, zabijali ludzi, którzy nie zostawali im dłużni.

Jak widać, czasem dobrze jest być przestępcą, doświadczenie bojowe, agresja i broń...

-Kurwa... -warknął pod nosem kruk, ściskając mnie jeszcze mocniej, na co syknąłem z bólu. -Wynośmy się stąd, szybko. -dodał, zaczynając biec w przeciwną stronę.

-Ale dokąd chcesz uciec?! -spojrzałem na niego spanikowany.

-Jak najdalej od miasta.

-Ale... -obrzuciłem jeszcze raz wzrokiem palące się domostwa, krzyczących ludzi, próbujących bezskutecznie ocalić swoje majątki i martwe ciała, walające się pod nogami. -Co z Christą?!

-Ech? -spojrzał na mnie i się zatrzymał. -Kso... -zagryzł nerwowo wargę w zamyśleniu, marszcząc gniewnie brwi. Po chwili pociągnął mnie w stronę domu dziewczyny.

Potrzebowaliśmy jej, bez niej to wszystko nie miałoby sensu, bez niej nie mamy szansy na zwycięstwo, bez niej... nie uratuję mojej rodziny...

Chwilę potem byliśmy już na miejscu, więc kruk puścił moją rękę, wbiegając od razu do jej domu, który na szczęście był cały.

Na razie...

Rozmasowałem od razu czerwony nadgarstek, patrząc skrzywiony na bladą, opuchniętą dłoń, w której wydawało się nie być ani kropli krwi. Zacisnąłem dłoń w pięść i rozluźniłem, robiąc tak na zmianę, aby odzyskać w niej czucie i swój codzienny kolor.

-Nie ma jej. -warknął mężczyzna, wychodząc z domu. -Eren, uciekaj, sam ją poszukam.

-Sam? Jak to?! -krzyknąłem zdziwiony, a po chwili poczułem, jak łapie mnie za ramiona.

-Biegnij na wschód do lasu. Tam się spotkamy, rozumiesz? -mruknął, patrząc mi z powagą w oczy.

-Bez ciebie nie pójdę! -krzyknąłem oburzony. -Pomogę ci!

-Ych, Eren do cholery, nie zachowuj się, jak bachor! Po prostu kurwa idź, jesteś tu zbędny w tej chwili. -warknął, patrząc mi z chłodem w oczy. -Im dłużej tu idioto stoisz, tym trudniej będzie ją znaleźć. Kto wie, może już nie żyje?! Chcesz zobaczyć jeszcze swoją rodzinkę, czy nie?! -wrzasnął, na co zamilkłem. -... Eren, nie mamy czasu, biegnij. -ścisnął mocno moje ramiona i pocałował krótko, ale namiętnie. -Wrócę, obiecuję. -dodał, puszczając mnie i zaczynając biec w stronę palących się domów.

Zmarszczyłem lekko brwi, mrużąc oczy, które zaczęły mnie swędzieć przez unoszący się w powietrzu popiół. Zakryłem twarz dłonią, krztusząc się cicho i zaczynając uciekać w miejsce, które wskazał mi Levi.

Z każdym postawionym krokiem czułem rosnący strach o mężczyznę. Bałem się, że stracę kolejną osobę, na której mi zależy, że zostanę sam.

Zacisnąłem mocno powieki, biegnąc tak szybko, że prawie potykałem się o własne nogi. Chciałem wrócić i pomóc mu w poszukiwaniach, jednak on jest ode mnie znacznie silniejszy, starszy. Muszę mu zaufać...

Wszystko będzie dobrze... na pewno, wszystko będzie dobrze, ON wróci... -powtarzałem w myślach jak modlitwę, wbiegając po dłuższym momencie do rozpościerającego się gęstego i ciemnego lasu, w którym spotkam się z czarnowłosym.

Mam nadzieję, że się spotkamy...

~*~

Witam zaczynam ferie, więc mam czas na pisanie : ) Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, postanowiłam robić przerwy między tekstem, aby było bardziej czytelnie xD Dziękuję za pół tysiąca głosów, bo to bardzo motywuje *-*
To tyle z mojej strony, jeśli notka przyjmie się dobrze, to w najbliższym czasie wstawię następną :" )
Do nexta, pozdrawiam
~Lerenne

Dwa Światy (Levi x Eren) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz