Rozdział 10

3K 365 103
                                    

C H A N Y E O L

Podniosłem się obolały z ziemi przeklinając słodko śpiącego chłopaka na łóżku. NASZYM łóżku. Byun Baekhyun skutecznie utrudnia mi życie już od ponad miesiąca, zmuszając do spędzania nocy na podłodze.
Próbowałem dosłownie wszystkiego, od przekupienia go słodyczami, aż po groźby, że jak się obudzi nie zobaczy więcej swojego kochanego eyelinera (nie przewidziałem tylko, że skubany ma schowany cały zapas).

Jednak tym razem przeszedł samego siebie. Myślałem, że jak położę się wcześniej to zostawi mnie w spokoju. Nic bardziej mylnego...
Już o 20 wskoczyłem przebrany w pidżamkę z wzorkiem w bekon (tak kupiłem ją specjalnie) i zacząłem smacznie drzemać, pławiąc się w luksusie, jakim było spanie na mięciutkim materacu. Miałem cudowny sen, w którym razem z Baekiem braliśmy ślub. Wszystko było pięknie do momentu, kiedy ten mały demon nie skopał mnie z łóżka. Tak po prostu!

Zrezygnowany poczłapałem do kuchni przeciągając się po drodze.

- Hej – powiedziałem do Suho siedzącego przy blacie i do Kyungsoo, który aktualnie gotował coś na śniadanie.

Tak czy inaczej pachniało cudownie.

- Cześć, mógłbyś wytłumaczyć swojemu przyjacielowi, że prościej będzie zamówić żarcie niż męczyć się nad garami? – zapytał Kim.

- Ile razy mam ci powtarzać Junmyeon, że nie mam zamiaru truć się jedzeniem z restauracji, skoro mogę sobie sam coś przygotować?! – warknął Soo nie odwracając się nawet od kuchenki.

- Cokolwiek – przewróciłem oczami podchodząc do jednej z szafek.

Znając życie D.O. nie da mi zjeść, zanim wszyscy nie zwloką się na śniadanie, więc muszę sobie znaleźć jakąś przekąskę. Co by tu... O! Czekolada! I to jeszcze z orzechami!

- Radzę ci tego nie jeść Yeol to ... – odezwał się Kyung, ale szybko mu przerwałem.

- Tak, tak, wiem to niezdrowe. Nie można napychać się słodyczami z rana bla bla bla. Spokojnie, jestem już dorosły, Soo.

- Nie o to mi chodziło, ale jak chcesz. Tylko później nie jęcz, że nic nie mówiłem.

Nagle do kuchni wszedł zaspany Jongin w samych bokserkach, a mój przyjaciel jak na zawołanie rzucił wszystko i wymruczał pod nosem, że musi skoczyć po coś do sklepu.

Oparłem się o szafkę zerkając na Kaia, który usiadł koło Suho i przywalił głową w blat.

- Dalej się do ciebie nie odzywa?

-Mhm...

No tak, Kyungsoo od pokazu nie rozmawia z Kimem. Ba! Nawet na niego nie patrzy. Po tym jak zobaczył go na wybiegu i zaczęła mu lecieć krew z nosa tak po prostu wybiegł z sali i ma biednego Kaia w dupie. Smutne...

Ale za to ja mam teraz czekoladę, więc mało mnie to obchodzi.

- Jongin, przynosisz wstyd naszemu nazwisku. Zachowuj się w końcu jak seme, a nie dziewczynka, która nie potrafi zagadać do swojego oppy – powiedział Suho klepiąc go w ramię.

- Junmyeon, co drugi Koreańczyk to Kim...

- A co trzeci to Park, a ja jakoś ci tego nie wypominam. Z resztą sam nie jesteś lepszy. Ile już śpisz na ziemi? Trzeci tydzień?

- Prawie piąty – poprawiłem go, nieznacznie się krzywiąc.

Dobrze, że jesteś czekolado, tylko ty mnie rozumiesz.

Bitch PerfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz