Rozdział 21

2.5K 317 94
                                    

C H A N Y E O L

Wchodząc do domu spodziewałem się naprawdę wszystkiego, ale nie różowowłosego Baeka, który będzie gonił Sehuna drąc się w niebogłosy i Luhana w fiołkowych włosach, próbującego uspokoić moją małą złośnice.

- Zapierdolę cię! Rozumiesz popieprzony fetyszysto?! Masz ochotę na watę? To idź sobie kup ty pedofilu!

Nawet nie zauważyłem, kiedy Soo stanął obok mnie i cicho westchnął.

- Biegają tak już od jakiś dziesięciu minut. Żałuj, że nie było cię wcześniej, kiedy Baekhyun rzucał w Sehuna nożyczkami. To dopiero była zabawa! – Kyungsoo klasnął w ręce, po czym przesunął się, by zrobić miejsce dla Huna, a ja wykorzystałem okazję i zapałem biegnącego za nim Baeka.

- Puszczaj mnie! Obiecuję, że nic mu nie zrobię! Może tylko wydrapię oczy...

Bez słowa przerzuciłem sobie chłopaka przez ramię i skierowałem się do naszego pokoju. Odstawiłem go na ziemię dopiero wtedy, kiedy zamknąłem drzwi na klucz i schowałem go do kieszeni.

- Spakowany?- zapytałem wyciągając małą walizkę z szafy i pakują do niej ubrania.

Hyun tylko usiadł na łóżku i skrzyżował ręce na piersi.

- No nie mów, że się obraziłeś.

- Pff – wydął usta i odwrócił głowę w kierunku okna.

- Baek – powiedziałem podchodząc do niego i kucając przy łóżku – Popatrz na mnie...

- Co? – warknął i zmarszczył brwi. Wyglądał jak słodki szczeniaczek.

- O co jesteś zły?

- O co jestem zły? O co jestem zły?! Jak to o co jestem zły?! Nie pozwoliłeś mi zabić Sehuna! Mam chyba prawo...

Nie pozwoliłem mu dokończyć, całując go przelotnie.

- Lepiej?

Chłopak mlasnął ustami, udając, że jest nie zadowolony. Tak naprawdę widziałem, że próbuje powstrzymać się od uśmiechu.

- Lepiej.


- Baekhyun, nie potrzebujesz aż tylu rzeczy. To tylko jedna noc – powiedziałem wkładając walizkę chłopaka do samochodu. Krisusie, co on tam napakował?

- Potrzebuję! Muszę przecież pięknie wyglądać!

- Uwierz mi, zawsze wyglądasz cudownie, nawet kiedy śpisz...

- Nie słodź, Chanie – wywrócił oczami, jednak po chwili uśmiechnął się przebiegle – Mogę kierować?

- Nie!





B A E K H Y U N

Po ponad godzinie jazdy, w końcu byliśmy pod domem Chanyeola. O dziwo nie przeszkadzał mi nawet fakt, że chłopak przez całą drogę głaskał mnie po nodze. To było całkiem przyjemne... Znaczy nie! Fuj, ble, niedobry Park!

Wysiadłem z samochodu, spoglądając na willę, przed którą się znajdowaliśmy. Mimo że było już ciemno, całość była ładnie oświetlona.

- Chodź – powiedział Chan łapiąc mnie za rękę.

- A co z walizkami?

- Ktoś zaraz nam je przyniesie – uśmiechnął się do mnie i pociągnął w kierunku drzwi.

Strzeliłem mentalnego face palma. Tak długo nie byłem u siebie w domu, że zapomniałem o czymś takim jak sprzątaczka czy lokaj.

- Już jesteśmy!

- Witaj, paniczu Park. Jak minęła droga? – powiedział mężczyzna koło czterdziestki i odebrał od nas płaszcze.

- Dobry wieczór, Minho. Dobrze, dziękujemy, ale ile razy mam ci powtarzać, żebyś zwracał się do mnie po imieniu?

- Tyle razy, ile ja panu powtarzałem, że etyka nakazuje mi tak do pana mówić – odpowiedział i już zamierzał wyjść, kiedy odwrócił się jeszcze w naszym kierunku i dodał – Pańskiej matki jeszcze nie ma, pojechała spotkać się z przyjaciółkami, natomiast reszta domowników powinna przyjechać jutro.

- Dobrze, dziękujemy.

Chan chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę jasnego, przestronnego salonu. Wielkie okna były zasłonięte zasłonami, a białe meble pięknie uzupełniały się ze złotymi dodatkami. Naprzeciwko dużej kanapy znajdował się ogromny regał wypełniony książkami i mnóstwem ramek ze zdjęciami. Już chciałem podejść i je pooglądać, kiedy mój wzrok przykuł przedmiot stojący na środku pomieszczenia.

Cicho pisnąłem i podbiegłem do białego fortepianu. Od razu przed nim usiadłem i delikatnie podniosłem pokrywę, by nacisnąć kilka klawiszy. Kątem oka zauważyłem, że Chanyeol staje tuż za mną, dlatego poklepałem miejsce obok siebie i trochę się przesunąłem, by mógł usiąść.

- Zawsze marzyłem o fortepianie – szepnąłem pod nosem i przesunąłem palcami po instrumencie – ale matka nigdy nie chciała się zgodzić... Uważała, że będę robił tylko zbędny hałas i przyprawiał ją o ból głowy.

- Myliła się, dźwięk wydawany przez fortepian to najpiękniejszy jaki znam.

- Proszę, powiedz, że umiesz grać Chanie...

- Umiem.

- Zagrasz coś dla mnie?

Moje oczy momentalnie zabłysły, kiedy chłopak zaczął uderzać swoimi długimi palcami o klawisze, a po chwili również śpiewając.

What would I do without your smart mouth
Drawing me in, and you kicking me out
Got my head spinning, no kidding, I can't pin you down

Nie spodziewałem się tego po nim. Grając pokazywał zupełnie nowe oblicze, stawał się poważny, jednak w tym wszystkim ciągle czuły i delikatny.

How many times do I have to tell you
Even when you're crying you're beautiful too
The world is beating you down, I'm around through every mood

Chan wystukiwał kolejne rytmy, śpiewał kolejne słowa, a z moich oczu mimowolnie zaczęły spływać łzy.

Cards on the table, we're both showing hearts
Risking it, although it's hard

Delikatanie oparłem głowę na jego ramieniu i przymknąłem oczy. Czułem się tak, jakby te słowa były kierowane do mnie...

You're my end and my beginning
Even when I lose I'm winning
'Cause I give you all of me
And you give me all of you

Chanyeol skończył grać, a ja szybko otarłem policzki, by nie zauważył, że są mokre. Już chciałem się odezwał, gdy usłyszałem klaskanie.

- Brawo synu, jednak lekcje, na które tak narzekałeś nie poszły na marne i coś potrafisz – powiedziała kobieta stojąca kilka kroków za nami.

Była szczupła i wysoka, jej kruczoczarne włosy spływały falami na ramiona, a przenikliwe, ciemny oczy przewiercały mnie oceniającym spojrzeniem. Już wiem po kim Chanwoo odziedziczył urodę, byli do siebie łudząco podobni...

Chanyeol szybko wstał, a ja zrobiłem to samo, kłaniając się kobiecie.

- Witaj, matko.

- Dobry wieczór, jestem...

- Byun Baekhyun, wiem – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie, jednak w tym geście nie było nic szczerego – Cieszę się, że mój syn w końcu znalazł sobie kogoś i to o dziwo, całkiem dobrą partię. Twój tata jest politykiem, prawda?

Zdziwiło mnie jej pytanie, jednak skinąłem głową i nie wiedząc co robić, spojrzałem na Chana. Chłopak zrozumiał o co mi chodzi i od razu chwycił moją rękę.

- Jesteśmy zmęczeni podróżą, dlatego będziemy już kłaść się spać. Dobranoc, matko.

- Miłej nocy, chłopcy...

🌙🌙🌙
Na dobry początek dnia i za 9K 😍💖

Bitch PerfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz