Dwayne obudził się nazajutrz (12 października) o godzinie 11:00. Przed nim siedziała Kayle, która zdążyła do tego czasu zrobić i przynieść mu śniadanie z domu. Zrobiła dziesięć bułek z wędliną i ogórkiem konserwowym, do termosu wlała gorącą herbatę. Nasz główny bohater nie mógł się długo opierać i sam zjadł sześć owych bułek, a gdy miał brać siódmą - spojrzał na przyjaciółkę i zauważył, że z nim nie je.
- Nie jesteś głodna? - zapytał.
- Przy Tobie nie można być głodnym. Zjadłam w domu, także jedz ile wlezie, wtedy odzyskasz może szybciej siły. - odpowiedziała, uśmiechając się.
Prawda była zupełnie inna, ponieważ dziewczyna nie jadła nic w domu, nie miała na to czasu. Najważniejsze dla niej aktualnie było to, by jej przyjaciel szybko odzyskał siły. Kiedy tylko zjadł śniadanie, spytała czy może jej wyjaśnić całą sytuację. Opowiedział jej więc wszystko od początku, jednak Kayle nie chciała tym razem, by jej to udowadniał - tą całą moc manipulowania czasem.
- Nie żądasz, bym Ci to jakoś udowodnił? - zapytał.
- Nie. Owszem, nie dowierzam Ci, ale wiem że jeżeli byłaby to prawda, mógłbyś w tym stanie zrobić sobie krzywdę manipulując czasem. - odpowiedziała.
- Jeszcze raz dziękuję za śniadanie! - powiedział. Czy mogłabyś wyjąć mi papierosy z szuflady w komodzie? - zapytał. Zostawiłem je tu ostatnim razem, o ile dobrze pamiętam. - dodał.
Przyjaciółka wyjęła z szuflady paczkę czerwonych Viceroy'i i podała Dwayne'owi. Ten odpalił jednego i spokojnie zaciągał się dymem. Kiedy spalił do "pojarać", Kayle zadała mu dość niespodziewane pytanie.
- Mógłbyś mi obstawić? - odezwała się przyjaciółka.
- O-o-oszalałaś?! - wykrzyczał chłopak, krztusząc się dymem. Przecież Ty nigdy nie paliłaś! - dodał.
- Dlatego chciałabym zobaczyć, co Ty widzisz w tym takiego. - wytłumaczyła. Jak dostanę raka, przecież będziesz mógł cofnąć czas, by mnie uratować, prawda? - dodała, uśmiechając się.
- A Ty śmieszku, myślisz że cofałbym z tego powodu czas?
- Myślę, że gdybym miała umrzeć, to najpierw byś patrzył jak umieram, dopiero potem byś zaczął kombinować - powiedziała złośliwie.
- EJ, EJ! A no w sumie... Przypomniałaś mi coś... Hahaha! - zaczął śmiać się nastolatek.
- Opowiadaj, downie, a nie się hihasz!
- Już raz Cię zabiłem! Wyrzuciłem Cię przez okno od mojego pokoju, moja mama natomiast wyrzucała w tym czasie ostre narzędzia, no i właśnie na nie spadłaś! NAWET NIE WIESZ, JAK WTEDY MOCNO ŚMIECHŁEM! - opowiedział złośliwie, mocno się przy tym śmiejąc.
- JESTEŚ MORDERCĄ, ŚMIECIU!
- A TY KALEKĄ.
- A Tobie posuwa dziewczynę ktoś inny, tzn. niby to Ty, ale wiesz...
- JESTEŚ OKRUTNA, TEN ŻART BYŁ ZBYT OFENSYWNY!
- Nie zażartowałabym, gdybym nie wiedziała, że go pewnego dnia powstrzymasz. Jesteś silny, Dwayne. Musisz mieć po prostu tą świadomość, że posiadasz naprawdę dużą siłę. Poza tym ja będę przy Tobie, choćby nie wiem co. Beze mnie śmietniku byś nie dał rady!
- Pffff. Idź sobie weź papierosa, bo ten się wypalił.
- Serio mi pozwalasz?!
- W aktualnym stanie nawet Ciebie bym chyba nie mógł powstrzymać...
Naszemu głównemu bohaterowi przypomniało się mnóstwo chwil, zanim Kayle stała się tą "krótko-obciętą". Przypomniało mu się, jak niesamowicie ze sobą się drażnili, to jak dostał klamką po twarzy, to jak wyrzucił ją przez okno i mnóstwo innych, zabawnych wspomnień związanych z nim i jego przyjaciółką. Poczuł wtedy ulgę. Nie czuł już nienawiści, wściekłości, ani chęci zabicia samego siebie (zamaskowanego). Dwayne powoli rozumiał, że nadchodzi między nimi ostateczny pojedynek, ale nie robił tego tylko i wyłącznie dla siebie. Przede wszystkim chciał uratować ludzi, którzy chodzą po mieście jak marionetki z powodu strachu przed "Drugim Bogiem". Nie był wściekły, kiedy o tym myślał, ponieważ tym razem nie podchodził do sprawy prywatnie, czyli z własnych powodów. Chciał podejść dla przyszłości kraju i świata. Jego rozmyślenia zostały nagle przerwane przez duszenie się Kayle.
- POWOLI, NIE BIERZ TAKICH DUŻYCH STRZAŁÓW, JE*ANA IDIOTKO! - wykrzyczał, szybko podnosząc się z materacu.
- Ooooo! A jednak nie patrzyłbyś, jak umieram, co? - zapytała z uśmieszkiem.
- Wstałem, żeby wziąć od Ciebie pojarę.
- Przecież dopiero paliłeś.
- Ale ja palę dużo.
- To ja też chcę.
- Nie.
- Martwisz się o mnie, martwisz się o mnie, martwisz się o mnie, martwisz się o mnie! PAN DWAYNE MARTWI SIĘ O MNIE, LALAALALALA! - biegała w kółko i krzyczała Kayle.
- Dobra... Pal sobie, tylko nie bierz takich dużych machów, no!
- Muszę powoli iść do domu, Dwayne. Jest 14:00, więc teoretycznie powinnam już wychodzić ze szkoły...
- A no tak, szkoła... Chciałbym ją jeszcze kiedyś odwiedzić w sumie.
- Nie pieprz głupot, jeszcze do niej wrócisz i wrócisz do niej Ty, nie ON. Wpadnę jeszcze wieczorem, ale przedtem... Obietnica na małego paluszka, że kiedy dostanę raka - cofniesz się w czasie, by mi zabrać papierosa?
- Niech będzie... Eh... - powiedział, wyciągając małego palca.
W taki właśnie sposób obiecywali sobie różne rzeczy, już od kilku lat. Takie obietnice były dla nich jednymi z najważniejszych. Kiedy tylko sobie to obiecali, Kayle zabrała plecak i ruszyła do domu. Wychodząc, powiedziała - "odpoczywaj i nie rób głupot, dopóki nie wrócę!". Czas powoli mijał dla naszego głównego bohatera, a wraz z czasem zbliżał się dzień ostatecznego starcia, między nim, a Drugim Bogiem.
"Wrócę stamtąd z tarczą, lub na tarczy. Innego wyjścia nie ma."~Dwayne.
CZYTASZ
A może cofamy?
Teen FictionDwayne był najzwyklejszym w świecie nastolatkiem, który uczęszczał do szkoły średniej (liceum). Jego "przegrywizm" bił aż ponadto w oczy. Pewnego dnia zmienił się bieg jego całego życia... Chłopak dostał albowiem możliwość cofania się w czasie, nie...