Rozdział 43

288 32 1
                                    

...

---------

XLIII

Kwiecień rozpoczął się ponuro. Uczniowie odczuwali panującą gęstą atmosferę. Nauczyciele z każdą minutą obawiali się o życie wybrańca, który wciąż nie otwierał oczu. Tego dnia uczniom nie były w głowach psikusy, jakie zrobią kolegom. Tego dnia cała szkoła drżała ze strachu.
Profesor Snape wrócił, ale nie miał przy sobie żadnego lekarstwa dla Pottera. Gdy tylko wszedł do zamku, od razu skierował się do gabinetu dyrektora.
-Czarny Pan nie jest zadowolony. Chce, żeby Potter przeżył, bo ma zamiar sam go załatwić. Byłem w kilku krajach, jednak nikt nie wie, jak go obudzić. Dyrektorze, ja już tak nie potrafię. Latam między Hogwartem, a siedzibą Czarnego Pana.
-Rozumiem, Severusie. Już niedługo, obiecuję ci to.
-Jak się czuje chłopiec?
-Wciąż się nie obudził. Poppy podaje mu wiele eliksirów, ale nic nie działa. Severusie, on umiera. Mistrz eliksirów zacisnął usta w wąską kreskę i skinął głową. Potem opuścił gabinet dyrektora.

-Nie, Ron.

-Ale dlaczego?
Dziewczyna westchnęła i spojrzała na rudzielca. Pokręciła zirytowana głową i założyła ręce na piersi. Zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu, w głowie szukając odpowiednich słów. W tym czasie do pokoju wspólnego weszła dwójka chłopców.
-Jest na to zbyt słaby. Nie możemy go przenieść do świętego Munga, bo wtedy to już go naprawdę stracimy. Na zawsze.
-Głupota Weasleya mnie przeraża, naprawdę. Cześć Hermiono- Theodore podszedł i pocałował policzek dziewczyny. Draco po chwili wahania uczynił to samo.
-Cześć. Idziemy?
-Tak, chodźmy.
-Jak on się czuje?
Malfoy tylko pokręcił głową w geście zaprzeczenia, kiedy wychodzili na korytarz.


Był jeszcze bledszy. Jego serce wciąż słabo biło, a oddech się nie wydobywał. Był sparaliżowany, a rany nadal się nie zagoiły. Jego twarz siniała, pod okiem miał dużego krwiaka. Układ nerwowy przestał pracować. Jego ciało było nienaturalnie zimne. Gdyby nie monitor, nikt nie wiedziałby, czy on jeszcze żyje. Choć i ekran już ledwo co mówił.

Leżał z rękami pod głową na swoim łóżku. Ściany były w kolorze avadowej zieleni, a podłoga była wyłożona ciemnobrązowymi, prawie czarnymi, panelami. Patrzył w granatowe niebo, usłane gwiazdami. Wróć. Patrzył w sufit, który wyglądem przypominał nocne niebo.
Westchnął cicho.
Sięgnął po różdżkę, leżącą na stoliku obok. Machnął nią i zamiast gwiazd zobaczył jasne ściany skrzydła szpitalnego. Spod jego powieki wypłynęła łza, kiedy zobaczył jak wybraniec cierpi. -Dosyć- warknął, ocierając oczy. Wstał i skierował się do wyjścia. Trzasnął drzwiami, a zdjęcie na stoliku podskoczyło. Torba spod łóżka była na jego ramieniu, kiedy szedł ciemnym korytarzem. Z jego pokoju zniknął obraz Pottera, a na jego miejscu znowu pojawiło się w rozgwieżdżone niebo..

Za dwa tygodnie miały rozpocząć się egzaminy. Harry wciąż nieprzytomni, uczniowie wciąż zaniepokojeni. Nauczyciele jeden po drugim, dzień za dniem, opuszczali zamek, by znaleźć jakieś lekarstwo. Zawsze jednak wracali z pustymi rękami.

Lekcje się odbywały, ale mało kto się na nich skupiał. Wszyscy byli zbyt zmartwieni..
Akcja serca słabła. Twarz była już niemal fioletowa, podobnie ręce i reszta ciała. Kolor skóry był coraz ostrzejszy.

Draco zerwał się z lekcji transmutacji, kiedy na swojej ławce zobaczył Vindictae. Wrzucił szybko pióro i kałamarz do torby, którą zarzucił na ramię. Wystawił rękę, żeby wąż mógł się owinąć na jego nadgarstku, co wywołało spore poruszenie wśród uczniów.
-Panie Malfoy, co pan robi? Proszę natychmiast siadać!

-Nie. Idę do skrzydła szpitalnego, coś się dzieje z Harrym- i wybiegł z klasy, przemierzając korytarze. Zahaczył o klasę, w której mieli aktualnie gryfoni- Hermiona..Harry..
Gryfonka skinęła i również szybko zebrała rzeczy, biegnąc za ślizgonem.

Otherside||DRARRY OTP ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz