Rozdział 9

1.2K 122 34
                                    


 IX

Harry wbiegł po schodach do wieży. A zebrane tam osoby zmierzyły go zmartwionym i wściekłym spojrzeniem.

-Jestem i żyję! Nie krzyczcie!

Obecni pokręcili tylko głowami z poirytowaniem i skierowali się na błonia.

-I po cholerę ja tu wchodziłem?

Słowa Harry'ego rozluźniły atmosferę. Wszyscy się zaczęli z niego śmiać, na co chłopak się naburmuszył i skierowali się nad jezioro.

Harry siedział oparty o tors Cedrika i słuchał, co dziewczyny zdążyły ustalić. Czuł jak szatyn bawi się jego włosami i nie był zadowolony. Miał wrażenie, jakby robił coś złego, a przecież nie robił. Westchnął głęboko, czym ściągnął na siebie uwagę grupy.

-Po prostu twierdzę, że to nie ma sensu. Nie znajdziemy powodów. Jestem zdania, że tylko Voldemort może je znać. A jego pytać raczej nie będziemy.

I czy chcieli, czy nie chcieli, musieli się z nim zgodzić.

-Słuchajcie, zostawcie nas na chwilę samych. Muszę o czymś porozmawiać z Cedrikiem.

Gdy jego przyjaciele opuścili ich, Harry wstał i spojrzał na chłopaka.

-Nie możemy się dłużej spotykać.

Harry nie miał pojęcia, że grupka osób nie oddaliła się na tyle, żeby nie słyszeć wypowiedzianych przed chwilą słów.

Diggory skinął głową i spojrzał na spokojną taflę jeziora. Nie był zachwycony, ale przecież nie będzie trzymał Pottera na siłę, tak? Z resztą, Cedrik wiedział, że Harry go nie kocha. Minęło zbyt dużo czasu, by coś jeszcze mogło między nimi być. Ale puchon wciąż się łudził. Błędnie, jak widać.

-Przepraszam.

-Nie przepraszaj, przecież nie byliśmy parą. Mogę tylko wiedzieć, czemu?

-Poznałem kogoś.

Diggory uśmiechnął się nieco drwiąco.

-No to szczęścia.

Wybraniec skrzywił się, ale zrozumiał zachowanie chłopaka. Podszedł i musnął jego policzek, a następnie zniknął za przyjaciółmi.

Kiedy wrócili na błonia było już dość późno. Theodore jednak chciał porozmawiać z Harrym o tym, co usłyszał w Zakazanym Lesie, więc zgodnie stwierdzili, że pozostaną chwilę przed Hogwartem, a potem gryfon skorzysta ze swojej peleryny, żeby wrócić do dormitorium. Reszta jedynie przytaknęła, doskonale wiedząc, że sprzeciwianie się nie da najmniejszych efektów.

Gdy już zostali sami, ślizgon popchnął delikatnie bruneta.

-Gadaj.

Potter był zdezorientowany.

-Co?

-Dobrze wiesz o czym mówię. Czemu zerwałeś z Diggorym?

Gryfon odepchnął się od drzewa, kierując się w stronę zamku. Westchnął przeciągle, czując, że nie ma sensu unikać tematu, bo Nott i tak się wszystkiego dowie. Prawdę powiedziawszy, nie chciał nikomu mówić o randce z Malfoyem. To była jego sprawa, jednak ktoś taki jak Theo i tak się dowie i tak. Więc czy mu się to podobało, czy też nie, musiał powiedzieć przyjacielowi prawdę.

-Całowałem się z Malfoyem.

Mina ślizgona była warta całego majątku Harry'ego.

Ginny i Hermiona analizowały całe dzisiejsze spotkanie. Pierwszy raz spotkali się z Cedrikiem bezpośrednio, ponieważ wcześniejsze odwiedziny były tylko przekazywane przez Pottera, ewentualnie Chang. Ale właściwie to nie o tym dziewczyny rozmawiały. Bardziej interesował je fakt, że mogłoby się wydawać rozwijający się związek (którego swoją drogą Harry strasznie się wypierał), właśnie legł w gruzach, bo Potter najzwyczajniej w świecie rzucił byłego puchona. Nie rozumiały tego. Jeszcze rano, ba, na kolacji!, Harry był wręcz wniebowzięty na spotkanie z Diggorym, a potem, na spotkaniu... Tak nagle... Nie wiedziały, co mogło się w stać w tym krótkim odstępie czasu pomiędzy kolacją, a zebraniem na wieży. Gryfonki chciały zapytać chłopaka gdzie zniknął, zaraz po spotkaniu w lesie, ale Nott był szybszy. No i zapomniały. Hermiona obiecała sobie, że porozmawia z brunetem najszybciej, jak to tylko możliwe.

Dwójka chłopców stała pod drzwiami Wielkiej Sali. Patrzyli na siebie, cicho chichocząc z paradoksu sytuacji.

-Żałuj, że nie widziałeś swojej miny.

-Ha ha. Skończ, Potter.

-Ouch, znowu po nazwisku?

Ślizgon uśmiechnął się zawadiacko i mrugnął do wybrańca.

-Wracając do tematu.. Teraz będziecie uroczymi kochankami?

Śmiech rozniósł się echem po pomieszczeniu.

-Błagam Cię..

-No co?

-To Malfoy! On nie jest uroczy.

-Ojj nie jest.

Ponownie zachichotali.

Harry przeciągnął się, ziewając. Oparł się o ścianę.

-Ktoś tu jest zmęczony...

-Spieprzaj, Nott.

-A to niby ja mówię po nazwisku.

Potter przewrócił oczami.

-Chyba powinniśmy wracać do dormitoriów, śpioszku.

Theo oberwał w bok.

-Brutal. Zobaczymy się jutro?

-Hmm..

-Potter!

-Jasne, że tak- zaśmiał się gryfon. Nagle go coś tchnęło i odbił się od ściany, obejmując ślizgona. Nott bardziej niż chętnie odwzajemnił uścisk. Usłyszeli odgłos zbliżających się kroków, ale zignorowali go. Chwila bliskości, której doświadczyli była dla nich czymś nowym, ale zdecydowanie przyjemnym.

-Do jutra, Potter-szepnął do ucha gryfona, owiewając je ciepłym powietrzem.

W momencie, kiedy usta Theo spoczęły na policzku Harry'ego ze schodów z szedł nie kto inny, jak Malfoy.

||wyimaginowana

Otherside||DRARRY OTP ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz