Rozdział 34

402 39 1
                                    

++Przepraszam za błędy, które się wcześniej wkradły się do korekty++

Przepraszam za opóźnienie! Szkoła się na mnie zwaliła :/ Następny rozdział powinien pojawić się około soboty, o ile już wyjdę ze szpitala -,- 

luv ja, x
-----------

  XXXIV /../- wężomowa

Malfoy uchylił drzwi prowadzące do skrzydła szpitalnego. Nie wszedł jednak, bo zatrzymał go głos dyrektora:
-..Musicie coś z tym zrobić. Sądzę, że ta znajomość zaszła już za daleko. Pan Malfoy ma na niego zły wpływ. Nie od dziś wiadomo, że jego rodzina służy Voldemortowi, a chłopak jest strasznie zapatrzony w ojca, więc nie zdziwiłbym się, gdyby poszedł w jego ślady. Poprzez znajomość z nim, Harry podkłada się Czarnemu Panu. Musicie coś z tym zrobić, jeśli chcecie, żeby Harry wygrał. On ciągle sobie nie zdaje sprawy z zagrożenia, jakie na niego czyha. Oni muszą przestać się spotykać... Tak, panno Granger?
 -Nie chcę podważać pańskiego zdania, profesorze..
-To tego nie rób-odpowiedział chłodno, na co gryfonka rozdziawiła usta.
-W takim razie, ja to zrobię- warknął Nott. Świetnie, on też tu jest..- Ślizgoni nie są źli, dyrektorze i niech pan w końcu to zrozumie. Ojciec Draco jest jaki jest, ale to nie znaczy, że MÓJ PRZYJACIEL też jest taki głupi. Wiem, że zagrożenie jest bardzo blisko, jednak niech pan pomyśli profesorze! Nie jesteśmy jego niańkami! Może sam podejmować decyzje i dla pańskiej wiadomości, Harry go kocha i nie zmusimy go, żeby przestał się spotykać z Draco. Harry ma swój rozum i sam dobrze wie, co robić. Ja go będę wspierać w jego związku. A jeśli przestanę, to nie przez pana, rozumie pan profesorze?
-I mówi to zakochany po uszy w wybrańcu ślizgon- prychnął starzec, a Draco uniósł brwi. Dyrektorze, co to za brak elokwencji?  Parsknął w myślach.
Chwila... Nott co?
-To moja sprawa w kim jestem zakochany, dyrektorze-oznajmił chłodno- a nie pańska. Więc proszę łaskawie się nie wtrącać w nie swoje sprawy.
 -Mógłbyś się trochę grzeczniej odzywać, gówniarzu.
-Dziękuję za informację, ale używam kulturalnego języka tylko do ludzi, których szanuję. A teraz proszę opuścić skrzydło szpitalne, bo Harry potrzebuje spokoju.
Draco usłyszał szelest i dostrzegł, że Dumbledore kieruje się w jego stronę. Szybko schował się za najbliższą zbroją. Starzec szybko szedł przez korytarz i był wyraźnie wściekły. Malfoy uśmiechnął się pod nosem. Dobrze ci tak, stary głupcze.
Szybko wślizgnął się do skrzydła i podszedł do trzech osób znajdujących się przy łóżku Pottera. Szeptali między sobą.
-To jest chore. Na starość mu zupełnie odbiło- warknął rudzielec.
-Nie wiem, co się stało.. Przecież on zawsze dbał o dobro Harry'ego..
-Pierdolony starzec. Zgadzam się z Ronem, na starość mu odbiło. Czego on ode mnie oczekiwał? -Że uwiedziesz Harry'ego- prychnął Ron.
-Ale to niemożliwe. On jest tak zapatrzony w Draco, że nawet by na mnie nie zwrócił uwagi.
-Z wyjątkiem tego, jak się całowaliście w lesie.
-Daj spokój, Hermiono. To był jeden epizod, żeby rozstrzygnąć swoje uczucia. Było, minęło.
Draco poczuł lekkie ukłucie zazdrości, ale przecież wiedział o tym. Z resztą, był tak wściekły na dropsa, że nie zwracał uwagi nawet na to, że Theo trzyma rękę jego ukochanego.
 -No dobrze, ale pomyśl. Jak sam zauważyłeś, przed dyrektorem nic się nie ukryje, więc prędzej czy później się czegoś dowie. Obawiam się, że jeszcze coś wymyśli na nich.
-Albo się przekona, że Draco nie chce źle dla Harry'ego.
-Będzie musiał.
Cała trójka poderwała głowy, na zimny arystokratyczny głos.
-Draco..
-Słyszałem całą rozmowę z dyrektorem. Jestem zaskoczony, bo zawsze myślałem, że on chce jak najlepiej dla niego- skinął w kierunku bruneta- ale cóż.. Dziękuję Nott, że się za mną wstawiłeś. Hermiono, jestem zaskoczony twoją postawą. We..Ron.. zgodzę się z tobą. Na starość go pojebało- cała czwórka zaśmiała się. Nott ustąpił miejsca domownikowi i Draco nachylił się nad ukochanym, odgarniając mu już przydługie włosy z czoła. Ścisnął jego dłoń. -Kocham cię, głupku- szepnął, składając na jego skroni delikatny pocałunek.

Katie spojrzała za mnie. Podążyłem za jej wzrokiem i zobaczyłem Malfoya, wchodzącego do wielkiej sali. Bell przeprosiła i odeszła z koleżanką. Ślizgon wybiegł z pomieszczenia, a ja podążyłem za nim, przepychając się między uczniami. Wszedł do łazienki prefektów, a ja dyskretnie za nim.
-Wiem, że to ty, Malfoy!
Odwrócił się, spojrzał mi w oczy z przerażeniem i cisnął zaklęciem. Zrobiłem unik i oddałem atak. Schował się za kabinami. Schyliłem się, żeby go znaleźć, ale wtedy w moją stronę poleciał kolejny strumień z jego różdżki. Podniosłem się i wychyliłem zza płyty. Po raz kolejny we mnie wycelował, a ja znów uniknąłem tego. Gdy go ponownie ujrzałem, rzuciłem w jego stronę nieznane sobie zaklęcie.
-Sectumsempra!
Upadł. Podszedłem zobaczyć, co się stało. Leżał na środku zalanej łazienki, cały we krwi. Przestraszyłem się. Wybiegając z łazienki, zderzyłem się z profesorem Snapem. Minąłem go obojętnie, uciekając.
***
Dobiegliśmy do pucharu.

Otherside||DRARRY OTP ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz