Marysia biegła w stronę głosu ile sił w nogach. Nie zwracała uwagi czy jej towarzysze podążają za nią czy nadal odpoczywają.
-Ktokolwiek... pomóżcie. - jęknął. Jego głos był coraz to wyraźniejszy co znaczyło, że jest coraz bliżej.
W końcu trafiła na ogromną grotę, gdzie jedynym oświetleniem była jej własna latarka.
-Vincent... jesteś tu? - szepnęła, a jej głos potoczył się echem.
W odpowiedzi dostała jęk dochodzący nie wiadomo skąd.
Ruszyła dalej przed siebie rozglądając się wokół. Nigdzie nie mogła znaleść mężczyzny.
-Marysia! Nie idź dalej! - rozkazał jej Goldy, który zjawił się w tej chwili.
Dziewczyna zignorowała ostrzeżenie i ruszyła dalej. W pewnym momencie straciła grunt pod nogami, przewróciła się i zachaczyła o jeden z metalowych konstrukcji, pręt przerwał bluzę dziewczyny i usadowił się przy koszulcę. Wisiała teraz nad ogromną przepaścią, w której dna nie było widać. Pisnęła cicho.
-Goldy... pomóż... - jąkała się. Strach ją całkowicie sparaliżował, bała się zrobić jakikolwiek ruch, gest czy coś więcej powiedzieć. Niejednego ogarnąłby w takich momentach paraliż. Większość wpadła by w panikę i zaczyna się miotać co skutkuje upadkiem.
-Nie martw się, zaraz cię wyciągne. Tylko się nie denerwuj. - uspokajał gorączkowo Marysię. - Trzymaj się.
Powoli zaczął ssuwać się po pochyłym zejściu. Nie chciał powiem skończyć jak dziewczyna, a nawet gorzej, skończyć na dole jako mokra plama.
-Jeszcze chwilę... - mruknął i właśnie znalazł się przy krawędzi. - dobrze. Teraz złap mnie za rękę, a ja cię wyciągnę. Dobrze?
-Goldy... nie mogę. Boję się, co jeśli mnie nie złapiesz i spadne? - zaszlochała kurczowo trzymając się swojej koszuli.
-Marysia... - rzekł.
Nie odpowiedziała.
-Marysia, zaufaj mi. - przykucnął przy niej i wyciągnął dłoń. - zaufaj.
Pokiwała głową pociągając nosem.
-Na trzy. - wyjaśnił. - raz...
Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
-dwa...
Zamknęła oczy, a następnie wypuściła powietrze.
-trzy!
Puściła koszulkę, wzięła mocny rozmach i chwyciła dłoń chłopaka.
Udało się. Wciągnął ją jednym silnym ruchem. Siadnęli na zimnej posadzce dysząc ciężko. Nagle Marysia wtuliła się w Goldy'iego.
-Dziękuję... - szepnęła. - naprawdę. Teraz mogłabym nie żyć. Wszystko dzięki tobie. -Teraz siedziała na nim wpatrując się jego oczy. Złączyli usta tworząc długi pocałunek pełen uczyć.
-To może zajmiemy się Vincentem? - spytał Springtrap.
Przestali okazywać swą miłość i wstali.
-Może masz rację. - zarumieniła się.
-Kurwa... zaraz zdechne... - jęknął Vincent. - Ile będziecie tam siedzieć...?
-To może nam powiesz, gdzie jesteś? - spytał Bonnie.
-Ciągle patrzę na was z góry... - wyjaśnił dość zagadkowo.
Wszyscy momentalnie zerwali głowy do góry, latarki również. Vincent wisiał na linie wprost nad przepaścią.
-Pośpieszcie się. Ta lina pęka. - dorzucił po czym był już cicho.
![](https://img.wattpad.com/cover/82885167-288-k320371.jpg)
CZYTASZ
Risausemetus || FNaF Story || ÷Wstrzymane÷
Fanfiction[Fragment]: "Był piękny i słoneczny dzień jak na pogodę w Spring Wood's co jest naprawdę rzadkim widokiem. Przez cały rok jest tu katastrofalna pogoda. Zawsze leje lub pada śnieg, a jeśli nie to, to nawet możliwe były potworne upały. Wracając. Na pr...