17.

55 3 0
                                    

-Pobawimy się? - zachichotała klaszcząc w swoje już brudne od krwi dłonie.

-Weź spierdalaj... - jęknął próbując się wyrwać z więzów. Szabii wybuchła donośnym śmiechem widząc taką reakcję.

-No wiesz, gdybyś był choć odrobinę kulturalny i nie klnął to mooooże bym Cię nie zabiła. - wyjaśniła chwytając mały, zgrabny, błyszczący nóż, który zaczęła polerować.

-Czemu chcesz mnie zabić? - rzucił mimowolnie kręcąc głową.

-Czy definicja słowa Zemsta jest Ci obca? - spytała.

-Jesteś chora. - stwierdził po czym splunął jej przed butami.

-Takie komplementy dają mi zachętę, aby Cię zadźgać. - ponownie zasiadła na kolanach Foxy'iego.

*

Alex znów wstał z posadzki w areszcie. Usiadł ociężale, a jego uwagę przykuł Policjant, który wypełniał jakieś papiery. Chłopak wstał i podszedł do kraty.

-Wypuść mnie. - rozkazał. -Wypuść albo źle się to skończy.

Zignorował ostrzeżenie.

-Czy do tej waszej bandy grubasów kiedyś dotrze jakieś słowo? Kto takim ludziom daje prace na komisariacie?! - krzyknął do Faceta.

Przestał pisać, wstał, wziął klucze i podszedł do zamka. Otworzył go poczym sam wszedł. Na jego twarzy malował się uśmieszek.

-Oj taak... - mruknął Alex.

Stróż prawa sięgnął do tylniej kieszeni, chłopak wiedział już co się szykuje więc ruszył do ataku, kopnął go w dłoń, którą trzymał broń, ta spadła na podłogę. Rzucił się na nią Alex, który momentalnie wycelował go w Policjanta i pociągnął spust, mężczyzną ogarnęły wstrząsy po czym padł na posadzkę nieprzytomny.

Chwycił pęk kluczy i wyszedł z aresztu zamykając dymiącego się funkcjonariusza prawa. Teraz stał przy drzwiach bojąc się wychylić głowę, gdyż sądził, że czeka tam na niego grupa Policjantów chcących go obezwładnić. W rzeczywistości korytarz był całkowicie pusty. Spokojnie przeszedł trasę do wyjścia i uchylił drzwi prowadzące na otwarty świat. Szczęście opuściło uciekiniera, przed komisariatem, na ulicy stał radiowóz policji, w którym zasiadali dwoje glin, pili kawę czekając na zgłoszenia, aby ruszyć.

Alex wskoczył w krzak róż stojący obok, jego błąd. W jego ciało wbiło się setki kolców, które nie chciały w ogóle puścić swojej ofiary.

Jęknął straszliwie na co dwoje  mężczyzn przed sklepem tuż obok skrytykowali to nagannie.

W końcu Policjanci odjechali patrolować miasto dzięki czemu chłopak mógł już wyjść z bolesnego ukrycia.

Otrzepał się z kolców po czym ruszył chodnikiem ignorując ciekawskie spojrzenia przechodniów. Całkowicie nie wiedział, gdzie iść? Gdzie jest? Ponad to pojawił się kolejny problem, dwoje mężczyzn - Ci sami co byli pod sklepem ruszyli na niego krzycząc w niebo głosy. Zapewne krzak róż należał do nich. Rzucił okiem na szyld ponad ich głowami.

,,Kwiaciarnia u Braci Ed".

To by wszystko wyjaśniało. Powrócił wzrokiem na ,,braci Ed", którzy byli bardzo zdenerwowani, obelgi kierowane w jego osobę wykrzykiwali ile można było tylko, aby go skarcić.

-Zamknijcie morde!! - krzyknął Alex. Jeden z kwiaciarzy uciszył się, lecz drugi nie dawał za wygraną. Złożył ręce w pięści gotując się do walki, chyba nie miał do czynienia z stylem walki Alexa, który zmiatał wszystkich. Facet zamachnął się z trudem jednak on uchylił się, w prawej ręce mężczyzny coś przeskoczyło i chrupnęło nieprzyjemnie po czym wrócił do kwiaciarni dając za wygraną.

-Niby zawód kwiaciarza wydaje się łagodnym ale TO była czysta agresja... - pomyślał nie zwracając uwagi na szepczących przechodniów, którzy bali się podejść bliżej chłopaka. Myśleli, że zostaną skrzywdzeni, Alexowi taka myśl się podobała, aby wszyscy bali się go i siał grozę. W podskokach ruszył dalej bawiąc się uczuciami zgromadzonych, raz wymachiwał groźnie rękoma co wzbudzało jeszcze większy terror, a w następnej chwili kłaniał się ukazując "pokorę". Cała sytuacja nabrała zabawny wygląd - tłum ludzi bał się 19-nastolatka, który wymachiwał kończynami.

Po krótkim przedstawieniu ruszył dalej bez celu, nie miał mapy ani sposobu komunikacji - wszystko leżało w szafce na komisariacie, można powiedzieć, że przepadło. Jak wróci to ponownie zostanie zamknięty w areszcie. Sama myśl o spaniu na zimnej podłodze wywoływała ciarki na plecach. Myślami wrócił do poszukiwania drogi do domu, tutaj mogła przydać się jego orientacja w terenie, którą również zostawił na komisariacie... jakkolwiek to zrobił. Za chwilę zapadnie ciemność wraz z chłodem co może się źle skończyć. Alex szedł przed siebie wypatrując pomocy, gdy po dobrej godzinie spaceru dostrzegł ją na straganie. Znajdowały się tam różnego rodzaju przyrządy do szacowania kierunków świata, określania godziny bez zegarka, mierzenia ilości opadów atmosferycznych itp., jedyne co teraz potrzebował to GPS lub mapa. Rozglądał się uważnie lecz nie znalazł tego co chciał.

-Czy są tutaj jakieś mapy lub GPS'y? - zapytał ekspedientki.

Pokiwała głową przecząco.

Czyli, że ma pecha. Trafił na takie miejsce, a nie znalazł nic co mu pomoże. Westchnął cicho po czym ruszył w dalszą drogę. Zaczęło się ściemniać. I co on zrobi nocą? Po za Tym, że zamarznie? Chyba nic. Przypadkiem szturchnął jakiegoś turystę łokciem.

-Ups, przepraszam. To moja wina... - wyjaśnił Alex.

-Nic nie szkodzi, to tylko szturchnięcie. Nic wielkiego. - uśmiechał się od ucha do ucha i również ruszył przed siebie.

Chwila chwila.

Turysta? Możliwe, że ma mapę! Rzucił okiem na plecach tej samej osoby. W bocznej kieszeni znajdowała się jego zdobycz. Powolnym, cichym krokiem ruszył za mężczyzną, gdy już był w stanie pochwycić mapę wyciągnął rękę, złapał ją delikatnie i... Udało się!
Dał radę pochwycić mapę, którą teraz tak potrzebował!

Rozłożył ją gdzieś z dala od ludzi po czym zaczął szukać miejsca, gdzie aktualnie się znajdował. Było to całkiem blisko, aby dojść w godzinę lub dwie. Złożył mapę ii... gdzie znajdowała się północ? To pytanie wybiło go z tropu. Nie poddawał się jeszcze, jeśliby się poddał - zapewne w nocy umarł by z zimna. W jego głowie pojawiło się rozwiązanie.

Mech na drzewach porasta je od strony północnej.

W pobliżu nie było ani jednego drzewa. Musiał je jakoś wytropić. Nie było to całkiem trudne bo jedno ze spruchniałych drzew kryło się za budynkiem tuż obok. Sprawdził kierunek po czym wszystko już jasno wiedział. Ruszył pewnie przed siebie, musiał tam dotrzeć jak najszybciej. Zmrok zapadnie za godzinę lub krócej.

Alex dyszał ciężko już po większej połowie trasy. Jeszcze chwila i w domu - ta motywacja dawała mu otuchy i motywowała, aby iść dalej. Podniósł się i przyspieszył. Po jakimś czasie zaczął rozróżniać ulice i osiedla. Już blisko. Skręcił w lewo, a jego oczom ukazał się ukochany dom, za którym tak tęsknił.

Kochany dom.

Ciekawe czy Jdo również już wrócił... - pomyślał.

Risausemetus || FNaF Story || ÷Wstrzymane÷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz