3.

100 7 1
                                    

Nie ma to jak się dowiedzieć, że Twój najlepszy kolega jest gejem.

-Cholera! Czemu to mnie tak rusza?? - mówiła do siebie oburzona Marysia. Bolało ją to strasznie... czyżby coś naprawdę czuła do Bon'a? Wśród nas wszystkich to z nim spędzała najwięcej czasu.

-Po co ja otwierałam to cholerstwo... - szepnęła do siebie, rzucając na łóżko płacząc obficie. W następnej chwili rzuciła w złości poduszkę na drugą stronę pokoju.

-Pomyślmy, jakby mu to powiedzieć... - powiedziała w myślach.

-Może nie powinnam mu tego mówić i zostawić ich w spokoju? Bo przecież to jego prywatna sprawa...-mówiła wciąż do siebie.

-Czyja prywatna sprawa? - rzucił Bon stojący w drzwiach.

-Boże Bon!! Czy ty potrafisz pukać?! - rzuciła z drżącym głosem, który miał się za chwilę załamać...

-Płakałaś? Czemu jesteś taka przybita? - rzucał pytaniami niebieski królik.

-To nie twoja sprawa!! - krzyknęła wypychając go z pokoju i zamykając drzwi na klucz.

Przygnębiony Bon wciąż stał za drzwiami. Myślał: Czemu była taka nerwowa? I czemu nie chciała ze mną rozmawiać?

Poszedł do salonu i usiadł na czarnej kanapie ze skóry.

Westchnął.

Obok niego przeszedł Springtrap nucący jakąś pieśń.

-Hej Bon! - podszedł do siedzącego w salonie królika i usiadł obok. - Czemuś taki smutny?

-Nie twoja sprawa.- który właśnie wstał.

-Ejj, co się stało? - pytał troskliwie.

-Nic takiego... A co tam u Ciebie? - znudzony odpowiedział.

Wtedy Springtrap przyparł królika do ściany. Jedną ręką zagradzając strone ucieczki, a drugą trzymając go w talii.

-Jesteś tylko mój. - mruknął. Po czym wpił mu się w usta. Według Bon'a pocałunek trwał w nieskończoność. Podobało mu się to. Bał się jednak, że ktoś wejdzie i zobaczy ich razem odkrywając ich mały "sekret".

Nagle w piwnicy rozległ się trzask.
A zaraz potem krzyk Vincenta. Zapomniałem wspomnieć, że mieszka on z nami.

Springtrap od razu przestał prezentować jak jego usta dobrze całują.

-Co to było? - mruknął do nich Goldy. - I nie przeszkadzam wam za bardzo?

-Emmm, cześć Goldy...  Ammm...  Ile z tego widziałeś?? - rzucił chłopak, który natychmiastowo odsunął się od Bon'a.

-Tyle by stwierdzić, że Marysia napewno się tym przejmie. - Parsknął do oby dwóch, a na jego twarzy rysował się wyraz zadowolenia. Ruszył w stronę drzwi jak najszybciej chcąc powiadomić dziewczynę.

-uhgg...  Czy ty zawsze musisz coś zepsuć??  - Rzucił Bon zdenerwowany.

-Hmmm...  Tak. -  odpowiedział pewny siebie. Zaczynając się Psychopatycznie śmiać co było przerażające. Nawet bardzo.

Spring biorąc chwilę nieuwagi złapał Goldy'iego za kark i powalił na ziemię nie pozwalając mu się ruszać.

-Pizda...- burknął nie walcząc z silnym uściskiem chłopaka. Wiedział, że się nie uwolni.

-I kto tu jest górą? - zaczął się wywyższać do powalonego na ziemi.

-Nie chcę wam przeszkadzać czy coś, ale Vincent może właśnie w tej chwili umiera w piwnicy.- stwierdził Bon, który z ciekawością przyglądał się im.

-Ok. Sprawdzimy to. -  rzekł Goldy. - Ale może najpierw dacie mi się uwolnić?

-Ktoś Ci dał prawo głosu? - mówił mocniej, łapiąc go mocniej za kark. Było słychać ciche jękniecie. - Ok. Sprawdzimy. Ale Goldy... Ani słowa Marysi co tutaj zaszło!

Kiwnął twierdząco. W następnej sekundzie puścił go, a ten zaczął rozmasowywać obolałe miejsce.

-Mogłeś być łagodniejszy... - stęknął.

Poszli do piwnicy. Gdy zeszli im oczom pokazał się zakrwawiony Vincent proszący o pomoc. Gdy go ujrzeli otępieli. Stali wpatrując się w chłopaka ubranego na fioletowo, z fioletowymi włosami i oczami. Widok, gdy ten tamuje potop krwi lejący się z prawej nogi nie należał do najlepszych.

-Pomożecie czy będziecie jak jakieś kurwy patrzyli jak sobie umieram!!? - krzyknął z bólem Vincent.

Bon wybiegł z pokoju. Nie wiedział co ma zrobić ale Marysia napewno tak. Do niej się właśnie kierował.

-Była w pokoju... - pomyślał, gdzie właśnie pobiegł.

Walił w drzwi nie wiadomo ile już razy. Gdy miał je kopnąć, drzwi się uchyliły, a w nich stała Marysia.

-Czego.- rzuciła oschle.

-Vincent...  Piwnica... Krew...  Wybuch.. - mówił przypadkowe słowa Bon, który dyszał ciężko z sprintu, który właśnie odbył. Nie był on wielce wysportowany, a dom był wielki.

-C-co? Nic nie rozumiem. - Nie zrozumiała o co chodzi królikowi.

W tym właśnie czasie podszedł Alex.

-On mówi, że Vincent jest w piwnicy i krwawi poprzez wybuch, który sam spowodował. - tłumaczył Marysi.

-Czy nie może być dzień w którym miałabym spokój?  - prychnęła, po czym skierowała się do piwnicy szybkim chodem. Nie chciała powiem teraz rozmawiać z Bon'em.

Weszła do piwnicy.

Jej oczom pojawił się niezbyt miły obraz. Poczuła uścisk w żołądku po, którym jej nogi zaczęły drżeć. Nie mogła teraz się rozkleić i zacząć panikować. Musiała zachować zimną krew.

-Goldy. Idź po telefon i zadzwoń na pogotowie. Springtrap, przynieś mi jakiś długi materiał. - rozkazała.

Wyznaczeni poszli wykonać prośbę. Po chwili wrócili.
-Karetka zaraz przyjedzie. - oznajmił Goldy.
-Masz tutaj ten kawałek materiału. - powiedział Spring podając dość długą szmatę kuchenną dziewczynie.

Nie panikuj.
Nie panikuj.
Nie panikuj.

Te głosy słyszała Marysia. Musiała być silna.

Podeszła do rannego i obwiązała ranę, aby tą zatamować nie powodując większego rozlewu krwi.

Po chwili słychać było słychać syrenę, która mówiła nam, że pomoc już jest na miejscu.

Sanitariusze wzięli biednego Vincenta na nosze, a następnie włożyli do karetki. Przed odjazdem jeden z nich podszedł do Marysi i pochwalił za wzorowe zachowanie się podczas wypadku i zachowanie zimnej krwi.
Była z siebie dumna.

Ale...

...Gdyby nie to, że Bon i Alex ją powiadomili - To czy Vincent byłby teraz... Martwy?

       <><><><><><><>
Reklama.
Nie miejcie mi za złe.
Ale chce zjeść kanapkę.
Dobranoc :*

Risausemetus || FNaF Story || ÷Wstrzymane÷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz