10.

122 6 0
                                    

Drzwi lekko zaskrzypiały. Springtrap jeszcze odwrócił się do już pustego pokoju. S. Freddy zniknął. Ponownie się odwrócił w stronę korytarza. Przed jego oczami stał Bon, który jakimś cudem się tutaj podkradł niepostrzeżenie.

-O matko... Bon... Nie zakradaj się do mnie tak nigdy więcej. - zagroził.

-Tęskniłem... - wyszeptał. Przytulając się do Niego.

Gdy królik go przytulił, ulżyło mu w sercu. Czuł się lepiej. O wiele lepiej.

-Mógłbyś już puścić? - poprosił. Siedzieli już tak od 3 minut.

-Co? Aaa, no tak. Oczywiście. - puścił go po czym stanął w progu drzwi. - Czemu przez 2 dni siedziałeś tutaj sam? Wiesz jak mi bez Ciebie było smutno...?

-Ktoś mi już to uświadomił...- mruknął.

Wyszli razem wchodząc do kuchni coś zjeść. Posiłek już był przygotowany. Chica codziennie gotowała im śniadania, obiady i kolacje. To było jej Hobby. Gotowanie.

W kuchni siedzieli wszyscy. Tylko oczy Marysi wlepiły się w nich. Zastanawiało ją to, że Springa nie było od 2 dni, a tutaj nagle pojawia się na śniadaniu i to z Bon'em...

Po głowie przelatywały teraz różne myśli. Nie wiedziała co sądzić o Tym. Jej wzrok skrzyżował się razem z wzrokiem Springa. Natychmiast spuściła oczy na talerz. Dziś przygotowane były dla nas płatki. Zwyczajne w świecie płatki kukurydziane.

Bon i Springtrap usiedli tuż obok Marysi. Nie przeszkadzało to jej. Miała to gdzieś. Od wczoraj nic nie jadła i tylko jedzenie ją w tej chwili zainteresowało.

Po śniadaniu udała się do salonu sprawdzić jak się czuje Pandzia. Ujrzała Alexa opiekującego się psem. Ten widok sprawił, że cieplej jej było na sercu.

-Ooo...- powiedziała nadal nie mogąc spuścić wzroku z dwójki.

Alex lekko się zarumienił, gdy ją usłyszał. Nie wiedział co powiedzieć, aby się odczepiła czy poprostu jej dopiec.  Zamknął twarz.

W końcu Marysia odeszła wracając do swoich codziennych spraw. Najpierw chciała się odświeżyć bo dopiero z łóżka wstała. Skierowała się do pokoju. Ubrała się po czym siadnęła na krześle przed kosmetyczką. Szperała w szafkach w poszukiwaniu szczotki do włosów. Natknęła się na nadal leżące 2 opakowania prezerwatyw. Zamknęła szafkę rozczesując włosy w ciszy.

-Co tam?- rzucił Goldy, który zawsze zjawiał się rankiem w pokoju dziewczyny.

-Wiedziałeś, że Springtrap wreszcie wyszedł ze swojego pokoju? - powiedziała chowając szczotkę.

-Tak. Przed chwilą byłem w kuchni. Tak samo jak Ty. - odparł po czym siadł na łóżko.

Racja. Była tak pochłonięta jedzeniem, że prawie na nic nie zwracała uwagi.

Po odświeżeniu się wyszła z pokoju wychodząc na dwór by zażyć trochę powietrza. Ubrała swoje czarne buty firmy Nike i wyszła.

Pogoda była... Nie najlepsza. Gdyby mogła sprawiła by, że Spring Wood jest najsłoneczniejszym miastem w całym kraju.

Teraz panowała mżawka towarzysząca z dość silnym wiatrem.

Marysia zawsze próbowała trzymać jak najlepszą kondycję fizyczną dlatego często biegała. Najkrócej po 4 godziny. Puściła się biegiem. Czuła się jak zwierzę. Dzikie i nie poskromienie.

Wzięła głęboki wdech.

Cudownie się czuła. Zimny poranny wiatr muskając jej policzki sprawiał, że stawała się coraz bardziej pobudzona. Zaśmiała się dość głośno z tej satysfakcji jaką odczuwała. Błogie uczucie.

Risausemetus || FNaF Story || ÷Wstrzymane÷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz