Część 9

1.3K 119 3
                                    

- Oj nie bądź taki Zack - odezwał się ten trzeci do drugiego, czyli Zacka.
- Właśnie. Oliver dobrze mówi - czyli ten trzeci to Oliver - Raczej nam nie zaszkodzi, więc nie bądź taki niemiły - spojrzał na mnie -Ja jestem Max - wyciągnął do mnie dłoń, ale nie chciałam jej przyjąć. Znów odzywa się moja przeszłość... Chyba Sneil chciał mi pomóc, bo zaczął syczeć i machać tą grzechotką. W końcu jest jadowitym wężem... 
- Ja pierdziele! - krzyknął Oliver i odskoczył w tył. Jego znajomi zrobili po chwili to samo wystraszeni - Nie bój się... Zaraz ci pomożemy - spojrzał na Zacka szukając pomocy. Ten nie wiedząc co powiedzieć tylko wzruszył ramionami - Jakoś...
- Nie musicie się go bać... - pogładziłam Sneila po głowie - To mój przyjaciel - zaczęli się śmiać niepohamowanie, a mi znów zachciało się płakać.
- EJ... - zaczął Oliver - Nie gniewaj się...
- To się więcej nie powtórzy - Max przystawił dłoń do serca. Humor mi poprawili trochę...
- Może chodźmy już do domu? - Zack spojrzał na mnie z małym uśmieszkiem. Chyba trochę mi zaufał.
- A wiesz, że to dobry pomysł? - Oliver
- Nie jesteście z tond. Prawda? - w końcu mnie nie znacie...
- Nie. A czemu pytasz? - Zack
- Ponieważ przestraszyliście się na widok moich przyjaciół.
- Faktycznie to dziwne... Nikt na ulicy się nie bał, prócz nas - zauważył Max
- Czemu? - Zack przyglądał mi się
- A nie możecie później się kogoś zapytać? - zapytałam w nadziei.
- No niech będzie... - Oliver nie był przekonany, ale widziałam że nie chciał mnie wypytywać. I byłam mu za to wdzięczna. Akurat gdy skończyła się rozmowa, stanęliśmy pod ich willą. Zaprosili mnie i po chwili stałam w salonie. Nie zwracałam uwagi na jego wystrój tylko szukałam jakiegoś psa, bądź suczki. Po chwili faktycznie znalazłam psa leżącego na środku salonu. Wokół niego stały cztery kanapy. Postawiłam krok, by do niego podejść, ale poczułam rękę na ramieniu.
- Nie radzę - Zack spojrzał mi w oczy. Widziałam tam... Troskę? Nie wiem...
- Będzie dobrze - byłam pewna siebie, więc mnie puścił podeszłam powoli, aż nie zobaczyłam pyska. Od razu rozpoznałam, że to suka. Podbiegłam do niej i zapytałam.
- Co ci? - na pewno chłopaki za mną myślą że zwariowałam...
- Spokojnie jesteśmy tu by ci pomóc - odezwał się Małpek. Moi przyjaciele podeszli do nas i położyli się wokół suczki.
- O mój boże...
- Co jest?! - Max chyba myślał że coś mi jest.
- Czy wy wiecie co jej jest?! - wydarłam się na nich.
- Komu? - zapytali chórkiem, a ja spojrzałam na nich jak na debili.
- Nie wiem czy wiecie, ale to jest dziewczynka...
- Dobrze wiedzieć... - westchnął Oliver
- Która jest w ciąży - dokończyłam
- Co kurwa?! - Zack wydarł się tak, że aż się przestraszyłam. Choć w sumie to nie trudne zadanie..  Na tą wiadomość moi przyjaciele też się zdenerwowali. Przyjęli pozycje obronne.
- J-jak ci na imię? - zwróciłam się do suczki. Prawdą jest że się bałam, ale teraz nie ja byłam najważniejsza.
- Nie mam imienia - spuściła łepek a ja się automatycznie rozpłakałam.
- Co się stało? - spytał niepewnie Max
- Jak mogliście jej nawet imienia nie dać? - położyłam jej rękę na karku i położyłam się przy niej. Nie wiedzieli co powiedzieć, więc się nie odzywali. Leżałam i tak płakałam, aż drzwi nie zostały wyważone. Nie zwracałam na to uwagi, bo mnie to nie interesowało. Po chwili ktoś stanął przede mną, ale wciąż nie podniosłam głowy. Dalej płakałam nad czyimś nieszczęściem. Nad kimś kto niczym nie zawinił, a nie ma nawet własnego imienia.
- Camila? - rozpoznałam głos mojego brata Chrisa, ale nawet się nie ruszyłam - Czy coś ci zrobili? - i to podziałało. Lekko podniosłam głowę, by zobaczyć czy moje podejrzenia są słuszne. Miałam rację. W Zacka, Maxa i Oliviera celował specjalny oddział, który ma mnie chronić. Oni z rękami w górze, patrzyli na mnie nie rozumiejąc o co chodzi. W tej chwili, jedyne o co się bałam, to to, iż wyjmą broń i będzie nie ciekawie. Suczka czując panującą atmosferę, zaczęła warczeć. Wszyscy komandosi, którzy byli bliżej mnie i mojego brata, wycelowali w suczkę. Ona widząc to zaczęła skomleć i opuściła łeb. Ja od razu się uniosłam. Definitywnie nie panuję dzisiaj nad swoimi emocjami.
- Myślicie, że gdzie tym złomem celujecie?! - nawrzeszczałam na nich. Byli zdziwieni, ale co się dziwić? Pierwszy raz w życiu się uniosłam. Do tej pory nic nie groziło moim przyjaciołom, więc nie było takiej potrzeby - A ty, się nie denerwuj. Pamiętaj o dziecku - powiedziałam do suczki przy mnie - Macie mi to z tond zabrać! Ale to już! - tak szybko jak się pojawili, tak samo zniknęli. Zostali moi bracia, wujkowie, te trzy głąby, tata i nie wiem skąd tutaj Nick. Zobaczyłam jak Zack sięga powoli ręką zza pasek. Od razu wiedziałam co to znaczy. Patrzył co robi Nick i widząc że jest do niego odwrócony tyłem, postanowił zaatakować. W tej chwili moje serce i rozum prowadzili walkę. 

To ja!!! :p
Jeśli ktoś chce, to kolejny rozdział pojawi się we wtorek :***

Ona i zwierzętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz