Część 13

1.2K 113 0
                                    

Pov. Camila
Gdy tylko odzyskałam przytomność, poczułam okropny ból, zwłaszcza głowy. Zanim otworzyłam oczy, wiedziałam już, że jestem na jakiejś sali bo słyszałam pikanie maszyny. Przypomniałam sobie też co się stało przed moim omdleniem. W końcu otworzyłam oczy, by potwierdzić moje przypuszczenia. To nie była pierwsza taka sytuacja, więc dobrze znałam to miejsce. Sala szpitala, mieszcząca się w bazie wojskowej, zwanej moim domem. Jedno łóżko, okno, stoliczek przy łóżku i drzwi prowadzące na otwartą przestrzeń. A mówiąc najprościej las. Nie lubię tu przebywać, bo później wszyscy zachowują się jakbym miała się zaraz rozbić i tak pozostać. Powoli podniosłam się na rękach, by po chwili wstać z dość wygodnego łóżka. Rozprostowałam się i od razu poczułam ulgę. Miałam tylko jakaś za dużą bluzkę na sobie. Nawet brak butów mi nie przeszkadzał. Powoli podchodziłam do zamkniętych drzwi, czując jak wracają mi siły. Doszłam do nich i spróbowałam je otworzyć. Zdziwiłam się, ponieważ były otwarte, ale po chwili cieszyłam się jak dziecko. Nie chciałam siedzieć w zamkniętej sali niewiadomo ile. Chciałam wyjść na dwór i z kimś porozmawiać. A mianowicie z jakimiś zwierzętami. Otworzyłam szeroko drzwi i ruszyłam w stronę otwartej przestrzeni.

Pov. Nick
Właśnie miałem iść do pokoju mojej księżniczki, ale jej rodzina mnie zatrzymała. Powiedzieli, że nie puszczą mnie do niej samego. A że nie mogli się zdecydować kto zostaje, to idziemy wszyscy. Otworzyłem drzwi i już wzrokiem szukałem Camili. Ale po chwili zorientowałem się że nigdzie jej nie ma, a pokój jest pusty.
- Czy Cam jest na jakiś badaniach? - zapytałem z nadzieją.
- Nie? A dlaczego miałaby? - Chris patrzył na mnie jak na idiotę. I nie tylko on, dopóki nie zobaczyli pokoju.
- Kurwa! - wrzasnął Tony. Wszyscy zaczęli przeszukiwać pokój, aż nie odezwał się Daniel.
- Mam! - od razu każdy tam spojrzał. Zobaczyłem drzwi tarasowe lekko otwarte i zaraz wszyscy przez nie wyszliśmy. To co zobaczyłem bardzo mnie zdziwiło, ale też napawało szczęściem. Camila zaczęła śpiewać po francusku, siedząc na trawie. Wokoło niej leżały różne zwierzęta, które mieszkają w pobliskim lesie. Wyglądało to jakby coś opowiadała a one z najwyższą uwagą słuchały. Po chwili wstała, co zrobiły również zwierzęta. Zmierzała powoli w stronę przeciwną do nas i podniosła ręce na wysokość swojej głowy. Wyglądało to, jakby pokazywała na bezkresne niebo. ( jeśli ktoś nie wie o co chodzi, to mniej więcej coś takiego )

Śpiewała czysto i miałem wrażenie, że jest to tekst bliski jej sercu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Śpiewała czysto i miałem wrażenie, że jest to tekst bliski jej sercu. Zupełnie, jakby go przeżywała. Kręciła się powoli z zamkniętymi oczami, więc dalej nas nie widziała. Miałem wrażenie, jakby wiatr podążał za ruchami jej rąk. Kłębił się przy niej, zabierając także liście w swoją wędrówkę. Piosenka skończyła się, Camila zatrzymała a wiatr zniknął.
- Camila? - Daniel patrzył na nią z obawą. Tak jak my wszyscy - Nie powinnaś się jeszcze ruszać. Masz świeżą ranę postrzałową - teraz było mi tak wstyd, że mógłbym skoczyć pod pociąg. W końcu to prze zemnie jest ranna.

Pov. Camila
Trochę głupio zrobiło mi się po słowach Daniela, ale musiałam tu przyjść. Czułam już się lepiej i dopóki nie myślę o tej ranie, to aż tak jej nie czuję.
- Halo... - z zamyślenia wyrwał mnie głos Chrisa.
- Nic mi nie jest - nie wiem czy brzmiałam przekonywająco, ale bardzo tego chciałam.
- Na razie może i nie, ale do czasu - stwierdził Tony. Zignorowałam jego słowa i usiadłam na trawie. Zaczął do mnie podchodzić. Wiedziałam, że chciał mnie zanieść do sali. Tam, gdzie nie chciałam być. Tam, gdzie czułam się zamknięta. Tak, gdzie zawsze trafiam po czymś przykrym.
- Proszę, pomóżcie - teraz zwróciłam się w myślach do moich wszystkich przyjaciół. Będących tu ptaszków, sarenek, jeżyków, ale i do moich najlepszych przyjaciół. Bez słowa stanęli między mną a Tonym. Każdy inny przyglądał się tej sytuacji z daleka.
- Aniołku? - Tony nie wiedział o co chodzi.
- Nie chcę tam wracać - siedziałam do niego tyłem na kolanach. Głowę miałam pochyloną, jakby ukryć... Płacz. Zwykle to ukrywam...
- Czemu? - Daniel podszedł trochę bliżej i stanął przy Tonym.
- Nie chcę... - usłyszałam jeszcze ich westchnienie i warkot Lewcia, Gepcia i syk Sneila. Każdy już się zdenerwował, prócz mnie. Osoby, o którą głównie chodzi.
- Camil... - westchnął Daniel i zaczął powoli podchodzić. Chciałam uciec. Chciałam, by nikt do mnie nie podchodził. Chciałam zostać sama. Ale dlaczego się nie ruszyłam? Przez ranę? Nie. Czułam się dziwnie. Jakby coś w środku mówiło mi, że nie muszę się bać, czułam że pierwszy raz to nie ja będę ,,zdobyczą,,. Przedmiotem, którego wszyscy pożądają znając jego wartość, a osobą z... uczuciami. Kimś, kto może decydować o swojej przyszłości i podejmować decyzje według samej siebie.

Ona i zwierzętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz