Część 44

558 54 0
                                    

Pov. Daniel
Zastanawiałem się, jakiej odpowiedzi oczekuje Camila, a jaką ja jestem w stanie jej dać. Czułem się rozdarty. Wiedziałem, że od mojej odpowiedzi wiele zależy, więc czułem presję. Nie chciałem, by później źle o sobie myślała, czy coś takiego. W końcu miałem zaproponować, żeby przełożyć tą rozmowę na później, ale nie mogłem. Głos utknął mi w gardle, a oczy powiększyły się do rozmiaru pięcio złotówek. Przez pierwsze sekundy, nie wiedziałem co się dzieje, jednak szybko się opamiętałem. Mrugnąłem parę razy, by upewnić się że to rzeczywistość. Tak bardzo chciałem by to się w końcu stało, że myślałem iż oszaleję. Mimo mojej głupiej reakcji, cieszę się jak nigdy. Camila mi zaufała i sama z siebie przytuliła! Objąłem ją szczelnie, ciesząc się jak dziecko z lizaka. W końcu miałem moją kochaną córcię w zasięgu ramion i będą ją bronił. 

Pov. Camila
- T-ta-tato... - powiedziałam to ledwie słyszalnie, a do tego wstydziłam się podnieść głowę. Jednak mimo tego, wiedziałam że cieszył się z tego jak go nazwałam. Dla mnie to była nowa sytuacja, jednak dla nich, zapewne niemałe nerwy. Musieli zaakceptować nową sytuację, a do tego za mną gonić. Powoli docierało do mnie, że to tu powinnam być, że to tu są moi najbliżsi ale jeszcze nie mogłam tego zaakceptować. Po prostu nie byłam jeszcze gotowa. Jednak nie mogłam powiedzieć, że są mi obojętni. Każdego z nich kojarzyłam lepiej, lub gorzej. Za to oni wszyscy wydawali mi się dla mnie ważni. No może poza tym całym Nickiem. Jeśli chodziło o niego, miałam mieszane uczucia. Już nawet nie mówię o tym, że go nie pamiętam. Z jednej strony miałam wrażenie jakby był moim przyjacielem. Pomocny, opiekuńczy i wszystko co najlepsze. A z drugiej, jakby głęboko mnie zranił. Nie chciałam stać blisko niego, bo czułam się nieswojo. Moje myśli przy nim obierały inne tory, lecz niekoniecznie te dobre. Jednak musiałam o to spytać. Ta niewiedza już mnie wykańczała - Kim jest ten... Nick...? - moje pytanie znów było słyszalne tylko dla niego. Choć nie wyglądał jakby mu to przeszkadzało, ja chciałam być odważniejsza. Lecz nie ważne co bym chciała, chyba zawsze pozostanę zwykłym tchórzem.
- To córeczko... - spojrzał chyba na moją reakcję, ale nie byłam pewna. Dalej miałam głowę wtuloną w jego klatkę piersiową, ponieważ tak czułam się bezpieczniej. Miałam wrażenie jakbym była przytulana przez nadopiekuńczego tatę i w żaden sposób mi to nie przeszkadzało. Chciałam choć przez chwilę, poczuć się komuś potrzebna i kochana. Chyba każdy po takich myślach by chciał to sobie udowodnić... - Jak już wiesz, nazywa się Nick... - kiwnęłam głową, co raczej poczuł niż zauważył - i chyba dobrym określeniem jego osoby, będzie jako twój przyjaciel... - nie był pewny swoich słów, a ja wiedziałam, że coś jest do rzeczy. Skoro moje przeczucie nie zawiodło mnie do tej pory, to dlaczego miałoby teraz to zrobić?

Ona i zwierzętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz