Część 29

641 67 12
                                    

- Nie. No coś ty - zaśmiał się na chwile - Jak miałbym się gniewać za taki początek dnia? - posłałam mu niewielki ale szczery uśmiech. Przez resztę śniadania poznawałam go coraz lepiej. Nie kazał mi o sobie mówić, co bardzo mnie cieszyło. W końcu przyniósł mi piękny, biały komplet jej siostry, która ponoć wyjechała z kraju na studia. Bardzo mi się podobał i nawet pasował, ale był jeden, zasadniczy problem. Dziś było zimno!

 Dziś było zimno!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Kris... - nawet nie wiem czemu się tak do niego zwróciłam.
- Tak? - spojrzał na mnie szczerząc się jak do sera. Automatycznie zakryłam rękoma tyle ile mogłam a on zaczął się śmiać.
- Bo mi będzie zimno w samym kombinezonie... - spuściłam wzrok. Byłam świadoma tego, że sprawiam mu same kłopoty. 
- No tak... - zaczął się zastanawiać. Po chwili wbiegł po schodach do swojego pokoju i zaraz znów był przy mnie. Nawet nie wiem kiedy założył mi przez głowę swoją bluzę - Specjalnie wybrałem większą i grubszą. Mam nadzieję, że to coś da - podziękowałam cicho i wyszliśmy z domu. Zobaczyłam w garażu cel naszego przybycia. A mianowicie sportowe auto. Nie znam się na takich rzeczach, ale nawet ja wiem, że było drogie. Gdy tak teraz siedziałam, zdałam sobie sprawę z jednaj rzeczy... Z tą bluzą, wyglądam jakbym pod nią nic nie miała!
- Jesteśmy - spojrzałam przez okno. Wszyscy na raz się na nas spojrzeli. Źle się z tym czułam - Co jest Camila?
- Boje się... - schyliłam głowę - Wszyscy się patrzą... - zaczęłam bawić się końcem końcem jego bluzy.
- O to chodzi... - westchnął - Ze mną nic ci nie grozi - uśmiechnął się i otworzył mi drzwi, zasłaniając wszystkim widok na mnie - Nikt mi się tu nie narazi - złapałam go niepewnie za wyciągniętą rękę - Możesz mi zaufać - pomógł mi wysiąść z auta. Nie wiem dlaczego, ale chyba wszyscy chłopcy patrzyli na mnie z dużymi oczami. Od razu schowałam się za plecami Krisa Przecież możesz mi zaufać - odwrócił się do mnie przodem i chciał bym pokazała się wszystkim. Opierałam się jak mogłam.
- Tobie może i tak, ale im niekoniecznie - znów tylko on mnie słyszał. Wyjrzałam zza niego na... Obcych. Od razu przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze i schowałam z powrotem.
- Część stary - powiedział ktoś za mną a ja się wystraszyłam i spięłam.
- Spokojnie maluchu - Kris pogłaskał mnie po plecach w uspokajającym geście. I faktycznie podziałało. Odwrócił mnie delikatnie w ich kierunku. Nie awanturowałam się, ponieważ wiedziałam, że już i tak wszyscy na mnie patrzą - To moi przyjaciele - nieznajomi się do mnie uśmiechnęli - Od lewej Max, Oliver i Alex. Chłopaki to jest Camila - wymieniona trójka przypatrywała mi się. Czułam się nieswojo... - Skoro poznanie się mamy za sobą, możemy iść do sekretariatu - jego przyjaciele nie wiedzieli o co chodzi, więc im wytłumaczył - Z pewnych powodów zapisałem wczoraj Camilę do szkoły - cieszyłam się, że nie powiedział im o tym wszystkim, ale nie byłam pewna czy nie zrobi tego później... Weszliśmy do szkoły i zobaczyłam na ścianie plan szkoły. Znalazłam wzrokiem sekretariat i zapamiętałam do niego drogę. Wyprzedziłam Krisa, ponieważ jak dla mnie strasznie się ociągał. A poza tym, miałam wrażenie jak wszyscy mnie zabijali wzrokiem, bo jestem w ich towarzystwie. Zaciągnęłam bardziej rękawy i pognałam prawie że biegiem przez korytarz. 
- Camila! - nie znałam tego głosu, więc musiał to być któryś z przyjaciół Krisa. W końcu tylko oni znają moje imię.

Kochani, na początek życzę wam udanych świąt i mokrego podkoszulka :p
A w końcówce proszę o komentowanie :***

Ona i zwierzętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz