Rozdział 3.

915 60 9
                                    


   Kolejne osoby pojawiają się w salonie Grimmauld Place 12 - siedzibie Zakonu Feniksa. Jedni teleportują się, oznajmiając swoje przybycie cichym pyknięciem, inni z kolei pojawiają się bez ostrzeżenia za pomocą sieci fiuu wpadając prosto z kominka na innych. Salon w którym przedtem przebywał jedynie Remus Lupin w zaledwie kilka minut zamienia się w prawdziwe kłębowisko ludzkiej masy. W ciasnym pomieszczeniu wyraźnie czuć strach i przerażenie.

- Musimy zamknąć sieć fiuu i nałożyć całkowite bariery ochronne! Szybko! - Dumbledore wydaje się być najbardziej opanowany z wszystkich zgromadzonych. Szybkim ruchem nadgarstka rzuca zaklęcia na kominek, zielony płomień szybko gaśnie pod strumieniem mocy czarodzieja. Minerwa McGonagall wraz z Filiusem Flitwickiem rzucają szybkie spojrzenia w swoim kierunku, a następnie brodatego czarodzieja po czym kierują się przed budynek, aby ukończyć nakładanie warstw ochronnych. Pozostali tworzą bezradną mieszaninę ciał z nadmiarem ładunku w postaci emocji. Weasleyowie kurczowo trzymają się razem, Molly, pomimo widocznego braku panowania nad sobą, stara się trzymać swoje dzieci jak najbliżej siebie, przez chwilę panikując, gdy nie może dostrzec ostatniej zagubionej rudej czupryny swojego potomka. Szybko uspokaja się gdy Ron ukazuje się jej oczom, a wraz z nim Harry Potter, będący dla niej niczym przyszywany syn. Oddycha z ulgą, jest coraz bardziej spokojna.

- Nic wam nie jest? Na szczęście chyba wszyscy zdążyli! Nie mogę zrozumieć jakim sposobem śmierciożercy się przedostali, przecież bariery... - Artur Weasley podchodzi do swojego syna i jego przyjaciela po czym wykonuje gest, który wskazywałby na chęć przytulenia ich, jednak w ostateczności się rozmyśla - Idźcie na górę chłopcy, za niedługo będziemy musieli zorganizować spotkanie Zakonu. Musimy się dowiedzieć jak to wszystko się stało... - mężczyzna ponownie zajmuje się cichymi rozważaniami. Patrząc na niego często ma się wrażenie jakby żył w innym świecie, jednak nie ma nic bardziej mylnego - jego rozważania zawsze są adekwatne do chwili, a myśli poukładane w schematy. Jego mózg działa na matematycznym trybie rozwiązywań równań, gdzie pochodnymi są sytuacje, a chłodne kalkulacje pomagają nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Jest całkowitym przeciwieństwem swojego najmłodszego syna, który jest najlepszym przykładem człowieka typu ,,najpierw robi, potem myśli". Zgodnie z zapowiedzią głowy rodziny Weasleyów zgromadzona w pomieszczeniu młodzież zostaje wkrótce wyproszona, rozpoczyna się spotkanie pełne kłótni, sporów i teorii prowadzących donikąd. Jedno jest pewne, Zakon jest coraz bardziej zagrożony, a cały dzień mógł mieć całkowite inne zakończenie.

   Ranek następnego dnia wydawał się być spokojniejszy, a panująca atmosfera straciła swe nuty niepokoju zastępując je chęcią do działania i pokazania swojej siły, każdy wydawał się gotowy do walki z potencjalnym przeciwnikiem pomimo iż realne zagrożenie minęło. Harry Potter właśnie rozważał jakich zaklęć mógłby użyć do atakowania śmierciożerców, gdyby nie ewakuowali go jako jednego z pierwszych gdy do pokoju wpadł Ron wyglądający niczym wściekły, spocony i sapiący buldog.

- Stary, co się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczył Malfloya! - na te słowa rudzielec zbladł z miną wskazującą na chęć pozbycia się właśnie spożytego śniadania.

- Nawet mi o nim nie wspominaj, pewnie był wczoraj w Norze, ta łajza ma Mroczny Znak na ramieniu od dziecka!

- Ale przecież gdy podwija szaty nic nie widać, a nie można go przecież zakryć, no chyba, że ma go w innym miejscu... Myślisz, że istnieją wersje na plecy? Może są nawet w kolorze - parsknął. Ron nie zaśmiał się jednak z żartu.

- Stary, czy możesz być poważny choć przez chwilę?! Muszę natychmiast znaleźć Hermione, widziałeś ją?

- Nie, prawdę mówiąc nie widziałem jej od... dwóch dni, wczoraj również jej nie spotkałem, pewnie zaszyła się gdzieś z książkami i próbuje dowiedzieć się jak złamali bariery, znasz ją. Bez swoich zakurzonych tomisk nie przeżyje nawet godziny - prychnął z rozbawieniem -Czemu w ogóle jej szukasz? Coś się stało? - na myśl przyszli mu rodzice przyjaciółki, wiedział, że nie dałaby sobie rady z wiadomością, że przydarzyło im się coś złego.

- Muszę z nią porozmawiać o wczoraj. Nie może mnie tak traktować, szczególnie nie przy ludziach... Wyobraź sobie, że potrafiła na mnie nakrzyczeć w obecności moich braci! Nie wiem co ta idiotka sobie myślała, powinna mi dziękować, że z nią jestem - pokręcił głową z niedowierzaniem. Identyczny gest uczynił Harry, jednak z kompletnie innych powodów, nie rozumiał faktu jak ta dwójka nadal jest ze sobą, jednak ze względu na łączącą ich przyjaźń nie wtrącał się w te sprawy.

- Idź do Ginny, jest w kuchni z twoją mamą. Powinna wiedzieć gdzie jest, ale... Ron, nie przesadź, okey? - rudowłosy nie odpowiedział nic, bez słowa skierowawszy się do drzwi. Idąc krętym, zabałaganionym korytarzem potknął się o pozostawiony przez Nimfadorę parasol i małego gnoma, który usilnie próbował się zmieścić w niewielką szparę pomiędzy deskami. Portrety członków rodziny Blacków kwitowały jego przybycie szyderczymi uśmiechami połączonymi z obelgami i przekleństwami. Wszedł do małej, przytulnej kuchni po czym trzasnął drzwiami na znak swojego przybycia. Pani Weasley zaskoczona tym nagłym wejściem utraciła na chwilę kontrolę nad zaklęciem, przez co samo myjący się talerz upadł z łoskotem na podłogę. 

- Ronaldzie Weasley! Ile razy mam ci powtarzać... - pulchna, rudowłosa kobieta chciała zbesztać syna za niewłaściwe zachowanie, jednak ten przerwał jej od razu ruchem ręki, po czym skierował swoją uwagę na siedzącą przy pobliskim stole siostrze. 

- Widziałaś gdzieś Hermionę?! Muszę z nią natychmiast porozmawiać, to co wczoraj zrobiła... - próbował ponownie rozpocząć swój wywód na temat złego traktowania przez dziewczynę jej ukochanego i wspaniałego chłopaka jakim jest, jednak rudowłosa dziewczyna szybko mu przerwała. 

- Czekaj, myślałam, że Hermiona od wczoraj jest z wami, nie widziałam jej od chwili ataku - panika pojawiła się  w jej oczach. Momentalnie wstała od stołu i pobiegła na górę, aby przeszukać wszystkie pokoje. 

Świstoklik.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz