Rozdział 19.

484 34 4
                                    


Siedział samotnie, oparty o pień starego dębu zapewniający mu cień w upalny dzień jaki był. Patrzył przed siebie wzorkiem pozbawionym jakichkolwiek emocji. Obserwował kolejne małe fale wytworzone przed podmuchy delikatnego, letniego wiatru na jeziorze które miał przed sobą. Wokół latały mniejsze i większe owady, kolorowe ważki mieszały się z majestatycznymi motylami, niemal je przypominając. Z między pobliskich drzew dobiegał donośny ptasi trel. Odgłosy różnych gatunków mieszały się ze sobą tworząc unikalną i niepowtarzalną melodię. Lato dobiegało ku końcowi, być może był to ostatni raz gdy słyszał je w tym roku. Pomimo pięknej, letniej pogody niektóre drzewa zaczęły już zmieniać swój kolor liści, między połaciami zieleni można było dostrzec plamki jasnej żółci, delikatnej pomarańczy, a czasem i nawet lekkiej czerwieni.

- Następne spotkanie odbędzie się jutro - stała tuż za nim, nie słyszał jej gdy podchodziła, nerwowo podskoczył zaskoczony jej obecnością. Uśmiechnęła się złośliwie widząc to.

- Mam nadzieję, że będziesz bardziej odważny jeśli chodzi o nasz plan - jej uwaga była złośliwa, skrzywił się słysząc te słowa i posłał jej złowrogie spojrzenie.

- Martw się lepiej o siebie - warknął gwałtownie wstając. Dziewczyna skrzyżowała ręce patrząc na niego ze złośliwą iskierką w oczach.

- Za dwa tygodnie będzie już po wszystkim, pamiętaj o tym żeby być jutro na czas. Wiesz dobrze, że on nie toleruje spóźnień - mówiąc to odwróciła się już kierując się w stronę pobliskiej ścieżki. Kopnął w kamyk leżący tuż przed jego butem. Nienawidził tego, że znowu jest przez kogoś sterowany, jednak to była jego jedyna szansa. Jedyna okazja na odmienienie swojego losu, uwolnienie się od swojego przeznaczenia. Na zemstę.

_______________________________________________________

- Uważaj! - Krzyk rozbrzmiał nawet nad głośnymi odgłosami smoka. Ogień był wszędzie, rozprzestrzeniał się między drzewami, spalał każdą napotkaną przeszkodę. Czuli gorący oddech śmierci na karkach. Bardzo gorący.

- Idioto, chowaj się! - Severus warknął do swojego przyjaciela w duchu dziękując sobie za pomysł, aby Luna została w pobliskiej jaskini z Hermioną. Chociaż koniecznie chciała wybrać się z nimi, cała promieniejąc na wzmiankę o bliskim spotkaniu ze smokami, to jednak nerwowe zapewnienia Augustusa o tym, że na pewno ich nie spotkają oraz nakaz pozostania i pilnowania dziewczyny pogrążonej w śpiączce przez jej profesora eliksirów zadziałał. Dzięki temu obaj mężczyźni byli o wiele bardziej spokojni, oczywiście zakładając, że w ogóle mogliby tacy być w danej sytuacji.

- Przypomnij mi, żeby rzucić w ciebie to twoje cholerne zaklęcie tnące jeśli wyjdę z tego żywo! - Rookwood wyspał między kolejnymi próbami złapania oddechu. Sam nie wiedział czy za swój słaby stan powinien winić duszną atmosferę pełną dymu i małych cząstek nadal tlących się przedmiotów czy może po prostu bardzo słabą kondycję jaką dysponował.

- Dupek... - mruknął widząc jak Mistrz Eliksirów biegnie obok bez żadnych problemów czy też zadyszki. Zanotował sobie w pamięci aby go, w sytuacji przeżycia zagrożenia w jakim na razie się znajdowali, zapytać o ten fakt. Smoczyca zionęła po raz kolejny, jej czerwone łuski stapiały się niemal z kolorem ognia przez co jej zauważenie było trudniejsze niż mogłoby się wydawać zważając na jej potężne rozmiary. Augustus wiedział jednak, że znajduje się stanowczo za blisko niej gdy zauważył tuż za sobą ogromne nozdrza z których buchał gorący, niemal rozżarzony dym. Skręcił gwałtownie, wpadając na Severusa i niemal go przewracając.

- Ratuj, zaraz umrę! - Wykrzyczał niemal płacząc. Gdyby nie sytuacja Snape prawdopodobnie przewróciłby oczami patrząc na ten przejaw tchórzostwa i przesadnego reagowania. W tej sytuacji jednak warknął jedynie "idiota" i biegł dalej. Próbował amortyzować każdy swój skok lub nierówność aby uchronić kolejny składnik, który miał już w dłoniach. Nie zamierzał po raz kolejny wykradać jaja spod śpiącej smoczycy. Ta czynność z pewnością nie należała do jednej z jego ulubionych.

Pokonywali kolejne przeszkody biegnąc przed siebie przez gęste zarośla lasu. Przebijali się przez gęstwinę gałązek i liści, torując sobie drogę, aby jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Niebezpieczeństwo jednak zdawało się wcale nie oddalać. Smok niezmiennie podążał za nimi, ogień czynił coraz większe zniszczenia. Specjalnie wybrał gatunek, który żyje w odizolowaniu od innych. Bułgarskie lasy słynęły wśród czarodziejów z ogromnej różnorodności smoków żyjących niemal jeden obok drugiego, jednak napotkanie innego uciekając już przed jednym wydawało się niekoniecznie dobrym pomysłem. Widzieli już jaskinię, była blisko, ukryta między skałami, niemal niewidoczna dla osób nieświadomych o jej obecności. A przede wszystkim zabezpieczonej barierami i zaklęciami o które Severus zadbał od razu po przybyciu na miejsce. Wąskie przejście pozwalało jedynie na miejsce dla jednej osoby. Rookwood niewiele zastanawiając się wszedł jako pierwszy, niemal wpadając do środka. Severus został przed jaskinią, chcąc upewnić się co do trwałości barier. Nakładając kolejne warstwy ochronny jednak coś poszło nie tak, napotkał opór, jedna z początkowych warstw została uszkodzona, przez co kolejne były bezużyteczne. Zaalarmowany postanowił wykorzystać plan b. W pośpiechu przeszukiwał kieszenie peleryny. Jak na złość nie mógł tego znaleźć, powinno to być... tak, wyczuł kształt starego klucza, czuł pod palcami jego chłodny metal, chropowaty od rdzy jaka go pokrywała. Poprawił w drugiej dłoni jajo, jego śliska, łuskowata powierzchnia sprawiała, że wymykało mu się ono raz po raz. Był zbyt blisko celu, aby je teraz upuścić. Smoczyca zionęła po raz kolejny zauważając go, strumień ognia zbliżał się do niego w niebezpiecznym tempie. Ruszył przed siebie wąskim przejściem, biegnąc ile tylko miał sił, które wcześniej nadwyrężył już długą i męczącą ucieczką trudną jak i niebezpieczną trasą. Gorące powietrze było coraz blisko, czuł już jak parzące promienie ogrzewają jego skórę.

- Sev, szybciej, biegnij! - Augustus stał obok dziewczyn w najdalszym zakątku jaskini, był coraz bliżej ich. Wyjął z kieszeni klucz i uruchomił świstoklik. Rzucił go w ich kierunku, po czym zrobił to samo z jajkiem, znajdowali się już jedynie parę metrów od niego, jednak ogień był również coraz bliżej. Rookwood złapał oba przedmioty patrząc na swojego przyjaciela zdziwionym wzorkiem, jednak od razu, bez zastanowienia wyciągnął go przed siebie. Luna wiedząc co robić dotknęła jego wyciągniętej ręki, drugą dłonią chwytając rękę Hermiony, aby zrobiła to samo. Powietrze wokół nich zaczęło drżeć, Severus był już na wyciągnięcie ręki, jeszcze kawałek, jeszcze parę centymetrów, a dosięgnie świstoklik. Gdy już wyciągał dłoń zaczynali znikać. Dotknął klucza już w ostatniej chwili, miał nadzieję, że to wystarczy. Zamknął oczy w oczekiwaniu czując jak świat wokół niego rozpada się na kawałki. Nie wiedział jedynie czy jest to sprawka ognia który go pochłania czy też udało mu się uciec...

Augustus rozejrzał się zdezorientowany wokół siebie. Luna leżała obok niego, nadal miała zamknięte oczy. Natychmiast sięgnął do niej sprawdzając jej plus. Odetchnął z ulgą gdy wyczuł go, a ona otworzyła oczy obdarzając do delikatnym uśmiechem. Nie mógł nic poradzić nic innego, odwzajemnił go bez zastanowienia.

- Gdzie jest Hermiona i profesor? - zapytała podnosząc się z ziemi przy jego pomocy. Augustus odnalazł w pobliskich krzakach jajko, któremu na szczęście nic się nie stało, może jednak łuski były odpowiednią ochroną i nie powinni tak się o to martwić. Rozejrzał się wokół siebie zdziwiony brakiem obecności tej dwójki. Po chwili jednak usłyszeli głośny jęk bólu z okolicznych zarośli. Mężczyzna pośpieszył w kierunku odgłosów. Ku jego zaskoczeniu, obok czarnowłosego mężczyzny leżała też dziewczyna, dzięki zaklęciom które ją otaczały pozbawiona śladów twardego lądowania z jakim się spotkali. Mistrz Eliksirów jednak miał na sobie kilka poważniejszych skaleczeń, nie było to jednak nic co mogło mu zagrażać.

- Sev, nie chcę ci nic mówić, ale trochę szata ci się pali - Augustus obserwował jak ogień powoli pochłania czarną pelerynę. Severus szybko zgasił płomień zaklęciem, nie panikując nawet przy tym na chwilę. Jego wzrok od razu skierował się na Hermionę, upewniając się, że nic się jej nie stało. Tylko to się liczyło.

________________________________________________________________

Miało być w środę, jednak nastąpiło lekkie opóźnienie. Mam nadzieję, wybaczycie. Napiszcie koniecznie co sądzicie, pozdrawiam serdecznie :) 

Świstoklik.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz