Rozdział 13.

549 34 4
                                    


 - Kruszynko, widziałaś może gdzieś mój notatnik? Ten ze skórzaną okładką? I proszę cię, nie mów mi, że to znowu sprawka nargli. Te piepszone stworzenia powinny trzymać łapy z daleka od moich rzeczy. Możesz im to przekazać jak następnym razem je zobaczysz! - Augustus pojawił się w wejściu do salonu ubrany w białą, pomiętą koszulę, krzywo zapiętą, widocznie w pośpiechu, co kilka guzików, czarne spodnie na których szlufkach wisiał niezapięty, skórzany pasek oraz w dwóch różnych skarpetkach na stopach, jednej czarnej, a drugiej jasno zielonej. Podczas już swojego tygodniowego pobytu Luna zauważyła, że jak na typowego ślizgona jego ulubionymi kolorami są zielony, srebny oraz czerń. Dla niej kolory były jedynie kolorami i chociaż była krukonką preferowała kolorostykę zbliżoną do Slytherinu.

- Położyłeś go wczoraj w kuchni, powinien być gdzieś na stole - odparła uśmiechając się delikatnie. Mężczyzna wykrzyknął ,,no tak!", po czym wręcz pobiegł we wskazanym przez nią kierunku. Luna podniosła się z wygodnej, skórzanej kanapy, na której położyła znaleziony gdzieś na strychu koc zrobiony z różnokolorowej włóczki, a następnie odłożyła na pobliski regał książkę, którą właśnie przeglądała - jedną z najstarszych publikacji Greblsa na temat magicznych stworzeń. Zajrzała do kuchni znajdując Augustusa przeglądającego w pośpiechu notatnik, nerwowym ruchem przekładając kolejne strony. Podeszła do niego po czym delikatnym ruchem zaczęła zapinać mu kolejne guziki koszuli, a następnie rzuciła zaklęcie dzięki któremu materiał wyprostował się.

- Kruszynko, robisz to całkowicie źle - mężczyzna spojrzał na nią z naganą, jednak na ustach błąkał mu się jego charakterystyczny, szaleńczy uśmiech - powinnaś mnie rozbierać, a nie ubierać. Trochę mi się śpieszy, jednak myślę, że powinniśmy zdążyć narobić tą lekcję - powiedział unosząc brwi i patrząc na nią od góry do dołu. Z racji braku własnych ubrań od swojego przybycia chodziła ubrana w jego koszule, których zdawał się mieć nieskończony zapas. Luna odwróciła się w stronę kuchenki, aby wstawić wodę na herbatę - od zawsze preferowała mugolski sposób jej robienia. Przez cały ten czas nadal nie zdążyła przywyknąć do coraz to śmielszych uwag mężczyzny. Za każdy razem na jej twarzy pojawiał się delikatny rumieniec. Pamiętała jego zdziwienie za pierwszym razem, gdy zareagowała tak na tego rodzaju komentarz.

- Naprawdę jesteś inna - powiedział z szerokim uśmiechem - gdy mówiłem podobne rzeczy innym kobietom albo reagowały szyderczym śmiechem, uciekały z krzykiem albo kończyłem ze śladem damskiej dłoni na mojej twarzy. Szczerze? Żadna z tych opcji mi do ciebie pasuje, ale nie liczyłem też na tak cholernie uroczą reakcję - zarumieniła się jeszcze bardziej. Pokręcił głową z rezygnacją.

- Chyba muszę być jeszcze bardziej sobą żebyś mnie znienawidziła, co Kruszynko? Mój potworny charakter i brak jakiegokolwiek uroku nie dają jednak sobie z tobą rady, muszę cię traktować jeszcze gorzej niż teraz - stwierdził wtedy patrząc na nią ze zdziwieniem. Na wspomnienie tego uśmiechnęła się lekko. To co dla niego było złym traktowaniem dla niej stanowiło najmilsze interakcje z kimś kto nie był członkiem jej rodziny. Nawet jej przyjaciele nie prowadzili z nią tak długich konwersacji, praktycznie o niczym, słuchali gdy opowiadała o kolejnych stworzeniach i teoriach nad którymi pracowała dla Żonglera, śmiali się z nią, a nie z niej. To była miła odmiana do której myślała, że mogłaby nawet przywyknąć. Chociaż sam Augustus wyrażał się o niej jako o ,,zakładniku" bądź też ,,więźniu" wiedziała, że prawdopodobnie zawdzięcza mu życie.

- Niestety dzisiaj nas ktoś odwiedzi - jej myśli zostały przerwane przez ponury głos mężczyzny - Sev chce przyjść w jakiejś pilnej sprawie - Luna gwałtownie odwróciła się na te słowa. Dowiedziała się już podczas ich pierwszej prawdziwej konwersacji w ogrodzie, że Hermiona przebywa z profesorem Eliksirów.

- Obudziła się już? Będę mogła ją odwiedzić? - Zapytała z nadzieją w głosie. Augustus nerwowo przeczesał palcami swoje długie, splątane włosy. Brązowe, pojedyncze kosmyki opadły mu twarz więc zaczesał je za ucho za którym można było dostrzec jego różdżkę.

- Nie, mówiłem mu żeby spróbował pocałunku. Sev na pewno nie jest księciem z bajki, ale może obudziłaby się z obrzydzenia? Ciało powinno zareagować na coś aż tak traumatycznego! - Stwierdził powracając do wertowania notatnika - Myślę, że mogłabyś ją odwiedzić, jednak ten dupek pewnie się nie zgodzi. Może to i nawet lepiej, wydaje mi się że moja obecność jest wystarczająco przytłaczająca dla ciebie, pójście do jego śmierdzących i ciemnych lochów mogłoby przyprawić cię o myśli samobójcze. Co jak co, ale jestem pewien, że on tam wiesza ciała śmiałków, którzy chcieli go odwiedzić, a potem używa ich do jakiś mikstur - mówił pełnym przekonania tonem, który jednak kontrastował z figlarnymi oczami i uśmiechem na ustach. Widziała go poważnego jedynie raz, wtedy, gdy oznajmiał jej iż należy do Śmierciożerców. Spodziewał się po niej próby ucieczki, krzyku rozpaczy lub zdegustowania tym, jakiego rodzaju istotą jest. Zadziwiła go jednak po raz kolejny. W reakcji na to wyznanie po którym każdy inny wyraziłby swoją dezaprobatę ona przytuliła go mówiąc, że jest jej przykro. Nadal nie wiedział czy traktować to jako oznakę jej zbyt czystego serca czy też czystego szaleństwa.

- Dlaczego profesor Snape do ciebie przychodzi? - zapytała Luna obserwując jak Augustus przebiega szybko do salonu, aby zabrać z biblioteczki dwa grube tomiszcza, a następnie wraca rozkładając swoje materiały na kuchennym blacie. Oderwał się od ich lektury na dźwięk jej głosu.

- Oczywiście że po moją pomoc Kruszynko! Pod tą skorupą bezlitosnego śmierciożercy i twojego prywatnego oprawcy jest też jakimś cudem uzdrowiciel - powiedział, jednak zanim Luna zdążyła zadać kolejne pytanie usłyszeli dźwięk teleportacji na zewnątrz, a po chwili głośne trzaśnięcie drzwi wejściowych.

- Wchodź, wchodź, co najwyżej zobaczyłbyś mnie nago, ale co tam? Że niby jest coś takiego jak prywatność? I nie, nie kłopocz się, nie ściągaj butów, nie ma to jak zaschnięte błoto na z pewnością zajebiście drogich dywanach, które mają sam nie wiem ile lat, to będzie dla nich idealny dodatek! - Augustus powitał swojego gościa, który nie zwracając na niego ani tym bardziej na jego komentarze uwagi przeszedł obok niego, aby zabrać leżące książki i zacząć ich przeglądanie. Wyglądał na jeszcze bardziej chudszego niż zazwyczaj, a jego skóra była niczym z pergaminu. Włosy jak zawsze wydawały się przetłuszczone, jednak zamiast swojej standardowej szaty ubrany był na czarno w spodnie oraz koszulę zapiętą na ostatni guzik.

- Uważam że panna Lovegood powinna wyjść na czas rozmowy - oznajmił Severus poważnym tonem. Luna odruchowo skierowała się w stronę drzwi, jednak Augustus odezwał się szybko.

- Jeśli chce tu być to tu będzie, nawet nie marudź Sev - czarnowłosy mężczyzna spojrzał z niechęcią na blondynkę, jednak nie próbował oponować. Widać było po nim zmęczenie i przepracowanie, patrząc na niego można było zauważyć, że nie sypia on ostatnio dobrze o ile sypia w ogóle. Przetarł oczy wyraźnie próbując skupić się na czytanym tekście. Augustus i Luna stali nieopodal patrząc na siebie ze zrozumieniem.

- Zaczniemy w końcu czy nie? - Warknął gniewnie czarnowłosy mężczyzna. Dziewczyna postanowiła przygotować dwa kolejne kubki herbaty. Miała nadzieję, że ten dzień przyniesie poszukiwane przez nich odpowiedzi. 

___________________________________________________________________________

Kolejny rozdział w niedzielę, chcę trochę przyśpieszyć z pisaniem i więcej od siebie wymagać, mam nadzieję, że wyjdzie. Dajcie znać co sądzicie. Pozdrawiam :)

Świstoklik.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz