Rozdział 1

136 20 32
                                    

Strzepuję śnieg ze swoich długich, blond włosów. Ciągle nie mogę się do nich przyzwyczaić. Moje ciało wydaje mi się zupełnie obce a funkcjonuje w nim już czternaście lat. Wszystko przez ten głupi wypadek... Wchodzę do miejscowego parku. Ell, moja najlepsza przyjaciółka, mówiła mi, że uwielbiałam chodzić tu i czytać na ławce książki. To dziwne uczucie, kiedy inni wiedzą o twoim życiu więcej niż Ty sam. Patrzę na zegarek. Mam jeszcze czterdzieści minut do rozpoczęcia lekcji. Mój pierwszy dzień w szkole po wypadku... Będę musiała odpowiadać pewnie na pytania, na które nawet nie znam odpowiedzi. Próbuje zatopić się w własnych myślach i uporządkować wszystkie informacje, o których się dowiedziałam.

Był dwudziesty października. Jak co dzień wracałam do domu zatłoczonymi ulicami Los Angeles. Próbowałam przecisnąć się pomiędzy przechodniami. Nagle poczułam, że ktoś spycha mnie w bok. Straciłam równowagę. Ktoś inny popchnął mnie w stronę krawężnika. Upadłam uderzając w niego głową. Straciłam przytomność..

To była wersja mojej rodziny. Wiedziałam, że nie mówią mi całej prawdy. Co mogłam jednak zrobić? Straciłam pamięć. Nie wiem jakie było moje życie przed tym feralnym dniem... mogę liczyć tylko na moich bliskich, którzy nie są ze mną szczerzy. Super. Moje najdalsze wspomnienie sięga chwili sprzed miesiąca, kiedy obudziłam się o zobaczyłam nad sobą kilka rozradowanych twarzy. Moich rodziców, dwóch braci, Elizabeth i Jamesa (podobno mojego przyjaciela). W oddali widzę, że Ci ostatni machają do mnie ręką. Uśmiecham się i podbiegam do nich:

-Cześć!-przywitała się Ell i przytuliła mnie.

-Hej!-chciałam odpowiedzieć radośnie, ale chyba mi nie wyszło.
Przyjaciółka popatrzyła na mnie zasmuconym wzrokiem:

- Ej, nie bój się. Będzie dobrze. Byłaś bardzo lubiana przed..przed...

- Wypadkiem-dokończyłam-Spokojnie. Nie bój się tego wymówić.

- Przepraszam...po prostu nie wiem jak mam się zachowywać-łza spłynęła po jej policzku. Ell była trochę niższa ode mnie. Miała brązowe włosy do ramion, duże niebieskie oczy, w których zdawało się odbijać niebo i jasnoróżowe pełne usta. Ja podobnie, aczkolwiek miałyśmy zupełnie inne nosy-ona lekko zadarty, a ja mały i kształtny. No i ja byłam blondynką.

-Zachowuj się normalnie. Clariss potrzebuje teraz naszego wsparcia- odparł stojący dotychczas obok chłopak. On także był blondynem, miał jednak zielone oczy. Ładne zielone oczy...

-Teraz jednak musimy iść już do szkoły. Inni nie mogą się doczekać się spotkania z Tobą-przerwał moje rozmyślania.

- Tak, jasne chodźmy-odparłam szybko.

         
   Osiem godzin później
Wchodzę do domu cała zziębnięta. W pośpiechu ściągam buty i uciekam do swojego pokoju. Chciałam żeby mama nie zauważyła mojego przyjścia; nie musiałabym odpowiadać na niewygodne pytania. Położyłam się na łóżku i zaczęłam głaskać swojego kota:
- Ych Ramzes...ty to masz życie...- westchnęłam cicho.

No tak...pewnie myślicie, że jak doszło do tego, że zazdroszczę życia mojemu grubemu kotu to musiałam mieć okropny dzień. I tak, miałam okropny dzień. Niby wszyscy byli dla mnie mega mili i w ogóle. Ale wszyscy coś przede mną ukrywają...komuś wymsknęło się coś, kiedy wracam na halę... jednak, gdy chciałam dowiedzieć się czegoś więcej, Ell zabiła ów chłopaka wzrokiem i nagle zrobiła się głodna, więc poszłyśmy do sklepiku.
Nie mówiłam o tym nikomu, ale czasem miewam przebłyski świadomości. Ostatnio ciągle chodzi mi po głowie obraz szarych obskurnych, ściśniętych obok siebie mieszkań i w oddali jakoś budynek...budynek do którego najwyraźniej ciągnie mnie jakaś nieznana siła...

Never Give UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz