Krople deszczu spływają po brudnej szybie autobusu. Ścigają się, która pierwsza dotrze do końca. Która pierwsza się rozpadnie...
Żegnam się z miastem, w którym się urodziłam i wychowałam. W którym przeżyłam swoją osobistą tragedię, ale także najszczęśliwsze chwilę życia. Żegnam się z Los Angeles. Żegnam się z moim miastem.
Widzę już lotnisko. Początek przygody. Początek zmian.
Nie wiem czego się spodziewać. Zawsze miałam wsparcie, nie musiałam z niczym radzić sobie sama. Zawsze ktoś był obok mnie.
Teraz będę sama, oddalona o dziewięć tysięcy czterysta sześć kilometrów od najbliższych. Rozpoczynam moją przygodę. Rozpoczynam realizację moich marzeń.Kiedy wsiadam do samolotu, otoczona zupełnie obcymi twarzami ogarnia mnie lęk. Nie dam rady, nie jestem na to gotowa!
Boję się. Tak strasznie się boję. Ale sportowcy są twardzi i NIGDY się nie poddają. A ja zawsze chciałam być sportowcem.
Samolot wzbija się w powietrze.
Coraz wyżej...
Żegnaj Los Angeles...
Wrócę jako ktoś zupełnie inny. Jestem tego pewna...
✈✈✈✈✈✈✈✈✈✈✈✈✈✈✈
Na lotnisku w Madrycie przywitała mnie delegacja z akademii.
- Witaj. Nazywasz się może Clarissa Lourevier?- spytała wysoka szatynka z intensywnie zielonym oczami.
- Cześć. Tak. Tak właśnie mnie nazwano- zaśmiałam się.
- Genialnie. Już się bałam, że będziemy Cię szukać godzinami i nie zdążymy na imprezę powitalną. Specjalnie na Twoją cześć!- uśmiechnęła się.
Szczerze mówiąc zdziwiłam się. Nie liczyłam na ciepłe powitanie, po tym co zrobiłam na catingu.
- Moje imię już znasz. A w
Ty? Jak się nazywasz?- zapytałam.- Oh! Gdzie moje maniery. Jakby Pani Nenson tu była, dostałabym za karę 100 pompek! Jestem Charlotte.- Podała mi z uśmiechem rękę.
Może jednak uda mi się z kimś zaprzyjaźnić?
- Wybacz, ale musimy się spieszyć. Jak już mówiłam nie może nas ominąć jedzenie ciastek z kremem! Pamiętaj, jedz na zapas. Nie często pozwalają nam na takie luksusy- powiedziała i pociągnęła mnie w stronę czarnego samochodu.
- Do prawego skrzydła. Musimy się najpierw przygotować.- Rozkazała szoferowi, po czym mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
W drodzę podziwiałam piękne ulice miasta. Zawsze chciałam przyjechać do Europy, ale z powodu pracy rodziców nie było na to szans. Było zupełnie inaczej niż w Stanach.
Po 15 minutach dojechaliśmy do ogromnego budynku akademii. Wyglądał jak pałac, ale mimo wszystko był niezwykle nowoczesny. Stałam na środku dziedzińca całkowicie oczarowana. Z zadumy wyrwał mnie śmiech Charlotte.
- Na zwiedzanie będzie jeszcze czas. Teraz zaprowadzę Cię do naszego pokoju.
Starałam się zapamiętać drogę, ale po setnym schodzie i kilkudziesiątym zakręcie odpuściłam. W końcu dotarłyśmy do naszego mieszkania. Charlotte od razu dała mi kartę, która je otwierała. Szybkim przyciągnięciem przecięłam czytnik i popchnęłam drzwi.
Stanęłam w dość długim korytarzu, w którym znadowały się przedmioty do ćwiczeń. Prowadził on do ogromnego salonu utrzymanego w kolorach białym i czarnym z żółtymi elementami. W rogu znajdował się wąski bufet przechodzący mały aneks kuchenny. Na końcu pomieszczenia umieszczone było wyjście na balkon. Idąc dalej korytarzem natrafiłam na dwa pokoje na przeciwko siebie. Wybrałam te z napisem "Clar" i weszłam do środka. Sypialnia była bardzo duża. Dzieliła się na dwie części. W pierwszej znajdowało się łóżko, toaletka z kosmetykami, kilka małych szafek oraz jedna duża z książkami. Przy oknie umiejscowione było biurko z metalową tablicą. W rogu umieszczona została duża, biała szafa. Zaciekawiona podeszłam bliżej, bo napisane było na niej "Witaj w Akademii". W drugiej części pokoju znajdowało się dużo miejsca do ćwiczeń oraz ogromne lustro. Stamtąd wychodziło się również na mały taras. Z zachwytu wyrwała mnie Charlotte.
- I jak? Podoba Ci się?- spytała z uśmiechem.
- Jest... Jest... Niebiańsko!- Zacięłam się szukając dobrego słowa.
- Naprawdę cieszę się, że będziemy razem mieszkać. Wydaje mi się, że Cię polubię. Słyszałam co zrobiłaś na castingu.- Mrugnęła do mnie.- Ale o tym później. Teraz musimy zrobić Cię na bóstwo! Pierwsze wrażenie jest najważniejsze!- krzyknęła, po czym pociągnęła mnie w stronę szafy.
Po 45 minutach byłam gotowa. Miałam na sobie krótką, rozkloszowaną, łososiową sukienkę, tradycyjne czarne szpilki oraz włosy ciasno splecione w koka. Charlotte nałożyła mi także jasnoróżową szmimkę i mocno podkreśliła oczy. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam naprawdę nieźle.
- A Ty? Nie jesteś gotowa- zaniepokoiłam się.
- To nie ja jestem gwiazdą wieczoru.- Uśmiechnęła się.- Chodź! Bo się spóźnimy.
Zbiegłyśmy szybko po marmurowych schodach. Charlotte prowadziła mnie przez labirynt korytarzy. W końcu stanęłyśmy przed masywnymi drzwiami, zza których było słychać głośną muzykę.
- Gotowa?- spytała mnie dziewczyna.
- Gotowa- odparłam i popchnęłam drzwi.
Momentalnie wszyscy zatrzymali się i setka oczu zaczęła patrzeć na mnie z zaciekawieniem. Na moją twarz wypłynął delikatny rumieniec.
- Clarissa Lourevier.- Jakiś starszy Pan wstał od stołu i uśmiechnął się.- Witamy w Akademii!
CZYTASZ
Never Give Up
Teen FictionCzy kiedykolwiek mieliście tak, że straciliście coś, co było całym Waszym życiem? Wszystko wydawało się Wam szare, smutne i bez znaczenia... Coś takiego przytafiło się Clarissie Lourevier. Czy podniesie się i stanie do walki z własnymi słabościami...