Starałam szybko się ogarnąć, bo niezbyt komfortowo czułam się z faktem, że Matt siedzi w moim salonie i nie wiadomo co tam robi...
Próbowałam zgadnąć, gdzie pojedziemy i przede wszystkim po co. Nie ukrywam jednak, byłam strasznie podekscytowana. Nie codziennie w końcu jedzie się z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole na całodniowy wyjazd. Na wszelki wypadek napisałam na kartcę krótką wiadomość do rodziców, że wrócę późno. Ale czy ich to w ogóle obchodzi? Czy ja ich jeszcze interesuję?Ubrałam krótkie jeansowe spodenki i białą, luźną bluzkę na ramiączkach. Po 10 minutach wróciłam na dół, gotowa do drogi.
- Powiesz mi gdzie jedziemy?-poprosiłam chłopaka próbując zrobić słodką minę.
- Haha, nie ma tak łatwo. Wsiadaj i nie zadawaj niepotrzebnych pytań- uśmiechnął się w odpowiedzi.
-Skąd mam wiedzieć, że nie wywieziesz mnie za miasto w jakąś ciemną uliczkę, nie włożysz worka na głowę i nie zgwałcisz?- postanowiłam spróbować inaczej.
- Chciałabyś- zaśmiał się przekornie i odpalił pojazd.
W jego towarzystwie czułam się nieziemsko. Zapomniałam, że tak naprawdę to Matt- mój były szkolny wróg. Teraz naprawdę mogłam nazwać go przyjacielem. Wygłupialiśmy się śpiewając piosenki i rzucając w siebie chrupkami. Przypomniał mi się dzień, w którym jechałam z nim do szkoły, Bo byłam spóźniona. Tak naprawdę od tego momentu wszystko zaczęło się zmieniać między nami. Chwilę później zerwał z Madge i zastępował mi najbliższych, których ostatnimi czasy zabrakło w moim życiu. Wystarczyło, że powiedziałabym wtedy "NIE" (gdy zaproponował mi podwózkę) i nasze relacje potoczyłyby się zupełnie inczej. To dziwne jak na nasze życie wpływają małe, z pozoru nie ważne decyzję.
- O czym myślisz?- przerwał moje rozmyślania Matt.
- Przypomniałam sobie ten dzień, w którym zawiozłeś mnie do szkoły. Od tego momentu...było jakoś inaczej. Wcześniej byłeś dla mnie nikim (oprócz tego, że crushem, ale cii) i ja byłam dla Ciebie nikim. Byłam jak tysiące takich samych dziewczyn...
- ...Nie- przerwał mój wywód chłopak. Nigdy nie byłaś taka jak tysiące dziewczyn. Byłaś wyjątkowa, tylko ja zaślepiłem się swoim własnym ego. Nie zauważyłem Ciebie i twoich wspaniałych cech. Nie zauważyałem jaką niesamowitą jesteś osobą. Uświadomiłem sobie to, w momencie, kiedy Ciebie zabrakło. Kiedy wydawało się, że nie ujrzę już nigdy tego uśmiechu, radości i determinacji. Dlatego teraz chcę to naprawić. Być wspaniałym...przyjacielem, który zawsze będzie Cię wspierał i motywował. Staram się- zakończył swoją przemowę.
- I udaje Ci się. Bez Ciebie nie dałabym rady. Dziękuję Ci, że jesteś, dziękuję, że byłeś i proszę żebyś był nadal- mimowolnie łza spłynęła mi po policzku- Jeśli kiedykolwiek uda mi się dostać do akademii, jeśli pojadę na Igrzyska, to będzie to Twoja zasługa- chłopak utarł dłonią moje łzy.
-Nie mów tak. To Ty jesteś silna, Ty ciężko pracowałaś, przezwyciężyłaś strach i własne bariery. A teraz musimy chyba przerwać ten festiwal szczerości, bo dojechaliśmy na miejsce- oznajmił.
Wyjrzałam za okno i nie mogłam uwierzyć własnym oczom! Wokół rozpościerał się nieziemski krajobraz. Łąka usiana kwiatami i wysoka góra, z której widok sięgał powierzchni całej okolicy. Jakby tego było mało, piękne alejki, mostki i plantacje otaczały nowoczesny budynek. Wytężyłam wzrok i nagle krzyknęłam z radości:
- Nie mogę uwierzyć! Akademia Billego Collinsa!
Dla niezorientowanych. Bill Collins to najlepszy trener personalny w całych Stanach. W dodatku jest ściśle związany z akrobatyką, choć niechętnie podejmuje się nawet pojedynczych treningów z gwiazdami. Rzuciłam się w ramiona Matta i zaczęłam mu dziękować. Znów popłynęły łzy, tym razem szczęścia. Dobrze, że wzięłam torbę treningową.
CZYTASZ
Never Give Up
Teen FictionCzy kiedykolwiek mieliście tak, że straciliście coś, co było całym Waszym życiem? Wszystko wydawało się Wam szare, smutne i bez znaczenia... Coś takiego przytafiło się Clarissie Lourevier. Czy podniesie się i stanie do walki z własnymi słabościami...