Rozdział 8 "💪"

41 9 1
                                    

  Pokaż, że Clarissa Lourevier jest prawdziwym sportowcem...

Po tych słowach jeszcze raz przytulił mnie i wyszedł. Długo trawiłam jego słowa. W końcu wstałam i udałam się do łazienki. Spojrzałam w lustro i przeraziłam się widokiem, który zobaczyłam. To nie byłam ja. To był potwór, który zrzekł się marzeń z powodu jednego niepowodzenia. W dodatku miał potargane włosy, podkrążone oczy i rozmyty makijaż. Nie było tego błysku w oku, chęci życia i determinacji, której nigdy mi nie brakowało. To nie byłam ja. A nie mogę pozwolić żeby Clarissa zniknęła z powierzchni tego świata nie pozostawiając po sobie nic. Zaczerpnęłam głęboki oddech i wzięłam się do pracy.

Po godzinie byłam uczesana, umalowana. Posprzątałem pokój, ułożyłam ubrania i kosmetyki. Przygotowałam stroje treningowe na najbliższe 2 tygodnie. Kupiłam karnet z 14 wejściami na siłownię. Rozpisałam dietę na ten okres. Zaplanowałam każdą minutę, aby nie tracić ani chwili! Nie ukrywam postawiłam sobie wysoko poprzeczkę. Czeka mnie 2 tygodnie trudów, potu, krwi i poświęceń. 2 tygodnie bez wytchnienia- tylko praca i praca. Ale na końcu zawsze jest meta. A na mecie czekają marzenia.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Najgorzej jest zacząć, oj tak. Nigdy nie zapomnę co przeżyłam pierwszego dnia mojej "terapii".

Usłyszałam od trenera personalnego, że mam słabe nogi. Po prostu. A z dolnymi kończynami z waty nie osiągnę nic w tym sporcie. Zaczęłam więc podnosić nogami sztangę. Nic lepszego nie mogłam wymyśleć, a na osobistego trenera po prostu nie było mnie stać. Rodzice nie rozumieli tego, że chcę walczyć. Już myślałam, że będą mnie wspierać...tak mówili. No, ale trochę się zadziało i rodzice przeżywają drugą młodość. Chodzą na imprezy do klubów, robią sobie weekendziki w hotelach...
Patrzę na nich i załamuje ręce. Wiem jedno-nie chce być taka jak oni. Nie stoczę się.
Kiedy wyciskałam tą sztangę widziałam na sobie pogardliwy wzrok napakowanych "maczo". Rzeczywiście niezbyt dobrze mi szło. Stwierdziłam, że podeszłam do tego mało profesjonalnie. Może nie mam funduszów, ale sportowcy na przestrzeni lat radzili sobie bez nich. A później zostawali milionerami i byli super "hepi". W dodatku ludzie, którzy nie chcieli im wcześniej udzielić pomocy, przymilali się i upominali o nagrody. Halo, człowieku, gdzie byłeś , kiedy Cię potrzebowałem? Teraz spiepszaj tak jak kazałeś mi to uczynić, gdy ja Cię prosiłem Cię o pomoc.

Przez cały wieczór przeszukiwałam stronki internetowe z ćwiczeniami. Około 24 udało mi się zapisać dwie kartki. O 3 w nocy miałam już rozpisany cały plan treningowy. Śmiałam się, że objawił się mój talent. Może nie powinnam być akrobatką, lecz trenerem personalnym?
Wiem, wiem. Sportowcy nie powinni zarywać nocek, szczególnie w okresie przygotowawczym. Ale cóż, myślę,  że było warto.
Oczywiście spędziłam noc sama, bo rodzice wybrali się na domówkę do swoich dwudziestoletnich "przyjaciół". Byłam więc bardzo zdziwiona, gdy o 5:30 ktoś zadzwonił do domu. Wściekła, że gość przerwał mi mój słodki sen ruszyłam otworzyć. Nie obchodziło mnie, że ta osoba  zobaczy mnie w rozczochranych włosach, bez makijażu,  z worami pod oczami. Dopóki nie dowiedziałam się kto mnie odwiedził.
Domyślacie się napewno, biorąc pod uwagę mojego pecha.
Mój krasz, Matt, jakby inaczej.

-Jezu Matt, co Ty tu robisz?- mimowolnie zarumieniłam się uświadamiając sobie jak wyglądam.

- Clars spokojnie! Widziałem Cię w dużo gorszym stanie, nie wstydź się-zaśmiał się.

Ah no tak. Moja depresja po pierwszym treningu...

- Jeśli nie masz wystarczająco dobrego powodu, żeby budzić mnie po dwóch godzinach snu, to nie chcę być w Twojej skórze- zagroziłam.

- Myślę, że mam-uśmiechnął się tajemniczo- porywam Cię na cały dzień. Musisz się odstresować. Wagarujemy.

- Chyba oszalałeś. Mam plan treningowy, nie mogę zrobić sobie wolnego!- krzyknęłam oburzona

- Spokojnie mała, będziemy też ćwiczyć. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie- wyszczerzył zęby w powalającym uśmiechu- Tylko się trochę ogarnij.

- Czy sugerujesz, że wyglądam źle?- spjrzałam na niego z udawaną złością

- Ty zawsze wyglądasz ślicznie- po tych słowach rozgościł się wygodnie na mojej kanapie, a ja pobiegłam do łazienki.
Czy on właśnie powiedział, że zawsze wyglądam ładnie? Czy jest choć minimalna szansa, że zwrócił na mnie uwagę?
Nie, nie...
To był tylko przyjacielski komplement.

Never Give UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz