Rozdział 5 "365 dni"

80 12 22
                                    

Matt pov.💓

-Chcę tego . Jestem pewna.

"Prawda boli tylko raz. Kłamstwo za każdym razem, gdy je wspominamy"

Oj tak...

" Prawda o prawdzie jest taka, że rani. Więc kłamiemy "

Tak...też prawda

"Prawda leży po środku. Może dlatego wszystkim zawadza?"

Może.
Może dla Was to jakieś głupie cytaciki. Dla mnie coś, co opisuje każdą moja myśl w głowie, kiedy ktoś kłamie. To boli. Bardziej niż najgorsza szczerość. Dlatego nie mam zamiaru okłamywać Clariss.

- Nie upadłaś na ulicy. Miałaś wypadek na hali. Na hali gimnastycznej.  Trenowałaś akrobatykę i byłaś w tym świetna! Najlepsza... W dniu wypadku dowiedziałaś się, że zakwalifikowałaś się na Igrzyska Olipijskie i będziesz przygotowywać się do nich w Akademii Akrobatycznej w Madrycie!

Postanowiłaś wypróbować  bardzo trudny skok. Skok, którego nie wykonał jeszcze nikt na świecie. Nie
udało Ci się niestety...

Byłaś bardzo ambitna. Cotygodniowe zawody, kolejne medale, puchary. Spędzałaś na treningach codziennie kilka godzin. Byłaś przeszczęśliwa, że w końcu ktoś Cię zauważył.
Byliśmy przerażeni, że nie wstawałaś.  Byłem wtedy tam...no...na trybunach też. Zawsze, czy coś Cię bolało, czy nie, zaciskałaś zęby. Więc, kiedy dowiedzieliśmy się, że straciłaś pamięć to...- przerwałem. 
  Otarłem spływającą łze z jej policzka. Nigdy nie płakała...chowała się za maską. W końcu co to za sportowiec, który płacze? Ona zawsze chciała  być sportowcem. Zawsze.

- Dlaczego? Dlaczego rodzice to przede mną ukrywali? Dlaczego, gdy coś osiągnęłam to musiało się to stać! DLACZEGO JA??- łkała

- Nie wiem...- odparłem i oparłem dłoń na jej ramieniu- Trochę ich jednak rozumiem. Boją sie o Ciebie...
Boją się, że Cię stracą...

Przez następne kilka minut siedzieliśmy pod drzewem w ciszy.  Nagle ona wstała i ze wzrokiem utkwionym w linię horyzontu
powiedziała: 

- Dzisiaj już za późno. Jutro od razu po lekcjach idę na trening. Nie obchodzi mnie zdanie rodziców. Nie mam za dużo czasu. Do Igrzysk został dokładnie rok. 365 dni. 365 dni na spełnienie marzeń. 365 dni ciężkiej pracy i wyrzeczeń.

-Pójdę z Tobą- odparłem.
Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało:

- Dziękuję

Clarissa pov.

   Czuję, ze kamień spadł mi z serca. Jestem przeszczęśliwa, lecz tym samym zła na rodzinę, na przyjaciół. Nie wiem, czy mogę nazwać Matta przyjacielem. Nasza relacja jest dość skomplikowana. Niby się nie lubimy. A jednak to on pomógł mi,  kiedy go potrzebowałam. Gdyby nie on...eh . Możliwe, że nigdy bym się nie dowiedziała. Do końca życia byłabym siedzącym w domu, płaczącym pantoflem bez ambicji. Jestem już po rozmowie z rodzicami. Trudnej rozmowie. Wyjaśnili mi, że  po prostu się bali. Pierwszy raz odkąd pamiętam byli szczerzy. Nie jest między nami źle. Jest w porządku. Rozumiem ich. Spotkałam się też z Elizabeth. Obie płakałyśmy. Mówiła, że jej strasznie przykro. Chciała mi powiedzieć to wszzystko, ale nie było jej na rękę sprzeczać się z moimi rodzicami.

  Mama przyniosła mi z ukrytej półki w garderobie moją kolekcję stroi treningowych i startowych. Przygotowałam jeszcze wodoodporne kosmetyki. Wyjęłam wodę i batony białkowe z lodówki. Wszytko? Wszystko. Jestem gotowa. Ja, Clarissa Lourevier powracam do gry.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Hejj.Mamy kolejny rozdział. Wciąż nie jestem w 100% z siebie dumna, ale cóż. W następnym rozdziale dużo się będzie działo...eh, w każdym rozdziale dzieje się coś kluczowego...może  to Wam się nie podoba? Piszcie proszę w kom.
Do następnego!

P. S Zachęcam powiększyć grafikę

Never Give UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz