W tej chwili siedzę pod kocem, czytam książkę i pije ciepłe kakao. Aww... uwielbiam takie wieczory, ale nie dzisiaj. Jest 7 rano. Niedługo muszę wychodzić do szkoły.
Specjalnie wstałam o 5, aby poczytać trochę o Akademii w Madrycie. Ja, wieczny leń, najbardziej na świecie nienawidzący budzika, wstaje półtorej godziny wcześniej, aby poczytać książkę. Co się ze mną dzieje?
Coś się więc dowiedziałam. I mam jeszcze większą motywację, żeby tam się znaleźć. Nauczyciele są na najwyższym poziomie, przez co nie traci się czasu na naukę i lekcje trwają krócej. Zwykle jest jeden trening specjalistyczny popołudniu oraz ogólnorozwojowy rano. Jemy tylko zdrowe, idealne dla sportowców jedzenie, wszystko jest podane do pokojów, lub wysyłane do rodziny, u której się mieszka. Ah! Zapomniałam wspomnieć. Można zajmować pokój w akademiku, lub u miejscowej rodziny. Te jednak same wybierają kogo chcą "przygarnąć". Zwykle biorą tych najlepszych...
O 7:15 ubrałam przygotowany przeze mnie outfit: czarne spodnie z wysokim stanem, rozcięte na kolanach, białą bluzkę i jasno-brązową narzutkę.Zrobiłam szybki makijaż, porwałam ze stołu jabłko i pobiegłam do szkoły. Dobrze, że kondycja mi nie szwankuje, bo gdybym się zatrzymała chyba nie ruszyłabym przez kilkanaście minut. Pędziłam 20 minut bez przerwy i oczywiście i tak spóźniłam się parę minut. Wybełkotałam ciche: przepraszam i ruszyłam w stronę Matta, który dawał mi znaki, żebym koło niego usiadła.
- Co z Madge?- spytałam szeptem
- Zerwaliśmy- wzruszył ramionami
- Tak po prostu, bez wzruszenia o tym mówisz?- zapytałam oburzona.
- To zwykła suka. Każdy dzień dłużej z nią to dzień stracony.
No ok. Nie rozumiem tego gościa.
Kiedy zabrzmiał ten upragniony dzwonek, powiadamiający o zakończeniu lekcji, ruszyłam jak torpeda do mojego domu. Zauważyłam, że ostatnio strasznie dużo biegam i w ogóle się nie męczę. Jak się okazuje to bardzo przydatna umiejętność. Spakowałem sportową torbę, wrzucając do niej czarną koszulkę sportową na ramiączkach, leginsy 3/4, baletki gimnastyczne, które dostałam wczoraj od mamy i wodę. Skierowałam się do domu Matta i razem pojechaliśmy na hale.
Nie wiem dlaczego, ale czułam się niezwykle. Minęliśmy szare domki z moich wspomnień... Właśnie! Dziś w nocy miałam sen. Widziałam dzień wypadku. Widziałam tą całą sytuację (patrz prolog). Widziałam trenera, Ell, Matta i Jamesa. Widziałam motywację na mojej twarzy. Musiałam to kochać.
Przeżyliście kiedyś dèjà vù? Na pewno. W takim razie domyślacie się co czułam, gdy wchodziłam na salę gimnastyczną. Wszystkie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Moment, kiedy po raz pierwszy przyszłam na trening... czułam to samo. Adrenalinę, podekscytowanie i niewyobrażalną radość! Wreszcie uświadomiłam sobie, że moje życie ma sens. Jest szare, czasem smutne, lecz często przebijają się do niego promyki słońca. A jeden promyk słońca w pochmurny dzień cieszy bardziej niż bezchmurne niebo, prawda? Matt dał mi znak ręką, żebym weszła. Oniemiała stanęłam na samym początku ścieżki. Nagle wszystkie głosy umilkły. Zawodniczki, trenerzy, pracownicy patrzyli na mnie z niedowierzaniem w oczach. W końcu odezwał się mężczyzna w kącie:
- Wróciłaś Clarisso. Wiedziałem, że wrócisz
I w jednej chwili w całej sali wybuchł wesoły gwar. Ludzie, których nigdy nie widziałam na oczy (to znaczy widziałam, ale tego nie pamiętam) podchodzili do mnie, ściskali i płakali ze szczęścia. Wtedy zrozumiałam, że nie warto tłumić emocji w sobie. Oprócz tego, że jestem sportowcem, jestem też człowiekiem. Przede wszystkim człowiekiem.☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Hejka! Wiem, długo nie dodawałam rozdziału, ale brak czasu, weny...a nie cierpię pisać na siłę. Więc dopiero dzisiaj mamy taki rozdzialik. Jest dla mnie strasznie prawdziwy i włożyłam mnóstwo serca w tworzenie go. Niestety już niedługo kochana Clariss będzie przeżywać doły, więc przygotujcie się psychicznie.
Do następnego!
CZYTASZ
Never Give Up
Teen FictionCzy kiedykolwiek mieliście tak, że straciliście coś, co było całym Waszym życiem? Wszystko wydawało się Wam szare, smutne i bez znaczenia... Coś takiego przytafiło się Clarissie Lourevier. Czy podniesie się i stanie do walki z własnymi słabościami...